Książka o śmieciach. Fort. K.Mączkowski
Książka o śmieciach. Fort. K.Mączkowski
Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
936
BLOG

Używasz papierowych ręczników? Przeczytaj Łubieńskiego.

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 71

Stanisław Łubieński – pisałem o nim ostatnio – zachwycił książką Dwanaście srok za ogon tak mocno, że uznałem, iż kupię wszystko, co napisze. Nawet, gdyby miał o gównach napisać. Napisał o śmieciach.

Temat, wydawałoby się, mało atrakcyjny, wręcz cuchnący, ale w wykonaniu Łubieńskiego stał się fenomenalną opowieścią o przykrym zjawisku towarzyszącym ludziom od zarania dziejów. Rzecz w tym, że czym nas więcej, zjawisko stało się jeszcze bardziej przykre i jeszcze bardziej cuchnące.

Pisze o sprawach, o których przeciętny zjadacz chleba, a raczej przeciętny wyrzucacz śmieci nie ma żadnego pojęcia, bo uważa, że problem odpadów kończy się w momencie, gdy je wyrzuca do śmietnika. Nic bardziej mylnego. On się wówczas zaczyna.

Stanisław Łubieński opisuje „drogę życia” śmiecia, czyli co się z nim dzieje po wyrzuceniu go do kubła – ze wszystkimi dylematami: segregować czy nie, spalać czy nie. Ale Łubieński idzie dalej: zwraca uwagę na to, by w ogóle unikać powstawania nowych odpadów. Jak bywa z tym ciężko, wiemy nie tylko z kart książki, ale – jak ja – również z codziennego życia. To cały proceder pamiętania o tym, by nie brać foliówek, które służą nam kilka (naście) minut od zabrania ze sklepu do wyrzucenia ich do domowego kubła. Pół biedy, jeśli są segregowane i trafiają do odpowiedniego, żółtego pojemnika. W przeciwnym razie zaśmiecają lasy, ulice i stają się nieznośnym śladem obecności człowieka.

Co w zamian? Nawyk zabierania ze sobą toreb wielokrotnego użytku, trzymana na stałe w samochodzie, w rowerowym koszyku lub plecaku – nigdy nie wiadomo kiedy się przyda.

Łubieński jest bezwzględny, nie tworzy komfortu, nie pociesza. Pokazuje, jak bezmyślnie zwiększamy ilość odpadów. I zawstydza. Segregujesz odpady? OK. używasz toreb wielokrotnego użytku? Super. Używasz namiętnie papierowych ręczników? No widzisz… To też problem.

Clou książki Łubieńskiego to właśnie unikać odpadów. Kupować rozsądnie, mniej, nie w wielu opakowaniach. To codzienne dylematy co, gdzie kupić, co zrobić z opakowaniami, jak zmniejszyć obciążenie środowiska i … swojego portfela.

„Robię w edukacji ekologicznej” bardzo długo i widzę, jak wiele pieniędzy zostało w nią włożonych. I widzę jednocześnie, jak wiele z tej edukacji nie zadziałało. 30 lat temu, gdy powstawał system finansowania ochrony środowiska, edukowaliśmy ówczesne kilku-, kilkunastoletnie dzieci. Dzisiaj mają z 30, 40 lat i mają swoje dzieci. A nadal widzę dzikie wysypiska śmieci, Polacy nadal palą śmieciami w domowych kotłach. Dlaczego?

Przyczyn jest pewnie wiele. Jedną z nich, że wielokrotnie edukacja ekologiczna jest nudna, że wpadła w szablonowe koleiny, że używa przestarzałych narzędzi i posługuje się sztywnym językiem.

Stanisław Łubieński w Książce o śmieciach używa języka żywego i wielu emocji. Właśnie języka emocji brakuje dziś w opowieści o ekologii. Emocje mają szansę zwrócić uwagę ludzi na sprawy najważniejsze. Stanisław Łubieński emocjami i uczuciami rysował już swoje opowieści – o ptakach w Dwunastu srokach… Ponownie emocji używa w Książce o śmieciach. Wtedy emocje zwracały uwagę na świat dookoła nas, tym razem emocje każą zwrócić uwagę na samego siebie. I na to co i jak robimy ze śmieciami.

Z tych powodów nie zdziwiłbym się, gdyby jakiś sprytny nauczyciel z wyobraźnią wykorzystywał treści, narrację i emocje do wzbogacenia swoich zajęć edukacji ekologicznej.

Książka o śmieciach nie jest podręcznikiem edukacji ekologicznej, ale w edukacji może pomóc. Takiej małej, domowej, stosowanej przez każdego z nas.

Stanisław Łubieński

Książka o śmieciach

Agora 2020


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura