Teoria o globalnym ociepleniu budzi kontrowersje od samego powstania. Na tysiąc argumentów potwierdzających tezę o ociepleniu można znaleźć tysiąc innych je obalających. W tej zagmatwanej dyskusji właściwiej jest mówić o „zmianach klimatycznych” nie przesądzając o ich kierunku.
Specjaliści analizujący problem zmian klimatycznych nie stawiają sprawy w sposób jednoznaczny w rodzaju „będzie cieplej” albo „będzie zimniej”, bo może się okazać, że zmiany klimatycznie będą nierównomierne. A nawet zaskakujące – obszary dzisiaj zimne mogą być cieplejsze, a obszary Ziemi, które są dziś znane z ciepłych temperatur za jakiś czas mogą okazać się obszarami zimniejszymi.
To, że mamy do czynienia ze zmianami klimatycznymi potwierdzają proste obserwacje przyrodnicze - zmniejszające się obszary zajmowane przez lody, częściej obserwujemy takie zjawiska ekstremalne jak huragany, powodzie, susze… Obserwacje ornitologiczne potwierdzają przesunięcie się na północ tzw. północnego zasięgu lęgowego niektórych gatunków ptaków. Jeszcze 20 lat temu najdalej na północ można było je obserwować na Węgrzech, dzisiaj lęgną się w środkowej Polsce.
Jak (prawie) każdy temat sprawa klimatu stała się elementem politycznej gry i przedmiotem działania różnych hochsztaplerów, toteż nie dziwi stek bzdur wygłaszanych przez obrońców tezy o ociepleniu klimatu, jak i przeciwników tez o jakichkolwiek jego zmianach. Różne rzeczy już słyszałem, ale znalazła się rzecz, która wielce mnie zadziwiła. Mianowicie uznanie przez Parlament Europejski w jednej ze swych rezolucji, że globalne ocieplenie „nasila dyskryminację ze względu na płeć” (wszystkie cytaty za „Rz”, 25 kwietnia 2012r.): „Parlament Europejski wzywa … Komisję i Radę do włączenia kwestii płci na każdym etapie strategii politycznych dotyczących klimatu od ich stworzenia aż po finansowanie, wdrożenie i ocenę...„ Parlament Europejski zwraca się do państw członkowskich o „uwzględnienie aspektu płci w strategiach na rzecz przeciwdziałania klęskom żywiołowym”, a także „o promowanie upodmiotowienia kobiet i ich uświadamianie poprzez budowanie potencjału przed katastrofami związanymi z klimatem”. Kraje Unii powinny analizować politykę „łagodzenia zmiany klimatu skoncentrowanej przede wszystkim na wymiarze płci”. Europarlament zauważa też (z niepokojem), że „zmiana klimatu może negatywnie wpłynąć na osiągnięcie milenijnych celów rozwoju ONZ, w szczególności celów związanych z sytuacją i ochroną kobiet […] Bez sprawiedliwości w dziedzinie klimatu nie da się osiągnąć prawdziwej równości płci” (podkreślenia moje – KM).
Te i inne nonsesowne stwierdzenia znajdują się w dokumentach, które co prawda nie są dyrektywami, ani inną propozycją legislacyjną, ale – jak zwykle w takich przypadkach – może w przyszłości mieć kierunkowe znaczenie dla stanowienia unijnego prawa. To, moim zdaniem, bardzo prosta droga do zohydzenia spraw ochrony środowiska wśród społeczeństw europejskich. Mam nadzieję, że do tych stwierdzeń nie przyłączą się żadne poważne instytucje ochrony środowiska, bo będzie to koniec wszelkich starań o prowadzenie działalności w obszarze zrównoważonego rozwoju. Łączenie ideologii z poważną zagadnieniami ochrony środowiska zawsze powodują utratę znaczenia tych drugich. Wniosek jest bardzo prosty – by od takich ideologicznych ram trzymać się jak najdalej.
Jak na razie, prób łączenia obu tych żywiołów – ideologii i ochrony środowiska – podejmują się politycy. Europosłanka Lena Kolarska-Bobińska tłumaczy to tak: „są osoby, które uważają kwestie klimatu za wyolbrzymione, niepotrzebne i dlatego głosują przeciwko […] Raport mówi, że ocieplenie, brak wody, klimat dotykają osoby ubogie i kobiety, bo to one ponoszą ciężary związane z zabezpieczaniem rodzin”. Problem polega na tym, że zmiany klimatu i skażenie środowiska dotyka równo wszystkich: bogatych i biednych, mężczyzn i kobiet, sprawnych i niepełnosprawnych. Prywatnie dziwię się, że tak mądra kobieta i polityk, jak posłanka Kolarska-Bobińska tak łatwo ulega absurdalnym modom wrzucania wszystkiego do jednego worka.
Moje zaangażowanie w sferę ekologii w pewnym momencie poróżniło mnie z polityczną prawicą, ale tym razem całkowicie zgadzam się z poznańskim posłem do PE Konradem Szymańskim z PiS, który uznał tę rezolucję za jeden z najbardziej nonsesownych dokumentów, z jakim się tam zetknął. Tak absurdalne argumenty zawarte z eurorezolucji są wodą na młyn poglądów notorycznego przeciwnika spraw ekologii, jakim jest Tomasz Teluk z Instytutu Globalizacji, który twierdzi, że „zwolennikom hipotezy o wpływie człowieka na efekt cieplarniany skończyły się argumenty. W desperacji dorabiają do tego otoczkę lewicowo-feministyczną”. Tomasz Teluk tkwiący z absurdalnym przekonaniu o szkodliwości działań wszelkiej maści ekologów (nie będę tego wątku tym razem rozwijał) ma tym razem rację mówiąc: „dawno nie słyszałem większych głupot”.
Wniosek płynie jeden oczywisty. Przeciwko łączeniu poważnej sfery ochrony środowiska z ideologicznymi popisami Unii Europejskiej najgłośniej powinni zakrzyknąć … ekolodzy. W przeciwnym razie będą mieli ogromny kłopot z pozbyciem się kolejnej absurdalnej łatki.
Inne tematy w dziale Polityka