Polityka żyje dzięki wojnom, a politycy dzięki ofiarom, na które polują lub też, które składają na ołtarzu narodowej sprawy, jakkolwiek ją rozumieć. Walka polityczna nie uznaje takich pojęć jak „obiektywizm”, „kompromis” – liczy się to, kto komu jak szybko przyłoży.
Do takich refleksji po raz kolejny skłoniła mnie atmosfera wokół dwóch wydarzeń, którymi teraz żyje Polska. Świadczą o tym liczne komentarze, oświadczenia i wygłaszane stanowiska, wyrazy troski i oburzenia.
Sprawa jak najbardziej poważna – katastrofa smoleńska. Można było przewidziećod samego początku, że sprawa na długo podzieli Polaków. Wtedy, gdy to wszystko się wydarzyło, politycy gwałtownie zaczęli przerzucać się winami: a to intryga (otoczenia) premiera, a to naciski (otoczenia) prezydenta na pokładzie samolotu na szybkie lądowanie. Wątków bez liku. Jednym z nich był niezwykle kontrowersyjny pogląd, że osobą, która naciskała na załogę samolotu był gen. Błasik. Pomijam w tej chwili ewidentnie bezczelne zagrywki mediów i komentujących za nimi polityków – i odwrotnie – że generał był pod wpływem alkoholu.
Trzeba mieć niezwykle dużo odwagi, albo niesłuchanie mocne argumenty, by głosić tezy godzące w honor nie tylko tego człowieka, który zginął z resztą uczestników tego feralnego lotu pod Smoleńskiem, ale i członków jego rodziny, która w gremialnym wrzasku rozgorączkowanych przemądrzalców broniła dobrego imienia ojca, męża, wujka…
Odwagi wówczas nie brakowało, bo dowody – jak się okazuje – nie były aż tak silne. Najnowsze badania wykazują, że obecność generała Błasika w kokpicie nie jest już taka oczywista. I myślę – a rodzinie zmarłego serdecznie tego życzę – że w trakcie dalszych badań ta teza zostanie zakwestionowana. Myślę sobie, co zrobią wszyscy ci, politycy i dziennikarze, którzy tak ochoczo zwalali (prawie wyłączną) winę na generała. Czy stać ich będzie na jedno małe „przepraszam”?
Inny przykład – sprawa koncesji cyfrowej dla TV Trwam. Telewizja ojca Tadeusza Rydzyka nie dostała koncesji ze względów na niespełnienie kryteriów finansowych. Nie znam kształtu wniosku koncesyjnego i nie jestem w stanie powiedzieć, czy to koncesjonariusz ma rację, czy może racje są po stronie Rydzyka, który głośno oskarża Krajową Radę Radiofonii i Telewizji o dyskryminację i walkę z Kościołem.
To jest świadome, bardzo dokładnie zaplanowane działanie na szkodę Kościoła. To jest jeden z etapów szkodzenia Kościołowi, zresztą automatycznie jest to działanie na szkodę Polski. Dobre media doprowadzają do jednoczenia się wokół prawdy, a tą prawdą jest Jezus Chrystus. Chrystus daje wielką moc człowiekowi, narodowi. I tu jest zaplanowane, żeby tego nie było. Chodzi o to, żeby Polska była słaba, cherlawa – cytuję za „Wyborczą” słowa wypowiedziane przez samego zainteresowanego na falach Radia Maryja.
W ślad za Tadeuszem Rydzykiem awanturę rozpętali katoliccy politycy sugerujący ni mniej, ni więcej antykatolicki spisek, brak szacunku dla katolików i … wykluczenie. Poseł Artur Górski na swoim blogu pisze m.in.:Nie ma wątpliwości, że decyzja Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji ma wymiar polityczny i została podjęta na polityczne zamówienie obecnej władzy, która za wszelką cenę chce zatrzymać rozwój mediów katolickich, niezależnych od Platformy Obywatelskiej, a niekiedy krytycznych wobec rządów tej partii. Musimy mieć jednak świadomość, że takie działania nie są tylko wymierzone w TV Trwam i Ojca Tadeusza Rydzyka, ale to lekceważenie wszystkich katolików i przejaw coraz bardziej otwartej walki z Kościołem.
Z całym szacunkiem do takich poglądów, niezbyt bezpieczne jest montowanie sprawy koncesji do zaciągu walki politycznej. Na miejscu obrońców Radia Maryja, TV Trwam i całego tego medialnego konsorcjum skupiłbym się na merytorycznym wykazaniu błędu KRRiTV – ale jakoś nie słyszę argumentów, że fundacja wnioskująca o koncesję spełniła wymagane przez Radę kryteria. Poza tym, czy jesteśmy pewni, że to wyraz lekceważenia (no bo niby dlaczego?) i to wszystkich katolików (wszystkich? tych spod znaku „Tygodnika Powszechnego” też?)
Polska polityka, jak widać, potrzebuje ofiar. Nie liczy się spokój i wyważony pogląd. Nie liczy się siła argumentów, a raczej argument siły. Kto głośno zakrzyknie, tego na wierzchu. Z tego względu na miejscu ojca Rydzyka i jego sojuszników, nie mieszałbym Jezusa Chrystusa w polskie spory polityczne, bo mógłby się ojciec Tadeusz zdziwić, gdyby nastąpiła powtórka słynnej sceny wypędzenia kupców (tym razem polityków) ze świątyni. A zwolennikom łatwych poglądów, jak tej o winie generała Błasika, warto przypomnieć biblijną ponoć maksymę: nie czyń bliźniemu, co tobie niemiłe…
Inne tematy w dziale Polityka