Osiedle Natura B …, Wymarzone osiedle w …, Osiedle przy rezerwacie, Architektura z duszą, Dom o jakim marzysz, Osiedle Słoneczne … – takie i podobnie brzmiące ogłoszenia i hasła reklamujące bajeczne domy, praktycznie codziennie są publikowane w prasie.
Deweloperzy prześcigają się w wymyślaniu haseł zachęcających przeciętnego zjadacza chleba do zakupu ich mieszkań. Oferta deweloperska jest dziś rzeczywiście bogata – obejmuje zarówno mieszkania o najróżniejszych standardach i wielkościach, apartamenty z ciekawym widokiem i najróżniejsze domki budowane w najróżniejszych miejscach.
Liczba firm deweloperskich zwiększa się z roku na rok, zwiększa się też ilość oferowanych mieszkań. W tej zawziętej konkurencji deweloperzy ścigają się na ceny, atrakcyjne standardy, ale również na wynajdywanie najciekawszych miejsc, w których każdy z nas mógłby zamieszkać.
Stąd też pojawiające się reklamy oferujące domy i mieszkania w spokojnych miejscach o niezwykłych walorach krajobrazowych i przyrodniczych. Deweloperzy kuszą hasłami: Tak chciałbyś mieszkać …; Wypoczywaj. Zarabiaj. A… Apartamenty w M. 150 m od plaży; Ostatnie komfortowo wyposażone apartamenty w P. (10 km od K.;, Jedna z 5 najpiękniejszych nieruchomości nad wodą. Unikalna lokalizacja…; P. Inwestycje. Apartamenty najbliżej morza. Ekskluzywne apartamenty. Prestiżowa lokalizacja z bezpośrednim dostępem do morza; Nie do poznania! 3 pokoje z ogrodem przy lesie za … tys. zł; Osiedle Natura B…; To jasne jak słońce! Zamieszkamy w Słonecznym Zakątku!; R. Rezydencje Nadmorskie; Apartamenty na klifie; Nietuzinkowe położenie, atrakcyjne projekty budynków; Apartamenty nad morzem …; Inwestycja położona na mierzei między Morzem Bałtyckim a …;
Przeglądając te oferty, rzeczywiście oszałamiające i atrakcyjnie brzmiące, popada się w smutną refleksję, że zdecydowana większość tak formułowanych ogłoszeń to zaproszenie do … dewastacji przestrzeni.
Myślę, że deweloperzy w duży stopniu powodują degradację niezwykle urokliwych miejsc. To poważny zarzut i przykra konstatacja. Cóż jednak sądzić o budowie zwartego kompleksu mieszkaniowego tuż nad jeziorem? Jak inaczej odnieść się zabudowywania urokliwych fragmentów polskiego Wybrzeża grodzonymi osiedlami i betonowanymi powierzchniami?
Oferta lokalizowania domów z 3-pokojowymi mieszkaniami z ogrodem przy lesie to nic innego jak „podchodzenie” zwartej zabudowy na skraj być może urokliwego lasu, który dotąd służył całej okolicy, a obecnie – z racji bliskości budynków – ten walor straci.
Zabudowywanie klifów, czy mierzei nadmorskich jest dla nabywców rzeczywiście atrakcyjne. Ale tylko i wyłącznie dla nich. Deweloperów nie interesuje szczęście „społeczeństwa”, on dbają o dobro swoich klientów. I po prawdzie, nikt do nich pretensji z tego tytułu mieć nie może.
Osiedle przy rezerwacie to nic innego, jak początek jego (rezerwatu) końca. Powstające przy nim nowe osiedla (bo na jednym bloku to się zazwyczaj nie kończy) zakłócają naturalny cykl ekologiczny. I w konsekwencji rezerwat staje się, w najlepszym przypadku, przyosiedlowym parkiem. Tak deweloperzy wykończyli „Rezerwat Żurawiniec” w Poznaniu.
Ktoś, kto ma szansę spędzać wakacje w popularnych miejscowościach turystycznych z przerażeniem konstatuje masową zabudowę terenów nad jeziorami, nad morzem, nad rzekami. Tereny, które jeszcze niedawno były miejscem wypoczynku, plażowania, biwakowania, obecnie stają się działkami budowlanymi. Bezmyślnie tnie się lasy, niweluje naturalne wzniesienia terenu, by móc postawić domy.
Deweloperzy w zdecydowanej mierze dokonują świadomego oszustwa. Skoro bowiem oferują domy przy rezerwacie, z niezwykłym widokiem na morze o nietuzinkowej lokalizacji mają świadomość, że tę samą ofertę (niekiedy tuż obok) proponuje jego konkurencja. Albo – i to też się zdarza – ten sam deweloper planuje postawienie drugiego i kolejnych budynków, nie informując nabywców mieszkań w pierwszym. I tak, zamiast słonecznego osiedla czy najpiękniejszej lokalizacji nad wodą powstają ciągi osiedli, w których „spokój” i „odpoczynek” to pojęcia umowne. Zamiast tego jest hałas jeżdżących po osiedlu aut, jest smród i kurz i wrzaski sąsiadów z sąsiednich, zbyt blisko zlokalizowanych, bloków.
Pamiętam oburzenie grupy mieszkańców jednego z powstających w Poznaniu osiedli, którym oferowano piękne widoki. Mieli na 2 lata. Potem ten sam deweloper postawił przed ich oknami nowe domy. I tak skończyły się marzenia o pięknych widokach i spokoju. Na nic zdały się głośne protesty.
Jednak nie tylko deweloperzy są winni takiemu procederowi. Tak samo winne, a przy tym bez wyobraźni, są władze samorządowe., które w imię łatwego zarobku, bez opamiętania wydają pozwolenia na budowę, w miejscach do tego się nie nadających.
W efekcie tnie się lasy nadmorskie, stanowiące naturalna zasłonę przed wichurami i sztormami. Betonuje się szerokie połacie gruntów będące naturalną gąbką, co potęguje skalę coraz liczniejszych powodzi. Deweloperzy na skutek błędnych decyzji urzędników samorządowych zabudowują tereny podmokłe naruszając sieć hydrologiczną.
Władze samorządowe kierują się dziwnym przeświadczeniem, że w ten to sposób powiększają ofertę turystyczną (i nie tylko) swoich gmin. Nie zważają na to, że likwidują obszary, które w poprzednich latach były magnesem dla turystów. Żadna to przyjemność wypoczywać nad jeziorem w sąsiedztwie kilkudziesięciomieszkaniowego osiedla.
Pomijam jawne przypadki korumpowania urzędników przez deweloperów – to przypadki skandaliczne. Myślę tu o braku wyobraźni – wszak „przepełnienie turystyczne” gmin zaczyna wywoływać zjawisko ucieczki szukających spokoju w inne miejsca.
Zabudowa obszarów należy dla najgorszego rodzaju zagrożeń dla przestrzeni i środowiska. Wyregulowanej rzece można ponownie nadać naturalny bieg, brudne jezioro można oczyścić, nawet wycięty las można odtworzyć, jednak zabudowanej osiedlami przestrzeni nie da się uratować. Takie zniszczenia są trwałe i praktycznie nieodwracalne.
Do rangi skandalu urasta znikomy procent gmin posiadających miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego. To dowodzi, że zabudowa w wielu wypadkach jest prowadzona wedle własnego uważania urzędników i „na oko”. Zapisana w prawie „zasada dobrego sąsiedztwa” tak naprawdę jest „zasadą szkodliwego okradania przestrzeni”. Nie jestem w stanie wyjaśnić, jakie argumenty przemawiają za budową wysokiego apartamentowca w pobliżu parku, dla którego „dobrym sąsiedztwem” jest wysoki hotel, jedyny wysoki budynek w okolicy, który bezsensownie góruje nad niską zabudową dzielnicy.
W Polsce, w wielu wypadkach, doszło do niebezpiecznego sojuszu deweloperów z samorządowcami, którzy ochoczo wykrzykują o „nawiedzonych ekologach” lub „ekoterrorystach”, a sami są odpowiedzialni za zniszczenia przestrzeni.
Mam nadzieję, że liczne ostatnio przypadki zmywania i zalewania bezsensownie zlokalizowanych budynków będą ostrzeżeniem dla tych, którzy za ład przestrzenny są odpowiedzialni. I że dzięki temu zostanie zahamowana wielka grabież terenów, które do zabudowy absolutnie się nie nadają.
Mam taką nadzieję …
Inne tematy w dziale Polityka