Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
27
BLOG

Niezwykła lekcja polityki

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Polityka Obserwuj notkę 2

Tragedia smoleńska dawała niezwykła szansę na zmianę polityki krajowej, na zmianę stylu jej prowadzenia. Szybko okazało się, że to nadzieja złudna.

 
W przeciwieństwie do większości polityków i publicystów, ja wierzę w autentyczną przemianę Jarosława Kaczyńskiego. Tragedia, jaka go spotkała, mogła moim zdaniem doprowadzić do rewizji wielu poglądów, a przede wszystkim zachowań. I cieszyłem się, że takowa nastąpiła.
 
Z tym większym zdziwieniem i dezaprobatą obserwuję liczne ataki i próby sprowokowania go do pokazania „starego Kaczora”, do powrotu do postawy konfrontacji i walki ze wszystkimi.
 
Wyniki wyborów prezydenckich pokazały jednak, że atmosfera walki do niczego nie prowadzi, a o mało co doprowadziła do przegranej marszałka Bronisława Komorowskiego. Umówmy się, że 5-procentowa różnica pomiędzy nim a Jarosławem Kaczyńskim, to nie jest dla PO powód do radości. W nocy, z niedzieli na poniedziałek – przez godzinę – lider PiS przeważał nad Komorowskim prawie 4 punktami procentowymi. W Platformie, podejrzewam, zrobiło się gorąco i duszno.
 
Wybory prezydenckie pokazały zresztą wiele ciekawych spraw. I myślę, że dla polityków powinny być powodem niezwykłej pokory i przedmiotem długich analiz.
 
Inaczej niż wielu komentatorów uważam, że prawie równy wynik obu kandydatów nie powinien być traktowany jako pretekst do wzmacniania podziału na „Polskę Komorowskiego” i „Polskę Kaczyńskiego”, a raczej powodem do zrozumienia, że w polskim narodzie występują dwie równoważne wizje rozwoju naszego kraju, różne aspiracje Polaków i różne pragnienia. I że wysiłek nowego prezydenta powinien by skupiony na próbach ich łączenia. Rozumianych nie jako okazji do anektowania „Polski PiS” przez „Polskę PO”, a znajdowania wspólnych elementów i obszarów. Hasło „Prezydent wszystkich Polaków” mogłoby być traktowane dosłownie – jako swoistego rodzaju misja do wykonania w najbliższych pięciu latach.
 
Na Platformie spoczywa teraz ogromny ciężar i odpowiedzialność. Mając wszystkie znaczące instytucje polityczne – rząd, sejm, senat, urząd prezydenta – może rządzić (prawie) samodzielnie. I nie będzie mogła za rok powiedzieć, że „prezydent blokował”, ani nawet to, że „mieliśmy za mało czasu”. Wszak z obietnicami przyspieszenia reform i wykorzystania korzystniej sytuacji – akceptacji prezydenta Komorowskiego dla reform – szła do tych wyborów. Ale odpowiedzialność PO też będzie polegała na próbie zrozumienia intencji tej części narodu, która głosowała za Kaczyńskim.
 
Zrozumienie dla elektoratu prawicy powinno być obowiązkiem prezydenta Komorowskiego, gdyż przyznaje się do tych idei tylko 5 procent mniej Polaków. Ta kiepska wygrana Komorowskiego powinna też być poważnym ostrzeżeniem dla „polityki nienawiści”, którą niektórzy politycy PO i ich satelici ostatnio uprawiali: myślę tu np. o pośle Januszu Palikocie, czy Stefanie Niesiołowskim, ale i o Władysławie Bartoszewskim, Andrzeju Wajdzie, czy o Tomaszu Lisie.
 
Ten ostatni – z niezrozumiałą dla mnie zawziętością – w ostatnim „Wproście” ogłosił w tekście Tak czy owak wojna napisał m.in.: Wybierając naszego prezydenta, w gruncie rzeczy decydowaliśmy o tym, jakiej chcemy w Polsce wojny …Zaiste, zadziwiająca to retoryka. Zamiast spokojnej pracy na rzecz kraju, życzymy sobie wojny: jądrowej (w przypadku prezydentury Kaczyńskiego), albo konwencjonalnej (za prezydentury Komorowskiego). Rozumiem dziennikarzy – jest wojna i ostry spór, są tematy. Ale czy bezwiednie z tę retorykę muszą wpisywać się politycy? Moim zdaniem, słabą wygraną Komorowski może zawdzięczać agresywnym wypowiedziom swojego otoczenia: Bartoszewskiego (o hodowcach zwierząt futerkowych), a Wajdy o wojnie domowe.
 
Słaba, proszę Państwa, to wygrana. Tylko pięć procent, chociaż politykę PO wsparły dominujące media opiniotwórcze. Wszak TVN, Gazeta Wyborcza, Wprost, TOK FM, Radio Zet, czy Polityka bardzo mocno się zaangażowały w promocję Komorowskiego, a jednocześnie dyskredytowały wizję Polski rysowaną przez PiS. I co? I tylko 5 procent różnicy.
 
Ale i obóz Jarosława Kaczyńskiego musi wiele zrobić, by uwiarygodnić swą nową drogę. Przegrana lidera PiS to mimo wszystko efekt tlącego się strachu przed ideą IV RP rysowaną jako konfrontację i walkę i rugowanie na siłę innych poglądów. Tak, jak pisałem na początku – wierzę w zmianę postawy Jarosława Kaczyńskiego, ale jest cała masa ludzi, którzy za grosz temu nie wierzą, a traktują ją jako sprytny chwyt marketingowy.
 
Tak więc, z wielką ostrożnością politycy PiS winni poruszać się w przestrzeni publicznej. I uważać co mówią, a przede wszystkim jak mówią. Muszą pamiętać, że atrakcyjność poglądów prawicowych nie polega na wygłaszaniu ich z zaciśniętą pięścią i nienawiścią w oczach. Muszą pamiętać, że liczni wrogowie tylko czekają na potknięcia lidera PiS i innych polityków tej formacji.
 
By poglądy prawicowe były atrakcyjne nie wystarczy najlepsza nawet prezentacja świetnej Joanny Kluzik-Rostkowskiej, muszą być jeszcze głoszone konsekwentnie. Błędem Kaczyńskiego była zbyt socjalistyczna retoryka końca kampanii. Jak to mówią liczni obserwatorzy, poszedł w tym za daleko. I wypadł niewiarygodnie.
 
Ważne dla pisowskiej prawicy jest sformułowanie na nowo programu ideowego i polityczno-gospodarczego. Myślę, że wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego zdradzają idee, które mogłyby stanowić nową wykładnię polityczną jego formacji. PiS ma teraz trochę czasu na podjęcie decyzji, czy wracać do idei IV RP, czy ją porzucić – sądzę jednak, że nadszedł czas, by formować idee poza szablonami dzielącymi scenę polityczną przed 10 kwietnia. Tylko wtedy odejdziemy od wąskiego postrzegania sporów politycznych w Polsce, na rzecz zupełnie nowego rozdziału w polskiej polityce.
 
Polska polityka dostała od Polaków niezwykłą lekcję. I od polityków teraz zależy na ile ją zrozumieli. Wybory samorządowe już za kilka miesięcy, a parlamentarne za rok – czasu za dużo nie ma.
 
 
 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka