Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
75
BLOG

Do czego prowadzi lekceważenie natury...

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Polityka Obserwuj notkę 13

Powodzie nawiedzające od czasu do czasu Polskę nie są żadnym zaskoczeniem. Zmiany w środowisku, które tworzą ekstremalne zjawiska przyrodnicze są obserwowane od pewnego czasu.

Skala powodzi obserwowanej obecnie w Polsce to suma czynników stanowiących naturalne rozmiary zjawiska, jakim jest powódź, ale również potężnych zaniedbań, błędów i ewidentnie skandalicznych decyzji ludzkich. Nie myślę tu nawet o rwących się wałach przeciwpowodziowych, ale o zaniedbaniach systemowych.
 
Podstawowym problemem skutkującym potężnymi konsekwencjami w przypadku powodzi to fatalne planowanie przestrzenne. Dotyczy to zarówno lokalizacji obiektów budowlanych na terenach zalewowych, jak i przebiegu linii wałów przeciwpowodziowych.
 
Znamy w Polsce przypadki lokalizowania całych osiedli – najgłośniejsze we Wrocławiu i Opolu – na terenach, które jeszcze „za Niemca” były wskazywane jako tereny zalewowe. Wylanie wody na takie „naturalne” obszary zalewowe, które są jednak zabudowane, potęguje skalę zagrożeń powodziowych.
 
Wały powodziowe są traktowane – nie wiedzieć dlaczego – jako stuprocentowa gwarancja powstrzymania wody powodziowej i samorządy lubują się w wydawaniu zgód na zabudowę terenów w bliskim ich sąsiedztwie. Prowadzenie wału przeciwpowodziowego nie znosi statusu terenu zalewowego obszarów położonych poza wałem. Przerwanie wałów powodziowych na takich terenach przynosi katastrofalne skutki.
 
A że wały przeciwpowodziowe bardzo często są lokalizowane zbyt blisko koryt rzecznych, zabudowa terenów poza wałami potęguje skalę zjawiska.
 
Innym problemem jest nadmierna regulacja rzek – bez pozostawiania obszarów do swobodnego wylewania – jak również prostowanie i betonowanie koryt rzecznych, betonowanie nabrzeży. Takie inwestycje w wielu miejscach powodują przyspieszony spływ powierzchniowy i siła „uderzenia” fali – a więc i więc siła niszczenia – jest większa.
 
Rzeka w naturalnym korycie mogąca się szeroko wylewać, swobodnie meandrująca, wody prowadzi spokojniej.
 
Problem przeciągających się budów – bądź dotąd niezrealizowanych – zbiorników retencyjnych potęguje chaos i skalę problemu.
 
Argumenty przyrodników, nawołujących do zrównoważonego planowania gospodarki wodnej (która musi uwzględnić bardziej przyrodnicze sposoby planowania, jak się okazuje, bardziej przyjaznych samemu człowiekowi) spotykają się z lekceważeniem, ale i jawną wrogością tych, którzy chcą otoczenie rzek i zbiorników widzieć po swojemu, którzy w ekologii widzą – jak najbardziej błędnie – blokadę rozwoju.
 
To, do czego prowadzi lekceważenie natury, widać obecnie na południu Polski.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Polityka