Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
1705
BLOG

Licealne zagrywki Jarosława K.

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Polityka Obserwuj notkę 59

Wielu publicystów odmawia Jarosławowi Kaczyńskiemu miana poważnego polityka; niektórzy uważają, że skończył się jako lider poważnej formacji politycznej. Nie chcę dołączać do grona politycznych recenzentów prezesa PiS-u – coraz mniej rozumiem mechanizmy rządzące polską polityką.

Chcę zwrócić uwagę na degradację Jarosława Kaczyńskiego jako faceta. To co ten człowiek wygadywał w wywiadzie dla Newsweeka (3.10.2010) o szefowej swojego sztabu wyborczego, wykracza daleko poza oceny polityczne. Po ludzku są one po prostu niesprawiedliwe i niesmaczne. A mi aż noga w gipsie zdrętwiała ze zdziwienia.
 
Joanna Kluzik-Rostkowska jest jedną z bardziej wyraźnych osobowości Prawa i Sprawiedliwości. Nie jest ortodoksyjną wyznawczynią twardej linii PiS (cokolwiek to dziś oznacza), a traktowana jako liberał (cokolwiek to znaczy). Wystarczy jednak, by być uznawana za gorszą wobec polityków konserwatywnych, nadających dziś linię tej formacji. Cokolwiek to znaczy, gdyż takie pojęcia jak „konserwatyzm”, „liberalizm” w ustach pisowców należałoby poddać dokładnej analizie. Ale nie o tym chcę pisać …
 
Jarosław Kaczyński, w trakcie kampanii wyborczej chwalący działania Joanny Kluzik-Rostkowskiej, uznający jej pomysły – wszak uczestniczył w przedsięwzięciach jej pomysłu – nawet dziękując jej wylewnie podczas wieczoru wyborczego, nagle zmienił ton. I niesmacznie zaatakował.
 
Pomijam przemyślenia na temat politycznego kształtu tej kampanii, zmroziły mnie jednak opinie prezesa o autorce jego niewątpliwego sukcesu. Na pytanie redaktorów Newsweeka czy był autorem pomysłu, by Kluzik-Rostkowska była szefową jego kampanii, odpowiedział, że nie i dodał: Początkowo sądziłem, że Joanna będzie raczej tylko twarzą kampanii, bo jest rzeczywiście wyjątkowo urocza. Później ona zapragnęła być realnym szefem i na to też przystałem, choć byłem jej postawą zaskoczony… Tymczasem sama zainteresowana potwierdza, że osobiście Kaczyński zaprosił ją do współpracy.
 
Nie dość, że nie potrafi wyjaśnić (nie chce) o co dokładnie chodzi, ale i sugeruje, że popełniła jakiś błąd, o którym też nie mówić. Zachowanie licealisty – coś wiem, ale wam nie powiem. I dalej: Jeśli kto ma ogromny urok osobisty, to powinien występować w telewizji, ale niekoniecznie podejmować decyzje organizacyjne w kampanii. I w swoim stylu poinstruował posła Ziobrę, jak ma atakować sztab wyborczy.
 
Słów brakuje, by oddać rozczarowanie postawą jednego z największych przywódców polskiej prawicy – człowieka, który ma swoje absolutne zasługi w budowie części współczesnej sceny politycznej, człowieka, który był premierem polskiego rządu, który ma wpływ na ogromną część polskiej opinii publicznej.
 
Opinia o Joannie Kluzik-Rostkowskiej: ładna, czytaj głupia; atrakcyjna, czytaj niezdolna do decydowania o ważnych sprawach, wpisuje się w ciąg dziwnych wypowiedzi o Polsce, polityce i sprawach społecznych. Nie rozumiem, jak człowiek, który o mało nie wygrał właśnie dzięki oczernianej dziś szefowej sztabu, tak łatwo dziś daje sobie wmówić, że przegrana jest jej winą.
 
Joanna Kluzik-Rostkowska dla wielu sceptyków prawicy była jednym z niewielu magnesów, który przyciągał do głosowania na Kaczyńskiego, dla wielu ludzi była (jest!) symbolem tego, że prawica potrafi normalnie mówić o wielu sprawach. Ludzkie oblicze prezesa PiS, człowieka zasadniczego, ale i kulturalnego, mającego swoje poglądy, które potrafi wygłaszać spokojnie – to dzieło właśnie Rostkowskiej! I to ona właśnie dzisiaj pada ofiarą wymyślonych, głupawych opinii, w gruncie rzeczy obraźliwych, wymyślonych jeśli nie przez Kaczyńskiego, to przez jego obecnych doradców i wyznawców twardej linii.
 
Do ust ciśnie się pytanie: dlaczego? Dlaczego Jarosław Kaczyński tak bezpardonowo atakuje swoją, jakby nie było, niedawną ulubienicę? No przecież nie dlatego, że zepsuła prezydencką kampanię wyborczą, bo ta była udana. Czy dlatego, że odmówiła firmowania jako wiceprzewodnicząca partii nowej, przyznać trzeba, irracjonalnej polityki PiS? Może trochę racji ma Piotr Zaremba, który w najnowszym Tygodniku Powszechnympróbuje wytłumaczyć, dlaczego popadła w niełaskę: Bo w jednym z pierwszych sejmowych głosowań po wyborach nie chciała podnieść ręki przeciw Grzegorzowi Schetynie jako marszałkowi, tłumacząc, że to jej dawny kolega z NZS?[…] Bo w wywiadach nie chciała się domagać, aby Tusk i Komorowski odeszli z życia publicznego? Wszystko to było sprzeczne z logiką wojny[…] Więc wszystkie atuty Kluzik-Rostkowskiej: że się przyjaźni z wieloma dziennikarzami, że marszałek Schetyna (podobno) osobiście la niej dopuścił na porządek dzienny PiS-owską ustawę o przedszkolach czy że trudno ją atakować, skoro ma znakomite stosunki z lewicowymi elitami – nie tylko schodzą na plan dalszy. One stają się obciążeniem.
 
Współczuję Joannie Kluzik-Rostkowskiej, bo rozumiem jej położenie i odczucia: zrobiła wielką robotę i stała się niepotrzebna – to niestety dość częsta postawa w polskiej polityce na wszystkich szczeblach.
 
Spodziewałem się, że Kaczyński i obecnie kierownictwo PiS będą mocno atakowały swoich przeciwników politycznych – taka obecnie natura polskiej polityki – jednak nigdy nie spodziewałem się, że ofiarą histerii, w jaką obecnie wpadli dotknie kobietę z najbliższego otoczenia! Są publicyści, którzy prześcigają się w udowadnianiu degradacji politycznej Jarosława Kaczyńskiego. Myślę, że obraźliwe słowa Kaczyńskiego – powszechnie uznanego adoratora kobiet – dowodzą jeszcze jednego: że i wobec nich jest nieszczery...
 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (59)

Inne tematy w dziale Polityka