To, że polityka każe wybierać wobec lojalnością wobec Boga a lojalnością wobec lidera partii pokazuje przykład aborcji. Rozpętana ostatnio wojna ideologiczna wokół problemu zabijania nienarodzonych stawia co niektórych pod ścianą.
Wiele w tej debacie obłudy i zwyczajnej hipokryzji, sztucznego puszenia się i udowadniania społeczeństwu, kto jest prawdziwym konserwatystą, a kto przebrzydłym liberałem. Ale wielu z nich przypomina konia kopniętego w dupę – idzie tam, gdzie go nakierują. To już nie konserwatyzm, ale końserwatyzm…
Wszystko zaczęło się od projektu Solidarnej Polski, która wyłożyła projekt ustawy radykalnie utrudniającej przeprowadzenie aborcji – w głosowaniu sejmowym projekt został skierowany do prac w komisjach. Napuszyli się końserwatyści z PO i prawicy. Frakcja Gowina w PO „na cacy” załatwiła szefostwo klubu, umożliwiając prace nad projektem Solidarnej Polski, choć sam lider frakcji zachował się jak końserwatysta właśnie. Wstrzymał się od głosu. Inny poseł PO, John Godson, wpierw twardo popierał prawicowy projekt, a potem się z tego wycofał. Rozczulił mnie swoim stwierdzeniem, że „dyskusja ta jednak przerodziła się w walkę światopoglądową. Wykorzystywanie tak delikatnej sprawy jaką jest życie dziecka w walce politycznej jest niegodziwe i cyniczne”. Zmartwię Pana Posła, ale debata nad aborcją jest właśnie przejawem walki światopoglądowej, bez względu na to kto tę debatę prowadzi, i przez polityków za każdym jest wykorzystywana cynicznie. Nie wiem zatem co poseł Godson ze swoją wrażliwością zrobi w Sejmie, bo widać, że tę szokującą prawdę odkrył dopiero teraz.
Zdziwił mnie premier Donald Tusk zarzucający końserwatystom naruszenie jedności PO, bo przecież sam sobie ich wyhodował. Poznański poseł Jacek Tomczak, kolejny końserwatysta, głośno obnosi się po Poznaniu z tym, że na listę PO wciągnął go … premier Tusk. Co ciekawe, dzisiaj Tomczak powtarza (i popiera) poglądy ministra Gowina, bo mu się to opłaca, ale jak koniunktura polityczna spowoduje, że będzie to nieopłacalne, to opuści otoczenie ministra tak szybko, jak to będzie możliwe.
Bez winy nie są też końserwatyści z innych ugrupowań. Dzisiaj PiS jest radykalnie antyaborcyjny, bo to daje mu punkty wyborcze, a przecież za głoszenie twardych, acz konsekwentnych poglądów „za życiem”, swego czasu z tej partii wyleciał Marek Jurek. Nie mam też złudzeń – niestety – co do Solidarnej Polski, która wnosi projekt po to, by z powodu braku innych sukcesów zaistnieć na scenie politycznej.
Obrońcy życia mają problem, bo muszą uzgadniać i powierzać tak ważne sprawy w – że zacytuję – ręce „niegodziwe i cyniczne”. Łudzą się, że coś z politykami załatwią. No nie. Ci ostatni wybierając lojalność wobec Boga albo wobec prezesa swej partii, wybiorą to drugie. Jak na razie Pan Bóg nie gwarantuje im miejsc w parlamencie…
Inne tematy w dziale Polityka