Absurdalna „walka o krzyż” pod Pałacem Prezydenckim nie ma swojego końca. Nie tylko nie udało się doprowadzić do przeniesienia go do kościoła. Nie pozwolono też zabrać go do Częstochowy. Mało tego, krzyża zaczyna się używać do walki wcale nie religijnej.
Polskę obiegła informacja o inicjatywie jednego z poznańskich radnych osiedlowych, który na trawniku między blokami na jednym z osiedli postawił krzyż z napisem „Krzyżu święty, wyrwij ze szponów szatana nasze boisko sportowe”. Chciał w ten sposób – jak mówi – naświetlić problem zagrożenia zabudową przez dewelopera wolnego placu przeznaczonego na boisko.
Teraz dowiadujemy się, że w Sosnowcu w walce przeciwko budowie supermarketu mieszkańcy też chcą postawić krzyż, wyjaśniając: „No i niech ktoś spróbuje wjechać z ciężkim sprzętem budowlanym na miejsce, w którym krzyż stoi. Kto by się odważył go tknąć? - Skoro akcja obrony krzyża była skuteczna w Warszawie, może będzie skuteczna także w Sosnowcu” (Gazeta Wyborcza, 6 sierpnia 2010).
Zaczyna się dziać coś bardzo niedobrego – „wzór” warszawski zaczyna być opacznie traktowany i używany, symbol krzyża trywializowany i wykorzystywany w obronie partykularnych celów. Nie twierdzę, że mieszkańcy poznańskich, czy sosnowieckich osiedli nie mają racji w swojej walce (bezsensowne zagęszczanie osiedli i stawianie bez opamiętania nowych supermarketów psuje strukturę przestrzenną miast), jednak używanie krzyża w takich celach zaczyna być, delikatnie mówiąc, dziwne.
Krzyż zaczyna być traktowany nie jako symbol wiary i przesłania chrześcijaństwa, ale zaczyna być zamieniany jako miecz, którym można okładać innych. Miecz, który zaczyna być wygodnym orężem do walki z przeciwnościami losu. I to przez ludzi, którzy wiarę w Boga deklarują.
Oznacza to, że w Polsce zaczyna się trywializować wiarę chrześcijańską. Oznacza to, że statystyki mówiące o dominującym udziale katolików w społeczeństwie to czysta fikcja. To wszystko oznacza także i to, że kościół instytucjonalny zaczyna przypominać kolosa na glinianych nogach, że biskupi zaczynają tracić realny kontakt z wiernymi, a wierni zaczynają traktować Kościół bardzo instrumentalnie.
Warto więc postawić sobie pytanie o jakość polskiego chrześcijaństwa. Jak będzie wyglądało starcie cywilizacji chrześcijańskiej z liberalną w momencie, gdy taki konflikt rozgorzeje na dobre w Polsce. Czy nastąpi szybkie wyrugowanie chrześcijaństwa z przestrzeni publicznej na wzór hiszpański, czy katolicy będą w stanie obronić swoje kulturowe status quo. Obserwując dzisiejsze „walki o krzyż”, a tak naprawdę „walki z użyciem krzyża”, chrześcijanie mogą się obawiać najgorszego. Społeczności lokalne używające krzyża przeciwko deweloperom i marketom zupełnie nic nie rozumieją z istoty chrześcijaństwa i przesłania krzyża. Nie oni więc będą bronić Kościoła i wiary przed „bezbożnymi”.
Przy tym wszystkim dziwi mnie milczenie Kościoła. Skandaliczne zachowania „obrońców krzyża” pod Pałacem Prezydenckim, a teraz używanie krzyża w walce o byle co (stosując rangę symboliki chrześcijańskiej do spraw przyziemnych) prosi się wręcz o zajęcie zdecydowanego stanowiska. Wszak nie tak ma wyglądać zwiększony udział świeckich wiernych w życiu Kościoła.
Inne tematy w dziale Polityka