Eksplodująca histeria wokół „problemu śląskiego”, wzmagająca się (ponownie) histeria wokół tragedii smoleńskiej, coraz agresywniejsze wyskoki PO na PiS i PiS na PO są przepowiednią coraz bardziej zawziętej wojny pomiędzy głównymi siłami politycznymi w kraju.
Dzisiaj nie ma już niewinnych; nie ma walki szlachetnej PO z agresywnym PiS, ani szlachetnego PiS przeciwko zdradzieckiej PO; nie ma dziś walki ideałów – dzisiaj mamy do czynienia z bezwzględnym starciem, na śmierć i życie, pełnym nienawiści i zaciśniętych pięści. Wszyscy są zbrukani, sponiewierani, opluci.
Nie wiedzieć dlaczego owa wojna została nazwana polsko-polską. Polska i polskość powinny być na tyle święte dla polityków – wszak wszyscy oni podobno o tę Polskę i polskość walczą – że używanie tych pojęć w takim kontekście powinno być uznane za świętokradztwo.
Nie rozumiem też dlaczego wojna ta została nazwana plemienną – wszak na przykład wiele indiańskich plemion preryjnych z Ameryki Północnej, tocząc niegdyś swe wojny, nie zabicie uznawały za największy sukces, a dotknięcie wroga w walce i powrót żywym do wioski.
Tak czy inaczej, do potocznego słownika zaczyna przedostawać się wiele pojęć i określeń kompletnie nieadekwatnych do nazwania tej najzwyklejszej rozróby, z jaką zaczynamy mieć do czynienia w okresie kampanii wyborczej.
I co gorsza, każdy kto nie ma ochoty się w nią włączyć zostaje napiętnowany jako zdrajca i pachołek PO lub (zamiennie) PiS. Nie można dzisiaj być bezstronnym obserwatorem, komentatorem polskiej sceny politycznej, bo natychmiast będzie się określanym jako przydupas Kaczyńskiego lub (zamiennie) Tuska.
Każdy, kto ma poglądy konserwatywne, ale wypowie choć jedno słowo aprobaty dla jakiegokolwiek liberalnego pomysłu, zostanie okrzyknięty zdrajcą sprawy narodowej; każdy kto ma poglądy liberalne, ale wyrazi akceptację dla jakiejkolwiek konserwatywnej refleksji, będzie zakwalifikowany do obozu endecji, wstecznictwa i pisowskiej rozróby. Nie można dzisiaj być członkiem PO i popierać czegokolwiek lub kogokolwiek z PiS, tak jak nie można być dzisiaj pisowcem i uznawać za mądre cokolwiek z programu PO.
Matko moja spójrz przez okno, wszędzie śmierć i krew; Idzie wojna, idzie wojna, idzie krwawa rzeź, rzeź, rzeź! – śpiewała Siekiera i Strachy Na Lachy. Nie ma przebaczenia, nie ma hamulców, nie ma jeńców. Jest wojna, tylko ofiary. Każdy głos rozsądku, każda próba wyjaśnienia czegokolwiek natychmiast jest zagłuszana dzikim wrzaskiem politycznych żołnierzy po obu stronach frontu.
Dzisiaj nie można ze spokojem, niepolitycznie, ocenić nawet występów ludzi w programach rozrywkowych, bo dostaje się łatkę zwolennika takiej lub innej linii politycznej. Oczywiście, że nawiązuję do występów niejakiego Wolwowicza – nikt dzisiaj nie mówi o artystycznej stronie występu, dobra, czy zła, wszyscy skupiają się na „wątku patriotycznym” i wokół tego bije w bębny wojenne.
Takie histeryczne stawianie sprawy nie ułatwia rozwiązania tajemnicy katastrofy smoleńskiej, takie podejście do polityki niepotrzebnie nadmuchuje nieistotne w skali kraju problemy działania Ruchu Autonomii Śląska (albo działają zgodnie z konstytucją, albo nie – i należy ich zdelegalizować).
Winni są i ci z PO, i ci z PiS. Po równo. Walczą partie z pnia „Solidarności”. W śmiertelnym uścisku zwarły się stronnictwa mieniące się chrześcijańskimi. Nie ma już ideałów Sierpnia’80, nie ma idei wspólnej walki o wolność i chleb; brukane są idee, o które walczyli w Poznaniu w ’56, na Pomorzu w ’70, w Radomiu w ’76.
Nie idee kształtują dziś polską politykę, a histeria; nie zasady, a pałkarstwo. Życie polityczne zaczyna przypominać stadionowe rozróby. Jeśli mamy skłonność nazywania agresywnych kibiców mianem „pseudokibiców”, to może miejmy też odwagę określić co niektórych „pseudopolitykami”? Z zakazem stadionowym, yyy, znaczy się zakazem parlamentarnym, włącznie.
Inne tematy w dziale Polityka