Krzyż jako symbol nienawiści. Krzyż jako symbol obłudy i dwulicowości. Krzyż jako znak kłamstwa, brutalności i wrzasku. Krzyż jako oręż wojenny. Taki oto obraz krzyża zaprezentowali pod Pałacem Prezydenckim katolicy spod znaku „komitetu obrony krzyża”.
Afera związana z przenoszeniem krzyża – ustawionego przez harcerzy w spontanicznym geście solidarności z ofiarami katastrofy smoleńskiej – ukazała najgorsze emocje szarpiące Polaków.
Takiej dawki nienawiści i eksplozji najgorszych instynktów społecznych nie mieliśmy dotąd chyba nigdy. Byłem zapewne jednym z wielu, którzy na widok tego, co się działo w Warszawie, otwierali szeroko usta w bezgranicznym zdumieniu. Nie da się spokojnymi słowami, bez żadnych emocji, oddać swoich emocji, które targają człowiekiem po tym co tam się działo. Symbol zgody, łączenia, miłości, oddania jednego za innego, został splugawiony w sposób niewyobrażalny. Przez ludzi, którym piana nienawiści zasłaniała przytomne widzenie świata.
Żadnymi argumentami nie da się wytłumaczyć zachowania ludzi, którzy atakowali kordony straży miejskiej w jakimś zapiekłym zdziczeniu. W obronie krzyża? Przed kim? Przed księżmi, którzy pobożnie chcieli go przenieść do pobliskiego kościoła, by potem zabrać na pielgrzymkę do świętego dla katolików miejsca – Częstochowy? Przed harcerzami? Przed kim? Przed politykami PO? Widział ich tam kto? Przed antyklerykałami z SLD? Był tam choć jeden z nich?
Nie było żadnej obrony krzyża, był atak. I festiwal najgorszych postaw.
Konflikt wokół krzyża na Krakowskim Przedmieściu okazał słabość wszystkich aktorów tego sporu. Słabym okazał się prezydent Bronisław Komorowski, który popełnił kolejną – po wielu popełnianych podczas kampanii wyborczej – gafę, zupełnie bezmyślnie ogłaszając wyniesienie krzyża spod Pałacu Prezydenckiego.
Wielką niegodziwość popełnili politycy PiS, którzy świadomie judzili i jątrzyli od początku całej tej sprawy. Nie miejmy złudzeń, apel władz politycznych tego stronnictwa o pozostawienie krzyża pod Pałacem sprzed kilku dni na dobre rozjątrzył i tak zaogniony już konflikt. Jakże obłudnie zabrzmiały apele zatroskanych partyjnych bossów, którzy nocą ogłosili konieczność pozostawienia go tam po pielgrzymce, a jak doszło co do czego, żaden z nich nie pojawił się w tłumie. Pytam się: gdzie byli „katoliccy” politycy PiS-u kilkanaście miesięcy temu, gdy z tej partii wyrzucany był Marek Jurek za obronę rzeczywiście katolickich postulatów obrony życia nienarodzonego?
Kompletnie zawiódł Kościół katolicki, który przyjął wygodną dla siebie postawę: nie jesteśmy stroną konfliktu. Biskupi i inni hierarchowie wielokrotnie zajmowali głos w sprawach bezczeszczenia krzyża w trakcie różnych performance’ów, a gdy doszło do potrzeby ogłoszenia swojej opinii w sprawie rzeczywiście poważnej, gdy pojawiło się ryzyko splugawienia tego świętego dla chrześcijan symbolu, strachliwie skryli się za urzędników prezydenckich. Kościół hierarchiczny nie pierwszy raz pokazał, jak bardzo boi się ludu. A lud – czy chcą tego purpuraci, czy nie – wykorzysta tę słabość jeszcze wielokrotnie.
Słabością okazał się samorząd warszawski, który naprzeciw rozwydrzonego tłumu posłał garstkę wystraszonych strażników miejskich. Co ci biedni młodzi oficerowie zrobiliby, gdyby pod Pałacem doszło by rzeczywiście do fizycznej przemocy ze strony współczesnych krzyżowców? Oglądając obrazki różnych telewizji wyraźnie widać, że było o krok od wielkiej tragedii … Pani Prezydent Stołecznego Miasta Warszawy, co ma Pani na swoje usprawiedliwienie?
Klęskę poniosło państwo, które ustami ministra Michałowskiego ogłosiło odwrót od decyzji przeniesienia krzyża do kościoła akademickiego. Oto państwo – a więc i rząd, a więc i rządząca PO – wystraszyło się agresywnej gawiedzi i zmieniło pod naciskiem tłumu decyzje w błahej w gruncie rzeczy sprawie. Czyż taka tchórzliwa postawa nie jest znakomitym zaproszeniem dla ekstremistów różnych kolorów do organizowania jeszcze większych zadym?
Żal mi tylko harcerzy, młodych ideowych ludzi, którzy chcieli dobrze, a zostali wmontowani w politykę w najgorszym jej wydaniu. Stali się dosłownie pionkami w wojnie między PO a PiS-em zarówno parę dni temu, gdy wygłaszali opinie o konieczności uhonorowania zmarłych tragicznie ofiar i zostali wykorzystani jako strona konfliktu, jak i teraz, gdy z dobrymi intencjami przybyli na Krakowskie Przedmieście, by godnie ten krzyż przenieść do kościoła, a zostali wystawieni do wiatru przez wystraszonych urzędników.
Żal mi harcerzy, ludzi, którym się wpaja zasady dobrego polskiego i chrześcijańskiego wychowania, a którzy musieli wysłuchiwać pod krzyżem najgorszych obelg i wyzwisk. Żal mi harcerzy z ZHR i z ZHP, którzy zademonstrowali niezwykłą jedność, mimo ideowych różnic odróżniających oba te związki, choć nie mieli dookoła żadnych zachęcających przykładów.
Jest taka biblijna przypowieść o Jezusie, który wypędza z kościoła handlarzy. Myślę, że gdyby taka sytuacja miała miejsce w obecnych czasach, Chrystus rozpędziłby towarzystwo na Wiejskiej, a Jego Ojciec gromami strzelałby w pierwszej kolejności do chrześcijańskich posłów …
Inne tematy w dziale Polityka