Niektórzy publicyści, zwłaszcza ci bardziej prawicowi, upodobali sobie stawianie Kuby Wojewódzkiego jako synonimu bezguścia, bezideowości, lansu, nihilizmu, bezmyślności, w najlepszym wypadku zbyt lekkiego, bezrefleksyjnego, stylu życia. Czy zasłużenie?
Kuba Wojewódzki, dziennikarz, publicysta i – jak o sobie mówi – aktor teatralny jest wielkim showmanem. Jego Kuba Wojewódzki Show to teatr jednego aktora, w którym goście są atrakcyjnym, ale jednak dodatkiem. Jest to człowiek, który różnymi wygłupami jest w stanie skupić całą uwagę na sobie. I robi to inteligentnie, skoro zapraszani nie mają o to do niego żalu.
Ten program wypromował Wojewódzkiego bardzo mocno – a udało mu się to po udanym (w znaczeniu autopromocji) udziale w jury konkursu Mam talent. Program zdobył liczną widownię dzięki samemu Wojewódzkiemu, ale też za przyczyną różnych gości. Bywali tam piosenkarze, pisarze, sportowcy, modelki i modele, ludzie mediów, a nawet politycy. Każdy z nich uznawał, że pojawiła się okazja do wypromowania siebie. Stąd też nie dziwiła obecność wielkich aktorów, ale i początkujących pisarzy, polityków lewicy, ale i prawicy (i to nawet katolickiej). Nie ma w tym nic złego – każdy z programów pokazuje różne charaktery, oblicza, postawy i idee. Dzięki temu możemy poznawać różne osobowości i różne poglądy na życie.
Znam opinie, że Wojewódzki zeszmaca gości i całkowicie olewa jakiekolwiek ideały. Czyż nie jest jednak tak, że goście sami się pchają do programu? Przecież zapraszani znają konwencję każdej takiej rozmowy i sami się na to godzą. Gdzie więc „szmacenie”? Kuba Wojewódzki ma oczywiście swoją filozofię życia, którą od biedy można by nazwać liberalną, jednak potrafi je konfrontować z poglądami odmiennymi. Dowodem na to jest obecność posłów LPR oraz tych, którzy w programie potrafili głośno wyrazić przywiązanie do wiary i Boga.
Kuba Wojewódzki Show to prawda o celebrytach. Prawda nawet bolesna. Jeśli ktoś oglądał jego wywiad z Tomaszem Kammellem (jak się to pisze?), wie jak go potraktował – z całą bezwzględnością zarzucając mu koniunkturalizm i lansowanie się. Kiedy w rozmowie z Raczkowskim kazał mu jeszcze raz wsadzać polską flagę w psie odchody (słynny rysunek w Przekroju), sprawdzał jego odwagę. Kpiny Kazimiery Szczuki z kółek różańcowych Radia Maryja i jej założycielki to jej inicjatywa, nie gospodarza, choć to jemu się dostało. Wojewódzki więc obnaża słabości celebrytów, pokazuje ich prawdziwą twarz, konfrontując ją ze sztuczną okazywaną na pokaz. Potrafi jednak z inteligentnych osób inteligencję wyciągnąć na światło reflektorów. Skąd zatem ta konserwatywna niechęć do Kuby Wojewódzkiego?
Zarzuca mu się bezczelne traktowanie uczestników programu Mam talent. Ale czy naprawdę wszyscy mają talent? Czy jednak nie musi znaleźć się ktoś, kto powie wprost, że ten lub ta jednak go nie mają? Bezczelnie? A czy nie jest przypadkiem tak, że ci, którzy program oglądają, pozwalają sobie na odważniejsze teksty osądzające znacznie gorzej występujących? Skoro więc widzowie czynią to bez pardonu, dlaczego Wojewódzkiemu zarzuca się bezczelność?
W ostatnich tygodniach gniew ludu skupił się na jego słynnej piosence stworzonej po tragedii smoleńskiej – wykonywanej z Michałem Figurskim – w której śpiewają … po trupach do celu, po trupach do celu, każdy chce leżeć na Wawelu … Moim zdaniem obaj przegięli, ale bardzo szybko zorientowałem się, że podobne opinie, w równie ostrej tonacji, wygłaszają inni komentatorzy polskiej rzeczywistości. I co? I cisza. Proszę mi powiedzieć, jak jest różnica między ową piosenką a np. wypowiedzią Agnieszki Holland, która w wywiadzie dla Wprostmówi tak: …już mają Wawel, już mają powstanie warszawskie[oryginalnapisownia], teraz chcą mieć Pałac Prezydencki. Za chwilę się okaże, że to nie wystarcza, bo ta bestia jest strasznie żarłoczna … Holland jest OK., a Wojewódzki be? Zresztą, na marginesie pisząc, cała awantura wokół krzyża obnażyła żenujący poziom debaty publicznej po obu stronach sporu. Na tym tle, wypowiedzi, ba, cała publicystyka Kuby Wojewódzkiego nie są żadną rewelacją. Można rzec – standard.
Stawianie Wojewódzkiego w roli dyżurnego straszaka nie robi na nikim żadnego wrażenia. „Mohery” jego programów nie oglądają i nie słuchają, a młodzi uwielbiając jego styl za nic mają konserwatywne nawoływania. Zresztą sam Wojewódzki na straszaka w ogóle się nie nadaje, skoro zwolennicy będą głośno przypominali o jego udziale w kształtowaniu muzycznego profilu festiwalu jarocińskiego, czy chociażby fakt promowania w jego programach młodych talentów muzycznych. Wojewódzki jako osoba ze świata kultury i sztuki nie pasuje do żadnej roli odniesienia w świecie polityki, nawet, gdy wygłasza swe parapolityczne (ideowe) poglądy.
Jeśli więc konserwatyści chcą być bardziej skuteczni w stawianiu za wzór lub antywzór, powinni sięgnąć do lepszych, bardziej politycznych wzorców, a Kubę Wojewódzkiego zostawić w spokoju. Tym bardziej, że wielu z nich jego programy ogląda z zainteresowaniem.
Inne tematy w dziale Polityka