Generalnie nie zgadzam się z poglądami Adama Krzemińskiego. Warto jednak poznać tekst redaktora Polityki pt. Ni pies, ni wydra poświęcony lewicy. Nie jest to pierwszy tekst i nie pierwsza analiza dotycząca problemu, natomiast jedna z pierwszych w skrócie prezentująca wszystkie lewicowe bolączki.
Wynika z niego – najkrócej mówiąc – że z lewicą jest bardzo źle. Można to tłumaczyć falami porażek i sukcesów wielkich formacji i wymianą co pewien czas opcji rządzących krajami. Ale czy tylko tym? To pewnie jeden z czynników obecnej złej sytuacji lewicy, jednak nie jest jedynym. Znacznie trafniejszym będzie wskazany przez analityków socjaldemokratycznych, na których również powołuje się redaktor Krzemiński – postrzegają oni kryzys nie w postawie poszczególnych lewicowych polityków, którzy przeszli na stronę liberalną – jak Schroeder, czy Blair – ale tym, że wypalił się rozpoznawalny kanon wartości, polityczna filozofia i społeczne pomysły, które w XXI w. byłyby rozpoznawalne jako socjaldemokratyczne.
Paradoksalnie rzecz ujmując, to właśnie utrata kanonu wartości lewicowych – jakkolwiek je rozumiemy – spowodowały, że lewica nie odrodziła się nawet w czasach kryzysu. Nie przedstawiła wyjaśnień źródeł kryzysu i ani nie przedstawiła żadnej wiarygodnej wizji wychodzenia z niego. Lewica uciekła w stronę neoliberalizmu. A ludzie uciekli od lewicy. I wpadli w ramiona populistycznych narodowców Le Pena, Haidera czy braci Kaczyńskich, a część do klasycznej socjalistycznej lewicy i postkomunizmu w stylu Róży Luksemburg oraz nowych ruchów ekologicznych. Można dodać: i zdołali tym formacjom nadać kształt socjalny. Zarzuty wobec PiSu, że to socjaliści nie biorą się znikąd.
Kipienie lewicowego wulkanu – tworzenie się i obumieranie nowych formacji (Die Linke, Polska Lewica i im podobne), topnienie lewicowych szeregów, odchodzenie i powroty znaczących nazwisk (w Polsce są to Miller, czy Oleksy) – zwiększa jedynie chaos na lewicy. Nie mamy tu do czynienia z wartością dodaną – tworzeniem idei, czy dostosowywaniem tradycyjnych idei do nowej rzeczywistości – a jedynie z powierzchownym fermentem.
Zarzuty bezpodstawne? A co z kulturą? Co z oświatą? Co z ideami obywatelskiego uczestnictwa w życiu publicznym? Co z ruchami spółdzielczymi? Czy nie jest przypadkiem tak, że te idee podejmują dziś bądź lokalne grupy społeczne lub też politycy prawicy? Redaktor Krzemiński pisze wprost: Sarkozy cytuje Marksa i bierze do swego rządu na ministra spraw zagranicznych byłego trockistę. Bawarska CSU wyprzedziła w żądaniach interwencjonizmu państwowego i gwarancji socjalnych schroederowską SPD o lata świetlne …
Myślenie o lewicy w Polsce sprowadza się do wskazywania na formację pokomunistyczną. Nasza lewica formułuje radykalne hasła antyklerykalne, feministyczne, homoseksualne – robi to radykalnie i nachalnie. Myśląc o lewicy myślimy o PZPR, o SLD. Myślenie przeciętnego obserwatora polityki polskiej nie biegnie dalej.
Myślę, że lewica nie odrodzi się poprzez radykalizowanie swoich postaw i poglądów. Nie odrodzi się nawet poprzez odwoływanie się do lat Polski międzywojennej i przepisywanie tamtejszych kalek do współczesności. Wędrując po świecie polityki spotkałem mnóstwo ludzi, którzy myślą o lewicy – i jest to całkiem spore grono. Ale marzą oni o takiej lewicy, która odniesie się do aktualnych problemów gospodarczych i społecznych. I wyrażanych w sposób spokojnej debaty. Na lewicę, która zbuduje kompromis pomiędzy rynkiem a bezpieczeństwem socjalnym, która zbuduje sojusz wielu środowisk wokół konkretnych problemów. Prawica w polskich warunkach przyjmuje postawę oblężonej twierdzy, szukania spisków, tak więc możliwości budowy szerokich sojuszy ma lewica. Rozumie to środowisko „Krytyki Politycznej”, ale jest ono jeszcze zbyt małe, by mogło mieć wpływ na realną politykę.
Centrolewica ani nie jest motorem zmian, ani hamulcem, ani nie jest symbolem akcji, ani reakcji. Ani to, ani owo. A dlatego znajduje się w kryzysie egzystencjalnym– pisze Adam Krzemiński. To jednak, czy lewica wyrwie się z tego kręgu niemożności, zależy od niej samej.
Inne tematy w dziale Polityka