Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
112
BLOG

Przeciw żydom ...

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Polityka Obserwuj notkę 3

W Poznaniu znowu wystąpili przeciw żydom. Kto? Żydzi. Szykuje się kolejny konfilkt o dawną synagogę, będącą (odzyskaną) właśnością poznańskich żydów. Przy czym kłocą się o nią sami żydzi. Jak to się stało?

Oto przewodnicząca jednej z gmin zaczęła poszukiwać inwestora, który do istniejącego gmachu synagogi dobudowałby hotel, który miałby się stać częścią planowanego Centrum Dialogu i Judaizmu i miałby zarabiać na centrum. Inna pani prowadząca stronę internetową Związku Gmin Żydowskich w Poznaniu zaalarmowała opinię publiczną, że synagoga miałaby zostać zamknięta.

Synagoga, czy co innego? No właśnie ... Dawna synagoga? Czy może ... pływalnia?

Najpoważniej odpowiadając, mamy do czynienia z kuriozalną sytuacją - na miejscu przedwojennej synagogi (w jej murach) znajduje się jest pływalnia o ... niemieckim rodowodzie.

Obecny ferment wokół synagogi nie jest pierwszym. Bardzo znamienna była ostatnia dyskusja kilka lat temu, która rozpoczęła się od medialnej histerii, jaka wypełniła łamy poznańskiej „Gazety Wyborczej" po opublikowaniu przez Marcina Libickiego, ówczesnego poznańskiego posła do Parlamentu Europejskiego, opinii na temat koncepcji rewitalizacji tej części miasta.

Cóż takiego napisał wówczas Marcin Libicki? Przywołując pewien kontekst historyczny, mówiący o symbiozie i pewnym współdziałaniu Żydów z Niemcami przed I wojną światową (tezę zawarło w swych opracowaniach kilku historyków, w tym przywoływany uznany prof. Jan Skuratowicz) Libicki pisał: „Oczywiście nie do przyjęcia jest, gdy w miejscu ongiś uświęconym modlitwą funkcjonowała dalej pływalnia o hitlerowskim rodowodzie. Wydaje się więc, że jedynym sensownym, a zarazem ‘salomonowym' rozwiązaniem tej sprawy jest wykupienie obiektu od gminy żydowskiej za kwotę wystarczającą dla zapewnienia jej godziwego miejsca modlitwy i dla rozwoju potrzeb kulturalnych tego środowiska. Miejsce odkupione od gminy, po ewentualnym wyburzeniu nie mającego dziś żadnych estetycznych walorów budynku, można by zagospodarować stosownie do projektu odbudowy murów miejskich i innych planów rewitalizacji tej części Starego Miasta(podkreślenie moje-KM)".

Żadnej wrogości, pełen szacunek dla tamtejszej kultury! Kolejni uczestnicy debaty, jak by w ogóle nie czytali argumentów Marcina Libickiego, rzucili się na niego z dziką furią przywołując cały arsenał niemądrych, po prostu idiotycznych, niekiedy obraźliwych opinii. Pisali o rzekomej ksenofobii, antysemityźmie, jego braku tolerancji i rzekomej niechęci do innych kultur.

To, że do ideologicznej walki rzucili się aktywiści marginalnychugrupowań politycznych, czy organizatorki homoseksualnych zadym w pierwszym odruchu nie dziwiło - oto znaleźli pretekst by odbić sobie za wszystkie dotychczasowe niepowodzenia. Zdumienie i niesmak wzbudziła i nadal - po tych kilku latach - budzi dawka tego jadu. Ogromne zdziwienie wywołała wówczas też postawa poznańskiej Akademii Sztuk Pięknych, która w wyjątkowo obrzydliwy sposób świadomie zmanipulowała faktycznymi opiniami i intencjami posła.

Całą tę wrzawę i napad furii, która pojawiła się po artykule Marcina Libickiego można by podsumować, jak zrobił to sam Libicki w jednym z wywiadów i uznać, że jest przejaw „osuwania się gruntu" pod nogami poznańskiego lewactwa lub jak skwitował to wówczas jeden z Czytelników, jako „gadaninę i intelektualny bełkot nie mający żadnego odzwierciedlenia w faktach".

Problem jest jednak poważniejszy. W poznańskiej dyskusji nikt dotąd nie złożył żadnej propozycji co z tym miejscem zrobić. Mam wrażenie - i chcę się mylić - że nikomu tak naprawdę nie chodzi o rozwiązanie problemu zaniedbanego fragmentu miasta. Gdyby tak było, nie próbowali by wtedy tłumić cennej dyskusji głupkowatymi pokrzykiwaniami.

Głos Marcina Libickiego był pierwszym konkretnie proponującym określony pomysł zagospodarowania tego fragmentu przepięknego Starego Miasta, który jest potwornie zaniedbany. Wtedy tych poznańskich krzykaczy nie słyszałem.

Jeśli Alicja Kobus, szefowa gminy żydowskiej, cały czas przypomina, że synagoga jest miejscem związanym z poznańskimi Żydami i ich wojenną tragedią, to ja się pytam, DLACZEGO ta sama gmina toleruje istnienie pływalni - o której wszyscy wiemy, że ma rodowód hitlerowski? Libicki przypominał o tym kilkakrotnie! Dlaczego poznańscy Żydzi, słusznie przypominający cierpienia zadane przez niemieckich oprawców, godzą się na dzierżawienie tego miejsca komercyjnej spółce, która z samego tylko miasta dostaje ok. 13.000 zł miesięcznie za udostępnianie ... pływalni? Nikt z rzekomych obrońców tolerancji nie zająknął się choć raz w tej sprawie!

Najłatwiej tym ludziom było wykrzykiwać z wysokości Akademii Sztuk Pięknych - okropnie zresztą zaniedbanej i obskurnej - o nacjonalizmie, najłatwiej zamknąć się w granicach groteskowo tu brzmiącego oskarżenia o ksenofobię, ale nie proponować niczego konkretnego.

Gdy Ewelina Jankowska, poznański architekt, swego czasu zaproponowała rekonstrukcję obiektu starej synagogi dyskusja szybko wygasła. Nikt dziś nie pamieta argumentów wówczas podniesionych...

Pomijając cały zgiełk, potrzebna jest odpowiedź na pytanie: co dalej zrobić z synagogą? Wydawałoby się, że najlepszym rozwiązaniem byłaby odbudowa synagogi. Najdziwniejsze jest to, że milczy w tej sprawie ... gmina żydowska! To ona, jak właściciel gruntu i obiektu ma pełne prawo zaproponowania miastu JAKIEGOKOLWIEK rozwiązania.

Miasto milczy w tej sprawie, bo trudno zajmować się czymś, co nie leży we władaniu samorządu. Pływalnia to obrzydliwy dziś budynek i - by określić to bardzo umiarkowanie - byle jakie otoczenie. Jednym z wariantów - jak już wcześniej wspominałem - jest odbudowa synagogi. Projekty już są. Można odbudować ją w całości, można zrekonstruować jej kształt po niemieckich bombardowaniach, jako swego rodzaju memento niemieckich bestialstw, coś na rodzaj słynnego zachowanego po amerykańskich bombardowaniach budynku z charakterystyczną kopułą w Hiroszimie.

Można całkowicie zburzyć budynek PŁYWALNII (dla mnie to NIE synagoga) i na tym terenie utworzyć minipark z pomnikiem upamiętniającym wojenne rzezie Żydów. Można też postawić na rozwiązanie „średniowiecznej rekonstrukcji" przebiegu murów miejskich i budynków w okolicach obecnej pływalni.

Może warto się zastanowić co było w tym miejscu PRZED synagogą? Jeśli poznańskim Żydom pomoglibyśmy odtworzyć synagogę w miejscu nieopodal, gdzie była przez kilkaset lat, to miejsce po obecnej pływalni warto było zrekonstruować w inny sposób. Można też opracować zupełnie inny projekt w ramach rewitalizacji najciekawszych fragmentów miasta.

Inną sprawą są kwestie organizacyjne i finansowe. KTO ma zaproponować rozwiązanie? Za KOGO pieniądze? KTO ma być ewentualnym wnioskodawcą o środki unijne? Nieuregulowanie tych spraw na początku może być przyczyną do postawienia prezydentowi, bądź radnym prokuratorskiego zarzutu o niegospodarność i działania na korzyść, bądź co bądź, prywatnego właściciela.

Te dylematy i pytania stawiane są w Poznaniu od kilku lat. Nie znalazły dotąd odpowiedzi. Dzisiejsze pomysły poznańskich żydów, kontestowane przez innych żydów, wcale nie przybliżają nas do rozwiązania sporu.

Myślę jednak, że opinia publiczna ma prawo oczekiwać od poznańskich środowisk żydowskich jasnej odpowiedzi, co chce z tym miejscem zrobić? Dobrze byłoby, gdyby odpowiedź w tej sprawie nie padała w atmosferze kolejnej kłótni i sztucznie dmuchanych emocji ...

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka