Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
217
BLOG

Jak "zderzak" ze "zderzakiem". Rząd i ochrona środowiska.

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Polityka Obserwuj notkę 1

Nowy rząd Donalda Tuska otrzymał votum zaufania. Ministrowie zaprzysiężeni, zadania i uśmiechy rozdane. Nadszedł czas pracy. Pojawiły się już pierwsze komentarze dotyczące rządu jako całości, jak i poszczególnych ministrów. Ocenę polityczną ekipy Tuska pozostawiam politykom, ja na chwilę chcę zwrócić uwagę na nowego ministra środowiska.
 
Niestety ten resort nigdy nie był ministerstwem „pierwszego zainteresowania”, to znaczy – więcej emocji zawsze wywoływało stanowisko ministra gospodarki, spraw zagranicznych, czy nawet sprawiedliwości. Środowisko zawsze było gdzieś tam na końcu. Niesłusznie. Sprawy ekologii, czy szerzej: zarządzania środowiskiem, przestały być obszarem wąskich zainteresowań zawodowych, a stały się sprawą rangi cywilizacyjnej. Obecnie każdy obszar aktywności publicznej – począwszy od spraw rozwoju gospodarczego i przedsiębiorczości, poprzez zagadnienia rozwoju regionalnego, a na sprawach ochrony zdrowia (tak, tak) – musi uwzględnić sprawy środowiska.
 
Nie chcę komentować osoby nowego ministra środowiska. Nie jestem politykiem opozycji, który na zawołanie – nie znając człowieka – musi krytykować; nie jestem też politykiem koalicji, od którego oczekuje się – nie znając człowieka – ślepego popierania. Mam komfort oceniania – krytycznie lub pochlebnie – ministra po jego decyzjach i działaniach.
 
Dając mu umowne votum zaufania, nie mogę jednak wyzbyć się pewnych obaw. Mam bowiem na uwadze tło takiej decyzji i pierwsze opinie samego premiera. Marcin Korolec to dotychczasowy podsekretarz stanu w Ministerstwie Gospodarki. To, według lepiej poinformowanych, niezwykle pracowity znawca tematyki energetycznej i klimatycznej. Pracowitość jest niezwykłym atutem, znawstwo problematyki klimatyczno-energetycznej również, ale…
 
Nominacja na ministra środowiska człowieka ze sfer energetyki i ochrony klimatu to potencjalne przesunięcie środka ciężkości z problematyki typowo środowiskowej i przyrodniczej na zagadnienia gospodarcze. Samo to nie jest przekleństwem, pod warunkiem, że Korolec skupiając się na globalnych zagadnieniach klimatycznych nie zapomni o przyziemnych obszarach ochrony środowiska: ochronie wód, powietrza, ochronie przyrody itp.
 
Atutem pochodzenia zawodowego nowego ministra jest to, że bardzo płynnie (mam nadzieję!) wejdzie w zagadnienie porządkowania gospodarki odpadami. Wieloletnie zapóźnienia natury technicznej i prawnej spowodowały, że do pilnego uregulowania najbardziej palących problemów pozostały niecałe dwa lata. Niespełnienie ich oznacza poważne kłopoty dla rządu i samorządów i perspektywę płacenia potężnych kar finansowych na rzecz Unii Europejskiej. Przypomnę, że mamy uchwaloną „na ostatnią chwilę” nową wersję ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminie, regulującą zasady budowania systemów gospodarki odpadami, ale nie mamy znowelizowanej ustawy o odpadach. W slangu znawców tematyki: mamy „ustawę-córkę”, a nie ma „ustawy-matki”.
 
Ale to nie jedyny problem. Niezwykle ważne jest przyspieszenie wdrażania nowego modelu zarządzania gospodarką wodną i ochrony wód, ochrony przeciwpowodziowej poprzez m.in. implementację Ramowej Dyrektywy Wodnej i nowej dyrektywy powodziowej. To również sprawy ochrony powietrza, ale nie tylko w kontekście ograniczenie emisji CO2 i całej polityki klimatycznej, ale również bardzo „przyziemnych” problemów ograniczania „niskiej emisji” (ze źródeł punktowych i liniowych), czy sprawy emisji siarki, NOx-ów itp.
 
Innym niezwykle ważnym zagadnieniem są sprawy ochrony przyrody. Nie tylko ustalenie krajowej sieci ochrony przyrody (w tym Natura 2000), ale i np. pozanaturowych terenów wodno-błotnych (zagadnienie z pogranicza ochrony przyrody i gospodarki wodnej), ustabilizowania spraw planowania przestrzennego mającego wpływ na środowisko, ale i zarządzanie krajowymi zasobami naturalnymi i wprowadzenie przyrodniczych standardów w procesie inwestycyjnym.
 
Kończy się bieżący okres finansowania w polityce unijnej 2007-2013. Przed nami nowy okres obejmujący lata 2014-2010. To stawia przed Ministerstwem Środowiska wyzwania ze sfery organizacji i zarządzania. Jak będzie wyglądała struktura zarządzania i finansowania środowiska, jak ukształtuje się system wdrażania nowej perspektywy finansowej, jak będzie wyglądać ostateczny kształt Strategii Bezpieczeństwo Energetyczne i Środowisko (czy nadmiernie zdominują ją zagadnienia gospodarczo-energetyczne, ile „wywalczy” sfera środowiskowa)?
 
Pytań i zagadnień do rozstrzygnięcia jest jeszcze więcej. Minister Korolec zapewne zna ogrom zadań, jakie przed nimi stawia życie. Wypada mu życzyć powodzenia, ale…
 
Pojawiają się obawy, czy aby nominacja „ministra gospodarczego” do resortu środowiska nie jest wstępem do stopniowej likwidacji Ministerstwa Środowiska, albo rozmontowywania jego kompetencji? Czy rząd chce sprawy typowej ochrony środowiska i ochrony przyrody na bok?
 
Bardzo źle zabrzmiał fragment expose premiera o tym, że Ministerstwo Środowiska „nie może być zakładnikiem Greenpeace’u”. Bardzo źle, bo to oznacza, że szef rządu żyje w fałszywym przeświadczeniu, że wszyscy dotychczasowi ministrowie byli zakładnikami Zielonych (to swoistego rodzaju votum nieufności ministrowie Nowicki i Kraszewski!). Również dlatego źle, bo to może oznaczać, że nowy rząd Tuska odmawia ekologom dobrych intencji i prawa do komentowania poczynań jego ministrów. Nie chciałbym, by „odchodzenie od bycia zakładnikiem Greenpeace’u” oznaczało lekceważenie np. problemów ochrony przyrody. Jak zakończyła się tak konfrontacja PiS ze środowiskami kwestionującymi naruszanie niezwykle cennej doliny Rospudy pamiętają jeszcze wszyscy.
 
Niech premier Tusk i minister Korolec pamiętają, że uwzględnianie spraw środowiska w każdym procesie inwestycyjnym jest po prostu naturalną potrzebą. Bezsensowne napinanie mięśni i szukanie okoliczności do konfliktu jest po prostu niepotrzebne.
 
Premier Tusk zapowiedział, że obecny skład rządu to swoistego rodzaju „zderzaki”. Nie jest to zbyt wesoła perspektywa dla rządu, ministrów i spraw przez nich prowadzonych. To może oznaczać, że prace różnych ministerstw będą nakierowywane na zaspokojenie dobrego humory premiera, a nie załatwianie spraw jak należy. Obym się mylił.
 
Pojęcie „zderzak” w przyrodzie kojarzy mi się – z racji wielkości i siły – z żubrem. Ten zwierz też wymaga ochrony. Czy więc „zderzak” z rządu pomoże środowisku „zderzaka” w przyrodzie? Trzymam kciuki!
 
 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka