Kilka lat temu jak Polska długa i szeroka wspieraliśmy rewolucję (?) na Ukrainie. Organizowane były wiece, manifestacje w miastach całej Polski. Czołowi i mniej czołowi politycy jeździli na Ukrainę, by swoją obecnością wspierać wolnościowe dążenia Ukraińców.
Bez przesady, cała Polska chodziła na pomarańczowo. Politycy, działacze samorządowi, młodzież, każdy, kto czuł solidarność z tym co się dzieje na Majdanie. Ówczesny lider wolnościowej Ukrainy, pan Juszczenko, bardzo serdecznie dziękował za całe to międzynarodowe wsparcie, a deklarował wobec Polski i Polaków najgorętsze uczucia ...
Teraz, gdy pomarańczowa rewolucja się wypaliła, gdy liderzy pomarańczowego ruchu się skłócili, prezydent Juszczenko w sposób szczególny wyróżnił Banderę tytułem Bohatera Ukrainy. Zrobił to wobec człowieka, ktory jest człowiekiem-symbolem nienawiści do Polski i elementem skłócającym porozumienie polsko-ukraińskiej, zrobił to na samym końcu swojej prezydentury - gest więc nie miał żadnego znaczenia wyborczego, zrobił to choć tak naprawdę nie było żadnego uzasadnienia politycznego do takiej decyzji.
Wszystko to zaprzecza jego wcześniejszym deklaracjom o przyjaźni z Polską i strategicznym partnerstwie z RP. Pamięć o tej nagłej zmianie opinii, obłudzie (?) - czy jakkolwiek tę postawę nazwiemy - warto zadedykować polskim politykom, którzy już dzisiaj - parę chwil po ukraińskich wyborach prezydenckich - rwą się do deklarowania, co wygnana jednego czy drugiego kandydata może dla Polski oznaczać.
Spokojnie drodzy Państwo, niech tam wpierw opadnie bitewny kurz, a perspektywy naszej nowej współpracy oceńmy w bardzo realistyczny sposób, bez żadnych emocjonalnych podniet. Na podstawie nie tylko konkretnych deklaracji nowych ukraińskich władz, ale i na podstawie konkretnych działań.
Pomarańczowy Bandera to polityczny dysonans. Nie brnijmy w inne złudzenia.
Inne tematy w dziale Polityka