Powiedzieć, że polityka radykalnie się brutalizuje, to już za mało. Zachowania polityków zaczynają przypominać poziom żulernych przekrzykiwań w tanich barach z tanim piwem.
Naprawdę trzeba mieć bardzo dużo złej woli i jednocześnie nie mieć żadnych ludzkich odczuć, a w dodatku być śmierdzącym tchórzem, by podczas debaty o podniesieniu wieku emerytalnego (zresztą nieważne jaka to debata) wykrzykiwać do prezesa PiS „zadzwoń do brata”, mając na myśli tragicznie zmarłego śp. Lecha Kaczyńskiego, i ostatecznie nie umiejąc nawet się do tego przyznać.
Nie wiem, jak psychiatrzy naukowo nazwą przypadek posła Stefana Niesiołowskiego, który w niezwykle agresywny sposób rzekł do Ewy Stankiewicz prostackie „won stąd”. Nie chce mi się słuchać wyjaśnień posła PO, że to pisowska aktywistka, że rzekomo miałaby mu oko wybić kamerą. Nie chce mi się, nie chce…
Nie ma znaczenia kto jakie barwy polityczne reprezentuje – dzisiaj prostactwem popisują się politycy PO, lewicowych i kabaretowych formacji w Sejmie, jutro pieprznie coś z głupia frant ktoś z PiS. Państwo politycy, wszyscy jesteście siebie warci. I piszę o tym już teraz, bo nie chce mi się czekać do wtorku w oczekiwaniu na kolejny wyskok kolejnego nierozgarniętego polityka…
Inne tematy w dziale Polityka