Opowieść Iwony Blecharczyk jest lekka i przyjemna, choć bywają momenty smutne i przykre. Fot. K.Mączkowski
Opowieść Iwony Blecharczyk jest lekka i przyjemna, choć bywają momenty smutne i przykre. Fot. K.Mączkowski
Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
860
BLOG

Iwona Blecharczyk: do przodu w szpilkach i stroju roboczym

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 12

Zwróciłem na nią uwagę jako na młodą dziewczynę kierującą wielotonowymi TIRami. Potem zacząłem przysłuchiwać się jej opowieściom o życiu za kierownicą, o którym opowiada na YouTubie. Teraz swe opowieści o pracy truckera prezentuje na kartach swojej uroczej książki pt. Trucking Girl.

W książce zaprasza do swojego życia, nie tylko jako kierowcy ciężarówek, ale również całkiem prywatnego, pozazawodowego życia młodej dziewczyny. Pokazuje nam swoje dzieciństwo, ujawnia jak dojrzewały jej marzenia, pisze o dorastaniu w realiach małej miejscowości Podkarpacia, no i przede wszystkim swoją drogę prowadzącą na szlaki całej Europy i Ameryki Północnej.

Z jednej strony książka jest odpowiedzią na liczne pytania ciekawych realiów pracy truckera, ale z drugiej strony jest opowieścią o niej, Iwonie, zwykłej dziewczynie, której się poszczęściło i która wykorzystuje swoją rozpoznawalność dla dobra innych.

Opowieść o tym, że wybrała życie truckera, bo to się jej podobało i zostało w pewnym momencie jej życiowym marzeniem, niektórzy mogliby odebrać jako kobiecą kokieterię, ale przez całą książkę udowadnia, że jednak to nie kokieteria, ale świadomy wybór. Ciekawość poznania świata, umiłowanie do podróżowania i smutny w swym wydźwięku motyw wyrwania się z małej miejscowości, w której perspektywy rozwoju są bardzo ograniczone. Tak, to chyba jedyny smutny wątek – gdy uświadomimy sobie, że Polska poza wielkimi aglomeracjami cały czas jeszcze nie stwarza szerokiej perspektywy rozwoju młodym ludziom.

Właściwie cała opowieść Iwony Blecharczyk jest rozciągnięta między marzeniami o poznaniu nowych miejsc na świecie a tęsknotą za rodzinnym domem. To opowieść zarówno o tym, że dom jest wszędzie tam, gdzie się aktualnie znajduje, ale też to trochę przyznanie się do tego, że jest się, na swój sposób, bezdomnym, bo dom jest zastąpiony pobytami na parkingach i w bazach.

Jednak opowieść Iwony Blecharczyk jest lekka i przyjemna. Może dlatego, że spisywana sercem i ubarwiona namiętnością do kierowania, na gorąco i szczerze. Nie ma w niej miejsca ani na kokieterię, ani na sztuczne pozy i fałszywe tony. Jest w swej opowieści naturalna. Jest otwarta na nowości i odnajduje radość życia wszędzie tam, gdzie akurat się znajduje. Hiszpania jest jej ulubionym miejscem, ale zaintrygowała ją także Ameryka Północna.

Opowiada o miłych i wzruszających momentach – dużo w tej opowieści słonecznej radości – choć też nie unika pisania wprost o złej i odrażającej stronie życia. W tym kontekście niezwykle mocno brzmią słowa o „bandyckim klimacie” na południu Europy, gdzie jest brudno, śmierdząco i niebezpiecznie.

Przyznaje, że budzi – jako młoda i atrakcyjna kobieta – męskie zainteresowanie, ale nie jest to dla niej problemem, bo potrafi postawić wyraźną granicę.

Poprzez swoją popularność i rozpoznawalność stała się nieformalnym ambasadorem świata kierowców wielkich ciężarówek, którzy są czasami traktowani przez swoich pracodawców bardzo źle. A przecież to oni stanowią krwioobieg transportu kołowego. Kierowca chory, głodny, niewyspany stanowi zagrożenie nie tylko dla łańcucha dostaw, ale przede wszystkim dla bezpieczeństwa innych kierowców.

Więc Iwona walczy, walczy o dostęp do toalet (!), o zdrowie i higienę kierowców. To z kolei, przyznaję, wprawiło mnie w lekkie osłupienie: jak to możliwe, że u progu drugiej dekady XXI w. to cały czas jest problem?

Iwona Blecharczyk ma dwie twarze. Nie, nie jest dwulicowa, ale ma dwie pasje – ciężarówki i … modę. Umiłowanie do szycia i wymyślania strojów ma zaszczepione od małego i choć kariera zawodowego kierowcy mocno ogranicza ją w rozwoju tej drugiej (a może pierwszej?) pasji, to jednak zawsze znajduje na nią czas. Efektem niech będzie chociaż część jej galerii w książce, gdzie pokazuje się jak truckerski wamp.

Iwona Blecharczyk swoimi audycjami na YouTubie i mediach społecznościowych zyskała ogromną popularność, ale myślę, że po lekturze jej książki ta sympatia do niej wzrośnie jeszcze bardziej. Jest młodą i fajną, otwartą i radosną osobą, choć filigranowa, to silna z niej baba, która wie czego chce, ale nie wbrew innym, ale na rzecz innych.

Wciąż idę do przodu i czuję, że zawsze coś dobrego jest przede mną. Mogę włożyć na tę drogę ubranie robocze, a mogę i szpilki – i tak dojdę do celu – pisze zdecydowanie. Życzę jej wielu radości na tej drodze, dużo słońca. Szerokości, Iwona!

PS. A sprawa pobytu w Ameryce, proszę Pani, zasługuje na odrębną opowieść. Do czego zachęcam!

Iwona Blecharczyk

Trucking Girl. 70-metrową ciężarówką przez świat.

Muza 2020


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura