Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
178
BLOG

Co z tym Paetzem?

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Polityka Obserwuj notkę 15

W cieniu rozgrywającej się kampanii wyborczej, w Poznaniu rozgrywa się inny spór. O wiarygodność Kościoła. Chodzi o powracającą sprawę abp. Juliusza Paetza.

Przypomnieć warto, że na skutek oskarżeń o molestowanie kleryków abp. Paetz został zdymisjowany w 2002r. Od tamtego czasu ma zakaz przewodniczenia liturgii i został odsunięty od innych czynności przynależnych biskupowi.
 
Tenże, niezrażony tymi ograniczeniami – jak gdyby nigdy nic – od początku swej kary i dymisji nie przestał być aktywny. Zamieszkał obok Katedry, chadza na znaczące uroczystości, często widywać go w roli koncelebrującego przy wielu znaczących mszach. Był widoczny na uroczystościach pogrzebowych pary prezydenckiej i innych ofiar smoleńskiej katastrofy. Chciałoby się zapytać, o co chodzi?
 
Poznańscy, choć nie tylko, katolicy są kompletnie pogubieni. Pamiętają okoliczności, w jakich musiał odchodzić, a z drugiej strony muszą widywać – nawet jeśli nie chcą – go na publicznych uroczystościach kościelnych. Padają stwierdzenia – anonimowo – o „wrzodzie na ciele Kościoła”, o „skandalu”, o „nieporozumieniu”, o „wstydzie” … I nic. Ci, co się przyzwyczaili do jego obecności, bezradnie machają rękoma, ci, którzy wierzą w jego winę, są zniesmaczeni. I co? I nic. Żadnej reakcji.
 
Choć ostatnio reakcja była. Za sprawą ustępującego niebawem kardynała Re, który skierował na ręce Paetza i abp. Stanisława Gądeckiego – obecnego metropolity poznańskiego – list, w którym … No właśnie, problem tkwi w interpretacji jego zapisów. Jedni twierdzą, że jest to potwierdzenie niewinności bp. Paetza, inni wyjaśniają, że to tylko prośba o rozważenie zdjęcia z niego zakazów. Na to nałożyła się wrzawa związana z dymisją ordynariusza poznańskiego. Gądecki odchodzi, czy nie odchodzi – przelatywało pytanie przez Poznań.
 
Zaczęło się mozolne prostowanie i niezbyt zręczne wyjaśnianie. Że Gądecki nie rezygnuje, nie podaje się do dymisji, że list kardynała Re nie skutkuje rehabilitowaniem Juliusza Paetza, a jest jedynie pytaniem o możliwość cofnięcia niektórych zakazów. Zrobiła się wrzawa, w której zagubieni katolicy poczuli się jeszcze bardziej pogubieni.
 
Wina tego zamieszania, niestety, całkowicie leży po stronie Kościoła. Tego lokalnego, poznańskiego, jak i tego „światowego”, watykańskiego. Nigdy dotąd nie zostały podane wprost powody wyrzucenia z tronu biskupiego bp. Paetza, co ten wykorzystał (i wykorzystuje nadal) do tłumaczenia, że jest niewinny. Biskup Gądecki jest sam sobie winien całej zaistniałej sytuacji, godząc się wielokrotnie na obecność bp. Paetza w swoim towarzystwie (najgłośniejsze przypadki to msza w rocznicę Poznańskiego Czerwca’56, czy uroczystości Bożego Ciała). Ponadto, pozwolił na jego pozostanie w Poznaniu. To wszystko spowodowało, że apb Paetz, będąc niezwykle aktywnym, mógł bez przeszkód wydeptywać ścieżki do różnych instytucji i osób w watykańskiej administracji. To spowodowało, że zaczęły pojawiać się listy papieskie – przygotowywane przez watykańskich urzędników – do Paetza w okazji święceń kapłańskich, a to inne życzliwe gesty ze strony wysokich kurialistów Watykanu.
 
Ludzi nie interesują żadne niuanse watykańskiej dyplomacji i złożoność kościelnego języka. List kardynała Re nie mógł być jego indywidualną inicjatywą. Nie było może oficjalnej zgody jakiejkolwiek instytucji Watykanu, ale nie było też zakazu, co Re – kolega Paetza – wykorzystał. I na koniec swojej posługi na stanowisku prefekta Kongregacji ds. Biskupów postanowił mu się przysłużyć. Mętne tłumaczenia wszystkich aktorów kościelnego tygla nie tylko zamazują rzeczywisty obraz sytuacji, ale zaczynają wzbudzać wściekłość tych, którzy o winie Paetza są przekonani.
 
Kościół katolicki pogrąża się w fali zarzutów o seksualne wykorzystywanie podopiecznych, płynących z całego świata. I jeśli nawet, wiele z nich nie jest prawdziwych (a wykorzystujących tendencję do powszechnego bicia Kościoła), to plątanie się przy sprawie Paetza z pewnością nie pomaga mu w poprawieniu wizerunku. Przepraszam, ale za śmieszne uznaję oczekiwanie od samego Juliusza Paetza, że usunie się w cień. Nie zrobił tego dotąd, nie zrobi i teraz.
 
Jedynym rozwiązaniem jest stanięcie „wobec prawdy”: jeśli biskup Paetz jest winny, trzeba natychmiast odsunąć do od wszelkiej aktywności publicznej, ogłosić publicznie co robił, a następnie zażądać wyprowadzenia się z Poznania. Jeśli nie, dać mu się oczyścić z zarzutów.
 
Unikanie zdecydowanych kroków uczy – przepraszam za mocne słowa – krętactwa. I obniża wiarygodność Kościoła.
 
 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Polityka