Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
141
BLOG

Brak idei nową ideą?

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Polityka Obserwuj notkę 0

Wydaje się, że świat jest podzielony na dwa generalne obozy: szeroko rozumianego konserwatyzmu i szeroko rozumianego liberalizmu. Oto naprzeciw siebie stają moce świata religii, konserwatywnych idei i postaw oraz siły liberalnego zła i nihilizmu.

To oczywiście podział bardzo umowny, bo w każdym z tych wielkich pojęć mieści się wiele nurtów i odcieni. Stąd np. te wszystkie opcje narodowo-katolickie, chrześcijańsko-demokratyczne i inne (po „prawej” stronie) i socjal-liberalne, liberalno-demokratyczne i podobne (po „lewej” stronie).
 
Jednak pomiędzy tymi głównymi nurtami można dostrzec pewną przestrzeń – wolną od jakichkolwiek obciążeń ideologicznych: spore całkiem grono ludzi i środowisk, które stronią od polityki, uciekają od próby kwalifikowania do jakiejkolwiek z tych grup.
 
Wiem, że nie jest to grono reprezentatywne i może niezbyt duże, ale jednak dostrzegalne – myślę tu o tych ludziach, których spotkałem na SevenFestival, w Jarocinie, podczas krótkiej wizyty na Przystanku Woodstock. Jedynym tematem tabu w tych miejscach była polityka – ale zakaz mówienia o niej nie był wcale narzucony odgórnie, a stworzony sam z siebie przez tych ludzi. O polityce, poza śmiesznymi żartami, w ogóle nie było mowy. Nikt nie pasjonował się najnowszymi osiągnięciami któreś tam komisji śledczej, nikt nie interesował wypowiedziami premiera czy lidera partii opozycyjnych – nic, cisza.
 
Wręcz usłyszałem mimo uszu, że szkoda czasu, spotykając tak różnorodną grupę, rozmawiać o czymś, co jest generalnym gównem. W Węgorzewie było to kilka tysięcy ludzi, w Jarocinie przeszło 12 tysięcy, a Woodstocku – przeszło 700 tysięcy! Można rzec: całkiem poważny elektorat.
 
Ludzie stojąc w kolejkach po piwo, posiłek – nawet nie znając się – rozmawiali o swoich miastach, o swoich pasjach, o wrażeniach koncertowych, swych muzycznych inspiracjach. O wszystkim. O wszystkim poza polityką.
 
Rzesza ludzi "poza pollityką" jest jednak znacznie szersza i nie ogranicza się do festiwalowych gości - niektóre sondaże mówią o 35% społeczności deklarującej, że na wybory nie pójdzie!
 
Język polityki jest – jak się okazuje – kostyczny i niezrozumiały, by trafił do tych ludzi, którzy czytają na potęgę, piszą wiersze, potrafią w kilku barwnych słowach skomentować film. Język polityki jest dla nich zbyt ubogi i schematyczny.
 
Inną przyczyną jak sądzę – a to już zjawisko globalne – jest rozczarowanie wielkimi ideami. Socjalizm o twarzy Che Guevary, Lenina, Castro, Jaruzelskiego, Łukaszenki zbankrutował okrutnie: obnażone zostały jego wszelkie zbrodnicze oblicza i padł mit budowany na glinianych nogach; zawiódł także kapitalizm: wyzysk odbywający się w imię „wolnego rynku” w wielu krajach, bankructwa wielkich korporacji finansowych i banków pokazał wyraźnie, że i ten system nie jest tak idealny, jak głosili jego wyznawcy. Inna rzecz, że ojcowie-teoretycy kapitalizmu pewnie w grobach przewracają się na myśl o tym, co obecnie dzieje się w świecie.
 
Koniec końców powstaje pustka. W drastycznych formach przybiera ona obraz zbuntowanych przedmieść wielkich europejskich miast, które kipią niezadowolone z życia. Oczywiście, ideolodzy obu stron próbują ugrać swoje, tłumacząc na swą modłę genezę różnych wydarzeń. Nie da się jednak ukryć, że to bunt przeciwko wszystkim, przeciwko polityce, schematom myślowym i politycznym, zakłamaniu polityków…
 
I tak się zastanawiam, czy rozczarowanie polityką jako całą sferą życia publicznego, nie jest wyrazem generalnego rozczarowania ideami? By być uczciwym i prawnym, nie trzeba być „prawicą”, by być życzliwym i otwartym na ludzi, nie trzeba być „lewicą”. Czy mamy zatem do czynienia z nową formą społeczną w życiu publicznym? Czy brak idei nie jest może … nową ideą?
 
 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka