Co jakiś czas wybucha gwałtowna dyskusja na temat przyszłości książek i czytelnictwa. A wszystko w kontekście rozmyślań, czy wydania elektroniczne nie wyprą z rynku tradycyjnych, papierowych.
Dyskusja wybucha ze wzmożoną siła za każdym razem, gdy pojawi się informacja o nowym osiągnięciu w zakresie elektroniki.
Podobna dyskusja odbyła się przy okazji ekspansji płyt CD (wróżono i słusznie rezygnację z nietrwałych moim zdaniem płyt analogowych), czy w przypadku szału na video i DVD - że upadnie kino, teatr i co-tam-kolwiek nawinęło się pod rękę.
I co ?
I nic ... Teatry pracują, kina przeżywają renesans, mało tego, nie wypada w pewnych kręgach oglądać filmów na DVD przed obejrzeniem na wielkim ekranie. Inna rzecz, że walory wielu filmów dostrzegalnych jest jedynie na wielkim formacie - dajmy dla przykładu słynny „Makrokosmos".
Podobnie wygląda z książkami. Już wielokrotnie straszono zanikiem czytelnictwa, wyparciem z rynku tradycyjnych książek i temu podobnymi zdarzeniami.
Ale cóż ... Książka się obroniła. I obroni się za każdym razem. Wynika to po prostu z jej charakteru i kontekstu kulturowego. Książka nie jest dokumentem służbowym, który jest dziś praktycznie wyłącznie obrabiany komputerowo. Książkę nie jest produktem związanym z pracą. Książkę czyta się w chwili wolnej, w pociągu, na plaży, podczas wakacji. I czyta się ją w łóżku, w wannie, na tarasie. Tak, jak jestem sobie w stanie przyjąć - i czasami to praktykuję - pracę z laptopem na tarasie, tak wchodzenie z komputerem do łóżka, czy do wanny wykracza poza moją wyobraźnię. Rozumiem, że mamy do czynienia z miniaturyzacją elektroniki, ale mimo wszystko, poza fanatycznymi zwolennikami komputeryzacji życia, do wanny nikt inny wchodzić nie będzie. A poza tym - przepraszam za skrót myślowy - maniacy komputera tak dużo nie czytają.
Książka nie jest programem aplikacyjnym, ani tworem multimedialnym. Wystarczy przypomnieć sobie jak mizernie sprzedają się wszystkie "elektroniczne" wydania klasyki. Książki czytane przez aktorów i nagrywane na CD nie spotyka się raczej z wielką akceptacją.
Książka buduje i wzbogaca wyobraźnię, komputer ją spłaszcza. To kolejny powód, dla którego nie przejmuję się straszeniem o wzroście popularności e-książek. To dwa, trochę odmienne światy.
Jest też inny powód spokoju. Książki można czytać ... bez baterii. No i le wytrzymuje najlapszy komputer na bateriach? Pięć, sześć godzin? Książki "jadą" jak długo się chce.
A poza tym, czy słyszałktoś o przypadkach kradzieży książek?
Inne tematy w dziale Kultura