Często w życiu kierujemy się przesądami i uprzedzeniami, opowieściami innych o osobach, zjawiskach i miejscach, na podstawie których budujemy własny świat wyobrażeń. Jak bardzo bywa to zwodnicze przekonałem się na własnym przykładzie.
Jakiś czas temu życie rzuciło mnie na dwa dni do Bydgoszczy, małego miasteczka w Kujawsko-Pomorskim, borykającego się z szarymi pozostałościami po PRL... Zaraz, zaraz, bez pomidorów mi tu! Takie było moje wyobrażenie o tym mieście, kształtowane właśnie opowieściami innych!
To, co miało być małym, szarym miasteczkiem, brudnym i zaniedbanym, okazało się przepiękną architektoniczną bombonierką, w której dba się o najmniejsze szczegóły. Centralne części miasta, nad Brdą, Wyspa Młyńska, to jedno wielkie skupisko przepięknych budynków, przepięknie odrestaurowanych, w których wydaje się, że każda cegła była czyszczona z osobna. Nowe budynki zostały wspaniale wkomponowane w historyczną zabudowę – stylem nawiązują do kilkusetletnich sąsiadów. Biel oznacza biel, czerń – czerń, a każde inne szczegóły wiernie odtwarzają styl starej Bydgoszczy – a to efekt zakończonej raptem parę lat temu rewitalizacji.
Rynek Starego Miasta to przepiękne kamienice, przepiękna elewacja miejskiego ratusza. Nawet antyfaszystowski pomnik, upamiętniający mordowanie Polaków przez Niemców podczas II wojny światowej, postawiony za PRL, który budzi dziś namiętne spory co do sensowności jego pozostawienia / przeniesienia, wydaje się tu pasować. Nawet gmach opery, budowanej przez 34 lata, nie razi – opakowano ją w nowoczesną bryłę zadziwiająco pasującą do historycznej zabudowy najbliższej okolicy.
Nabrzeże Brdy i rzek dopływających to przepiękny szlak spacerowy, zachwycający pieczołowitym odnowieniem i zastosowanymi tu pomysłami. Zasypane koryto jednego z mniejszych dopływów Brdy nie zostało odtworzone w całości, ale w części, to znaczy, że po powierzchni przelewa się sztucznie spiętrzona woda, ukazując pierwotny przebieg jednego z dopływów. To dobra nauczka dla Poznania, gdzie od paru lat toczy się bezproduktywna już dzisiaj debata czy odkopywać starte koryto Warty. Bezproduktywna, bo obie strony sporu okopały się na swoich pozycjach. Przykład Bydgoszczy pokazujący, jak można pogodzić obie opcje, jest rewelacyjny.
Mało kto wie, a ja uświadomiłem sobie to dopiero teraz, że Bydgoszcz jest miastem liczniejszym i większym powierzchniowo od … Torunia, z którym stale konkuruje. Legendarne spory między jednym a drugim miastem mają podobno źródła z czasach zamierzchłych, gdy w Bydgoszczy funkcjonowały browary z najlepszym w okolicy piwem. Zainteresowani nim byli też kupcy toruńscy, którzy przyjeżdżali do Bydgoszczy, brali piwo i … nie płacili. Wkurzeni bydgoszczanie któregoś dnia zamknęli ich w swoich lochach i sprowokowali interwencję toruńskich mieszczan w obronie „swoich” kupców. Zostali wypuszczeni po zapłaceniu długów, ale niesnaski pozostały do dzisiaj. Gdy na to nałożymy informacje o „polskiej Bydgoszczy” i „krzyżackim Toruniu”, to powodów do kłótni znajdziemy wystarczająco dużo. Kłótni, które są aktualne po dziś dzień.
Chodząc po Bydgoszczy warto wiedzieć, że miasto wygląda młodziej niż Toruń, a to tylko dlatego, że tak jak Toruń w dużej mierze kojarzy się z historyczną gotycką zabudową, tak w Bydgoszczy można zobaczyć kilka stylów architektonicznych. Władze miasta od zarania dziejów podejmowały decyzje o wielokrotnej jego przebudowie, nawiązujących za każdym razem do modnych ówcześnie stylów architektonicznych.
Tak oto moje oczarowanie pięknem Bydgoszczy spotkało się z zadziwieniem dotyczącym jego historii. Doceniamy – i słusznie – Toruń, czas na to, by docenić i Bydgoszcz… Bo to naprawdę piękne miasto. Taaak, od pewnego czasu moje zdziwienie nazywa się Bydgoszcz.
Inne tematy w dziale Rozmaitości