Powtórzę za Szymonem Hołownią: lubię pisać o Euro. I dodam od siebie: szkoda tylko, że tak szybko się skończy.
Powodów do radości jest sporo: mimo wszelkich narzekań (niekiedy bardzo uzasadnionych) Polska jako kraj zdała egzamin z organizacji tych mistrzostw. Od wielkiej logistyki zacząwszy, a na pracy wolontariuszy skończywszy. Co ważniejsze, atmosfera Euro wyzwoliła niespotykane dotąd na taką skalę wielkie pokłady radości i optymizmu. Zaryzykuję tezę – przy zachowaniu wszystkich proporcji i respektu dla Historii – że Polacy dzięki Euro, tak jak kiedyś przy okazji pierwszej pielgrzymki Papieża Polaka do kraju, zorientowali się kim są. Wówczas powstała „Solidarność”, dziś – mam nadzieję – rodzi się nowe społeczeństwo.
Nagle okazało się, że w Polakach jest mnóstwo autentycznego, niekoncesjonowanego patriotyzmu. Szał na biało-czerwone barwy narodowe osiągnął apogeum. Widać, jest to ludziom potrzebne. I nie potrzeba żadnych politycznych etykiet, by Polacy ze swoimi barwami czuli się znakomicie.
Na długie dni z pierwszej linii zeszli politycy (to kolejny powód do radości) i nagle okazało się, że Polska może spokojnie funkcjonować bez ich cudownych recept na wszystko. Niestety, te proporcje z czasem się odwrócą – zabraknie piłki i relacji o zwykłych radosnych ludziach, a w to miejsce znowu wskoczy polityka, brudząc wszystko na nowo.
Tak jak już próbowała pobrudzić Euro 2012. Eksplozja politycznych skojarzeń i nawiązań nastąpiła przy okazji meczu Polska-Rosja. Co niektórzy durni politycy, podpaleni przez niektórych durnych dziennikarzy, próbowali upiec swą polityczną pieczeń. Te głupawe nawiązania do roku 1920, do wojny polsko-bolszewickiej; te okładki z sylwetką marszałka Piłsudskiego z twarzą trenera Smudy; te nawoływania raz sierpem, raz młotem… przy okazji piłkarskiego meczu to przypadki – delikatnie mówiąc – wielce niestosowne i głupawe.
Wszystko to oczywiście padało na podatny, polityczny żar, łatwo rozpalając ogień namiętności i agresji. Dziennikarze TVN, którzy przed wtorkowym meczem Polska-Rosja przypominali ataki rosyjskich chuliganów na stewardów wrocławskiego stadionu (przy okazji piątkowego meczu otwarcia) nikczemnie liczyli na wybuch agresji, na co nie czekali specjalnie długo. I potem to obłudne zdziwienie, że dochodziło do incydentów z udziałem najbardziej krewkich kibiców z Polski i Rosji. Durne zachowanie warszawskiego radnego PiS, chwilowego wolontariusza Euro, który pisał na twisterze o obronie polskiego honoru przez chuliganów uzupełniało się z głupawą wypowiedzią Moniki Olejnik, która pisała, że kibolstwo w naszej polityce coraz bardziej się rozprzestrzenia (Gazeta Wyborcza, 15 czerwca 2012).
Ta sama Gazeta Wyborcza z lubością skupiała się na tym, że niektórzy chuligani atakujący Rosjan mieli chusty z symbolem Polski Walczącej. Durni byli ci, co te chusty nosili, jak i durni są dziennikarze, którzy na przykładzie pojedynczych w gruncie rzeczy zdarzeń, próbują utkać wielką historię piłkarskiego faszyzmu.
Paweł Wroński pisze (GW, też 15 czerwca 2012), że kibolom różnych klubów udało się we wtorek zjednoczyć przed meczem Polska-Rosja, skoordynować akcję i skutecznie zaatakować. Gdzie Wroński widział skoordynowaną antyrosyjską akcję, nie wiem. Mam raczej wrażenie, że to wytwór jego wyobraźni, chcącej widzieć wszędzie faszystowski spisek kiboli. Współczuję.
Tak samo negatywnie odbieram telefon rosyjskiego prezydenta do polskiego premiera, zaniepokojonego rzekomymi antyrosyjskimi akcjami w Polsce i oskarżającego Polskę o brak odpowiedniego przygotowania. Rozumiem, że Putin chce odwrócić uwagę od swoich problemów, ale tych kilka potyczek polsko-rosyjskiej chuliganerii w zestawieniu z regularnym biciem rosyjskiej opozycji w Moskwie brzmi cokolwiek śmiesznie. Nawet w wykonaniu rosyjskiego prezydenta.
Przy mojej rosnącej sympatii do Rosji i Rosjan z niedowierzaniem odebrałem wypowiedź jednego z bardziej znanych rosyjskich pisarzy, Wiktora Jerofiejewa, który powiedział dosłownie tak: Dzisiaj nikomu u nas taki konflikt polityczny z Polską nie jest potrzebny. Ale szkoda, że Polacy sami dostarczyli pretekstu, by taki konflikt rozpalić i określił polskie zachowanie jako „nieładne i nieeuropejskie”. To się nazywa strzał do komara z armatniej lufy.
Ale i Polacy nie są wolni od histerii. Oto znany dramaturg, Janusz Głowacki mówi, że … nienawiść pielęgnowana do Rosji choćby pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu w końcu wybuchła. Tak, polityka nawet mądrym ludziom gotuje wodę w mózgu… Swojej oliwy do ognia dolewa gazetowyborczy korespondent w Moskwie, Wacław Radziwinowicz, który pisze: … ci [reporterzy – wyjaśnienie KM], którzy pozostają w Warszawie, przyznają, że trwoży ich otaczająca ich powszechna wrogość. – Ile razy po prostu na ulicy, i to nie od ostrzyżonych na łyso kiboli, słyszałem okrzyk albo przyśpiewkę „ruska k…a!”. […] A jakaś starsza pani podbiegła do mnie z krzykiem „oddaj nasz wrak!”. Jak wy wszyscy nas nienawidzicie! – skarżył mi się znajomy dziennikarz….
Nie wiem, czy redaktorowi Radziwinowiczowi zabrakło odwagi, a może po prostu zwykłej dobrej woli, by wyjaśnić owemu znajomemu żurnaliście, że to wszystko o czym wspomina to zwykły margines zdarzający się w każdym społeczeństwie. Liczne obrazy pokazywane we wszystkich stacjach telewizyjnych, prezentujące uśmiechniętych Rosjan i Polaków, wspólnie bawiących się przed i po (!) meczu całkowicie przeczą fatalistycznym poglądom.
Oczywiście za brudzenie atmosfery wokół Euro odpowiedzialni są politycy wszystkich opcji i będący na ich usługach dziennikarze. Widać, że uwierają ich te niepolityczne tygodnie i te niepolityczne postawy Polaków, uśmiechających się na lewo i prawo, jakby zapomnieli o coraz głębszym podziałach w społeczeństwie.
Te proporcje niebawem się zmienią – będzie coraz mniej piłki, a coraz więcej polityki. Zamiast pięknych Włoszek, Chorwatek i Polek na telewizyjnych ekranach zawitają ponownie smutne twarze rodzimych polityków. I zamiast optymizmu znów będzie sączył się defetyzm. Jest tylko nadzieja, że zbliżające się wakacje utwierdzą w Polakach wizerunek radosnego narodu. I gdy na dobre Polska powróci do siebie znad mórz i z gór świata pod koniec sierpnia, politykom będzie niezwykle trudno zepsuć radosny polski charakter narodowy.
Inne tematy w dziale Polityka