Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
355
BLOG

Tegoroczne Święto Niepodległości to jeden wielki wstyd

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Polityka Obserwuj notkę 7

Polska polityka jest nie tylko bezideowa, jest również beznadziejna i prymitywna. Wydarzenia z 11 listopada w Warszawie pokazały to w sposób dosadny.

 
Walczące ze sobą grupy rozwydrzonej młodzieży z prawicy i lewicy całkowicie wypaczyły sens rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918r. Uczestnicy Marszu Niepodległości atakujący dziennikarzy i policję i palących samochody są tak samo obrzydliwi jak lewacy goniący po ulicach i katujący ludzi tylko dlatego, że mieli polskie flagi narodowe.
 
Cała polska polityka poniosła intelektualną klęskę. Żadna ze stron nie zdołała zapanować nad emocjami swoich stronników. Obraz Święta Niepodległości to daleki od ideału widok walk „komunistów” i „faszystów”. Nie słyszałem i nie spodziewam się już żadnego poważnego głosu tłumaczącego ideowe postawy uczestników piątkowej zadymy w Warszawie. Bo żaden z nich, w obliczu tego co się stało w Warszawie, nie będzie wiarygodny. Nie było żadnej refleksji nad istotą święta, była tępa walka i idiotyzm.
 
Niespecjalnie mnie teraz interesują mętne tłumaczenia polskich polityków prawicy i lewicy, broniące zachowania swoich stronników i obrzucający się odpowiedzialnością za warszawskie zajścia. Jestem zawiedziony poziomem intelektualnym polskiej prawicy, która pozwoliła na profanację Biało-Czerwonej. Przez zachowanie łobuzów walczących z… No właśnie, z kim? Rozczarowały ugrupowania lewicowe, które tzw. blokadę wykorzystały do bicia ludzi na ulicach. Rozczarowało państwo, które pozwoliło zakapturowanym bandytom – nieważne którą stronę reprezentowali – bezkarnie chodzić po ulicach Warszawy i zgadzające się de facto na rozbój.
 
Prawica, która godzi się na dewastowanie polskich miast – ba, inicjuje takie akcje! – nie zasługuje na takie miano. Lewica zapraszająca niemieckie bojówki pokazuje swoje tchórzostwo i bezradność (analogia do Jaruzelskiego zapraszające do Polski sowieckie wojska do wsparcia akcji przeciwko „Solidarności” – bardzo wyraźna!).
 
Wiele słów zostało już powiedzianych przez reprezentantów obu stron, uczestników wydarzeń warszawskich i polityków. Wiele jeszcze zostanie powiedzianych. Żadne jednak, jak już powiedziałem, nie będą wiarygodne i warte uznania. To będzie spóźnione wyjaśnienie tego co się stało w Warszawie. Żałosne przerzucanie się odpowiedzialnością będzie jeszcze długo wypełniało polską przestrzeń publiczną. Na Facebooku trwa prześciganie się w udowadnianiu wzajemnych win – a to lewacy kopią faceta z flagą, Niemcy rzucający się na policję (dowody na winy lewackie), a to kibice kopiący policjantów (dowód na winy prawicowe), a to faceci podpalający samochody telewizyjne, a to facet próbujący wyciągnąć (!) racę z palącego się samochodu (jako dowód na powstrzymywanie antyprawicowych prowokacji). Dziecinada. I dowód na to, że niewielu niewiele zrozumiało.
 
Żałośnie brzmią deklaracje Seweryna Blumsztajna z Gazety Wyborczej, że zgromadzenie Kolorowej Niepodległej dzięki zdecydowanej i sprawnej akcji policji odniosło symboliczny sukces – obroniło Marszałkowską. I w dodatku blokujący wyszli z tego żywi. Mizernie wygląda opinia Artura Zawiszy, który twierdzi, że kiedy jedni w najlepsze clubbingują, inni są sztucznie oburzeni, a jeszcze inni palikotyzują się kontrkulturą, to młodzież spod znaku miecza Chrobrego wyznaje swą miłość Polsce. Osobliwie brzmią jego wspominki o zeszłorocznym Marszu Niepodległości, który był powszechnie zauważonym sukcesem organizatorów, gdzie biel i czerwień sztandarów, duch narodowego optymizmu, młodzieńcza bojowość połączona ze społeczną odpowiedzialnością stały się dobrze kojarzonymi obrazami pozostającymi  w wyobraźni społecznej… Istotnie, w tym roku nie ma się czym chwalić.
 
Żałośnie brzmią argumenty posła Roberta Biedronia, który o obrazie, jaki towarzyszył wydarzeniom 11 listopada, pisze, że był niezwykle stereotypowy i zafałszowany, bo przedstawiane są dwie, skrajne grupy, które spotykają się tego ważnego dla Polaków dnia, aby prowadzić barbarzyńską bitwę na ulicach Warszawy, atakując przy tym policjantów […]. A według niego spotkanie tych dwóch grup to jednak wstęp do poważnej dyskusji, która dopiero przed nami… Andrzej Smolar rozpaczliwie próbuje rozgraniczyć manifestacje prawicową od lewicowej: krwi i palonych samochodów było więcej po jednej stronie (w domyśle, prawicowej).
 
Takich beznadziejnych – wobec tego, co się wydarzyło 11 listopada w Warszawie – przemyśleń będziemy słuchać jeszcze długo. Ale prawda jest inna. Panie Blumsztajn, nie ma wygranej, nawet symbolicznej. „Blokada Marszałkowskiej” w obliczu tego, co się działo w stolicy, zakrawa na ponury żart. Panie Zawisza, jeśli tak jak 11 listopada ma wyglądać „wyznawanie miłości Polsce”, to ja za taką miłość serdecznie dziękuję. Wiele razy cytowałem, ale muszę przypomnieć raz jeszcze – jeśli ktoś przywołuje piękne jestem Polakiem, więc mam obowiązki polskie musi pamiętać też tę myśl Romana Dmowskiego: wszystko co polskie jest moje: niczego się wyrzec nie mogę. Wolno mi być dumnym z tego, co w Polsce jest wielkie, ale muszę przyjąć i upokorzenie, które spada na naród za to co jest w nim marne. Redaktorze Smolar, niestety trzeba postawić znak równości pomiędzy prawicą a lewicą w tym wypadku. Tu winne są obie strony. Pośle Biedroń (pośle Biedroniu?), obraz z 11 listopada nie był „stereotypowy” ani „zafałszowany” – to wszystko prawda, nawet jeśli Pańska wrażliwość na tym cierpi. Nie był to też żaden „wstęp do poważnej dyskusji”. To było zwykłe mordobicie.
 
Tegoroczne Święto Niepodległości to jeden wielki wstyd. Nie ma żadnego wytłumaczenia dla agresji, jaką serwowali nam „prawicowi patrioci” i „lewicowi bojownicy”. Wstydem są również tłumaczenia tych zachowań. Czym szybciej zapadnie cisza wokół tej sprawy i czym szybciej przyjdzie refleksja z obu stron, tym lepiej dla polskiej polityki i dla zwykłych obywateli. Amen.
 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka