Po kilkunastu latach zaangażowania w politykę przyszedł czas się z nią pożegnać. Niedawno żegnałem się z Radą Miasta Poznania, dzisiaj żegnam się z całą polityczną aktywnością.
Prawie 18 lat zaangażowania w politykę to szmat czasu. Nie chcę się tego okresu wypierać i zaprzeczać swemu zaangażowaniu w politykę. Świadczą o tym choćby liczne artykuły prasowe, które prezentowały moje wystąpienia podczas różnych wydarzeń politycznych, wystąpienia na konferencjach prasowych.
Mam świadomość, że polityka dzisiaj to synonim wszystkiego, co najgorsze w życiu publicznym, a ranga zawodu polityka (prawie) sięgnęła dna. Ja miałem jednak szczęście w polityce wiele się nauczyć, poznać wielu wspaniałych ludzi. Udało mi się poznać mechanizmy zarządzania państwem i skalę potrzeb naszego państwa. Myślę, że to bezcenne doświadczenie, które może się przydać w każdym zawodzie.
Poznałem też, a właściwie „poznałem się” na ludziach, którym zaufałem, a którzy z czasem okazali się beznadziejnymi typami, choć głośno zapewniali o swojej przyjaźni – to też cenne, choć smutne doświadczenie.
Trudno dziś określić, na ile polityka mnie wypisała, a na ile sam się z niej wypisałem. Moje rozstanie z polityką to dłuższy cykl – pierwszy zawód poczułem, gdy okazało się, że lokalni liderzy próbują ze swoich przybocznych robić mięso armatnie i wysuwać ich na pierwszą linię frontu, gdy sami mieli deficyt odwagi. No bo jak inaczej nazwać namawiania (rozkazy?) atakowania przeciwników na sesjach Rady Miasta Poznania tylko w imię „potrzeby” walki ze swoimi przeciwnikami? Albo próby sterowania głosowaniami w Poznaniu z Warszawy?
Z polityki zacząłem się wycofywać, gdy okazało się, że wymaga ona niweczenia przyjaźni pozapolitycznych. Gdy się okazało, że w pewnym kręgu ludzie zaczynają na siebie spoglądać tylko i wyłącznie przez pryzmat partyjnych etykietek. Nawet, gdy jeszcze parę lat wcześniej zasiadali w jednej formacji. To niezwykle zatruwa międzyludzkie relacje.
Nie ukrywam, że przez paręnaście lat byłem zaangażowany po prawej stronie sceny politycznej. Ale też nie ukrywam, że w wielu sprawach na prawicy się zawiodłem. I w wielu sprawach przestałem jej po prostu wierzyć. Mogę dziś powiedzieć, że moje poglądy ideowe i światopogląd uległy pewnej zmianie. I traktuję to, w przeciwieństwie do innych, za coś normalnego, z czego nie mam potrzeby się tłumaczyć.
Kończę swoje aktywne zaangażowanie w politykę, ale nie odmawiam sobie prawa do własnych poglądów i chodzenia na wybory. Co to, to nie … Nie odmawiam sobie prawa do komentowania bieżących spraw politycznych, poszczególnych zachowań i postaw polityków. Taki jest przywilej publicysty.
Może za jakiś czas do polityki będzie mi dane powrócić, albo zmuszą mnie, lub zachęcą, do tego nieznane mi dziś okoliczności – oduczyłem się mówić „nigdy”.
Żegnam się z polityką, ale nie żegnam się z działalnością publiczną i społeczną. Ochrona środowiska, regionalizm, czy kultura to przecież obszary życia publicznego, w które można się angażować poza polityką.
Dziś się cieszę, że swoją aktywnością polityczną (której formą była działalność w Radzie Miasta Poznania) udało się zrealizować sprawy duże (np. budowany poznański system gospodarki odpadami, realizowany program inwestycji wodno-ściekowych, czy program rewitalizacji sakralnych i innych zabytków w mieście, odnowione obiekty sportowe i oświatowe), jak i małe (przez 12 lat zaangażowania w Radzie Miasta Poznania to podjętych przeszło 600 interwencji osób i instytucji).
To był dobry czas. Dzisiaj nastał moment zajęcia się innymi sprawami. Politykę zostawiam tym, którzy są w stanie – mam nadzieję – wnieść do niej nowe doświadczenie.
Inne tematy w dziale Polityka