Kościół katolicki lubi powtarzać, że wierzących w Polsce jest ok. 90 procent. Przypomniała mi się ta informacja, gdy podczas okołoświątecznego spaceru natrafiłem na wielką stertę śmieci, ewidentnie podrzuconych na nadwarciańskiej łące.
Co ma jedno do drugiego, zapytacie. Tak się zastanawiam – nie po raz pierwszy zresztą – że skoro katolików jest tak dużo, to dlaczego tak źle jest z niektórymi sprawami? No bo jakoś nie chce mi się wierzyć, że za złe sprawy odpowiada jedynie te 10 procent niewierzących albo wierzących w innego niż katolicy Boga.
Czy rzeczywiście tylko 10 procent śmieci na potęgę w lasach i dewastuje publiczną przestrzeń? Czy tylko owe 10 procent odpowiada za trucie rzek i jezior? Nie chce mi się wierzyć, że tylko 10 procent podrzuca toksyczne odpady do lasów lub do starych hangarów i oszukuje służby ochrony środowiska… Czy tylko to niekatolickie 10 procent dokonuje oszustw planistycznych i ułatwia oszustom dewastowanie cennych obszarów w przyrodzie?
Nie zgadzam się z niszczycielską interpretacją biblijnego „czyńcie sobie Ziemię poddaną”, bo chętnie naprzeciw wyciągnę pisma Jana Pawła II i innych papieży nawołujących do szacunku dla przyrody i Bożego stworzenia.
Za każdym razem, gdy widzę zdewastowane lasy i jeziora, zaśmiecone łąki i rzeki, zastanawiam się ile trzeba mieć złej woli, by Bożymi prawami tłumaczyć gesty wrogie wobec Bożego stworzenia; ile zadufania trzeba mieć w sobie, by zatruwając środowisko naszego życia powoływać się na rzekome Boże przyzwolenie…
Albo więc nie ma tylu katolików w Polsce albo z wieloma z nich jest coś nie tak…
Inne tematy w dziale Społeczeństwo
