No to wiemy w Poznaniu (prawie) wszystko. Prezydentem Poznania ponownie został Ryszard Grobelny. To jest go czwarta kadencja – trzecia z powszechnych wyborów.
Wiemy też jaka jest sytuacja w Radzie Miasta Poznania – wygrała Platforma Obywatelska zajmując 17 foteli, za nią Klub Radnych Ryszarda Grobelnego – 8, potem PiS – 7 i SLD – 5. Ryszard Grobelny, choć prezydentem, nie zdołał wprowadzić takiej ilości radnych, by zapewnić sobie większość w sprawowaniu władzy w mieście. No bo jeśli nawet udało by się doprowadzić do współpracy z SLD, to da to zaledwie 15 mandatów w 37-osobowej Radzie.
Z PO będzie trudno zważywszy na pierwsze, bardzo emocjonalne, wypowiedzi szefa klubu radnych tego ugrupowania w noc wyborczą, który mówił o „miażdżącej przewadze” PO w Radzie Miasta i o „żółtej kartce” dla prezydenta miasta. Rzecz w tym, że PO „miażdżącą” przewagę straciła, tracąc bezwzględną większość z poprzedniej kadencji (miała 19 mandatów, co dawało jej pozycję monopolisty), a Grobelny pokonał kandydata PO – dobrego zresztą Grzegorza Ganowicza – relacją 66:33. W bastionie Platformy, jakim jest Poznań, jest to zadziwiające.
W pierwszych dniach będziemy mieli zatem do czynienia z napinaniem mięśni każdej ze stron – walka teraz idzie o przewodnictwo w Radzie Miasta, o obsadę komisji. Pojednawczy ton szefa prezydenckiego klubu radnych, Wojciecha Wośkowiaka, mówiącego o przyjętej zasadzie, że przewodniczącego Rady desygnuje największy klub, z pewnością będzie należał rzadkości.
Czy warto rysować potencjalne sojusze? Pewnie nie, ale skoro nalegacie… Scenariusz PO-KRG (klub prezydencki) – daje w sumie 25 mandatów koalicji – nie należy dziś do realnych, właśnie z racji napięć, jakie między Platformą a Grobelnym występują od dłuższego czasu. Wszak Ryszard Grobelny, jeszcze parę miesięcy temu kandydat na członka PO, ostatecznie na tej współpracy się sparzył i wystartował jako niezależny. PO szybko poszukała swojego kandydata, ale nie zdołała z nim wygrać – mało tego: jej przegrana jest już w Poznaniu szeroko komentowana.
Chciałoby się powiedzieć: szkoda. I w PO, i w KRG zasiadają osoby z niezwykłym zacięciem społecznikowskim, znawcy wielu tematów, którymi zajmuje się samorząd, osoby, które potrafią rozmawiać spokojem o ważnych sprawach.
Poza tym, tylko ten scenariusz daje szansę na bezproblemowe wdrażanie pomysłów władzy wykonawczej w Radzie i na nawiązanie realnej współpracy z prezydentem przy wprowadzaniu dobrych pomysłów radnych. Każdy inny jest scenariuszem konfrontacyjnym, gdyż KRG nie jest w stanie zapewnić sobie większościowej koalicji przeciwko PO. Za to PO może z łatwością zawiązać koalicję przeciwko prezydentowi. To oznacza, że prezydent może dysponować … opozycyjnym klubem w Radzie. I że w Radzie dojdzie do politycznego pata.
KRG-PiS (15 mandatów)? Niemożliwe, ale też i nieopłacalne. 15 mandatów nie daje żadnej większości, a poza tym – może przede wszystkim – PiS, by być wiarygodnym, musi być ostro antyprezydencki. Musi zatrzeć złe wrażenie i spowodować, że ludzie zapomną o kłopotach politycznych z poprzedniej kadencji (odejście kilku polityków, utworzenie również w Poznaniu stowarzyszenia Polska Jest Najważniejsza, rozłam w klubie radnych). Do Rady powrócił dawny senator Przemysław Alexandrowicz, jeden z najbardziej merytorycznych polityków tej formacji. Zasiada w niej również niezwykle sprawny Tadeusz Dziuba, niegdysiejszy wojewoda. Ale będą to samorządowcy antyprezydenccy. Poza tym PiS na starcie ma kłopoty – już się rozniosło, że w klubie nastąpił podział. Z takiego partnera zatem KRG niewiele będzie miał wiele pożytku.
Tak samo nieopłacalny jest układ KRG-SLD. Daje tylko 13 mandatów i nic więcej. SLD może chciałoby korzystać z owoców takiej współpracy, ale dziś nie jest pewne, czy wygrają tam tendencje pro-, czy antyprezydenckie.
KRG-SLD-PiS? Daje 20 mandatów w Radzie Miasta. Problemem jest jednak postawa radnych PiS, o czym nieco dalej, i ryzyko, że ta krucha koalicja, dająca większość raptem 2 radnych
No to pójdźmy w scenariusze odwrotne: klub prezydencki jest w opozycji w Radzie. PO-PiS (24 mandaty) to potencjalnie układ większościowy, ale pewne nierealny ze względu na ogólnopolską tendencję wzniecania nienawiści do siebie i straszenia wewnątrz PiS Platformą jako strasznym potworem. Z drugiej zaś strony, nie wiadomo, czy poznańskiemu PiS dalej do PO, czy do prezydenta. Konflikt wewnątrz klubu radnych PiS może mieć właśnie takie podłoże – jedni będą kategorycznie przeciwni Grobelnemu uznając, że trzeba zablokować jego działania, inni pewnie przekonują, że potrzebna jest współpraca. Ci drudzy mają dziś w razie czego małą tratwę ratunkową w postaci stowarzyszenia „Polska Jest Najważniejsza”, którego poznańscy posłowie już zdaje się rozpoczęli umizgiwania się do prezydenta miasta. Nie jest to miłość dozgonna, bo poseł Jacek Tomczak, lider PJN w Poznaniu, wobec prezydenta wielokrotnie już w przeszłości miewał stany „od nienawiści do miłości” i odwrotnie.
PO-SLD? Daje 22 mandaty i większość Radzie. PO już dojrzała do tego, by z politykami lewicy tworzyć samorządowe sojusze programowe, ale nie wiadomo, czy chce tego SLD. Układ większościowy w Radzie Miasta nie daje Sojuszowi nic poza wiceprzewodniczącym Rady (którego i tak dostanie) i obsadą ważnych komisji – jednak bez jakichkolwiek funkcji w urzędzie i wokół prezydenta. Poza tym, jak pisałem wcześniej, nie wiadomo jaka tendencja wygra w SLD. Odpowiedź na to pytanie pojawi się dopiero w przyszłym roku.
Układ PiS-SLD, jakkolwiek możliwy do realizacji ze strony PiS (w Wielkopolsce są już znane poparcia polityków SLD przez radnych PiS) jest jednak trochę kosmiczny, bo kompletnie pozaprogramowy i nic nie dający. 12 mandatów? Co to za większość?
Jest jeszcze jeden możliwy scenariusz: wielkiej koalicji KRW-SLD-PO, w której łącznikiem byłoby … SLD. Układ dający 30 mandatów to władza wszechpotężna, trwale współpracująca z prezydentem i wzajemnie się nakręcająca. Taki sojusz byłby możliwy tylko wtedy gdyby okazało się, że wzajemne animozje pomiędzy PO a prezydentem opadają. Wyobrażam sobie, że skłóconych radnych PO i KRG godzi SLD i zachęca do rozpoczęcia rozmów i dobru miasta. Taki sojusz byłby ciekawy też z innego względu: każdy z jego uczestników stawia akcent na inne sfery – byłaby to więc koalicja różnorodna, odnosząca się w swoim działaniu do różnych sfer.
SLD byłby dobrą przeciwwagą dla zbyt liberalnych pomysłów PO i KRG. Byłyby więc to rządy z pewną atencją na sprawy społeczne. KRG wnosiłby do takiej współpracy walor merytorycznego zaangażowania i dostępu do prezydenta, PO siłę napędową i również merytoryczną. Byłyby to rządy silne i mogące przeforsować wiele zagadnień w mieście.
Jak się potoczy życie polityczne w poznańskim samorządzie, tego w tej chwili nie wiadomo. Mogą pojawić się w ostatnim momencie czynnik tu w ogóle nie brane pod uwagę. Rzecz w tym, by gorące spory między sobą radni skutecznie przetworzyli w dobrą energię dla miasta.
Inne tematy w dziale Polityka