Jedno z kontrowersyjnych zdjęć, które okazuje się... obrazem. I to nie z Syberii. Fot. FB.
Jedno z kontrowersyjnych zdjęć, które okazuje się... obrazem. I to nie z Syberii. Fot. FB.
Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
1202
BLOG

Takich "dobrodziejów" Dobrej Sprawy nam nie potrzeba...

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Ekologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Na Syberii wybuchły olbrzymie pożary, wynika ze skąpo serwowanych informacji. Pomoc przy ich gaszeniu, jak wynika z tych samych skąpych informacji, zadeklarował podobno Donald Trump. To wskazywałoby, że te syberyjskie pożary muszą być i wielkie, i dotkliwe.

Informacje obijały mi się od czasu do czasu do czasu o uszy aż zobaczyłem przerażający widok wielkiego, płonącego lasu. Sądząc po obrazkach, ściana ognia sięgała -nastego piętra wieżowca! Grozy dodawały widoki uchodzących z przerażeniem zwierząt, bądź bezradnie stojących pośrodku rzeki, pośrodku ognistego żywiołu. Aż gorąco robiło się na widok drzew opanowanych przez ogień. Zdjęcia powiększone na ekranie komputera powiększały poczucie grozy i gorąca.

Jeden z użytkowników Facebooka pod zdjęciami komentował: Płonie ponad 3 miliony hekatarów syberyjskiej tajgi. Na onecie, wp i innych tego typu, jeszcze nie widziałem żadnego wpisu. Jak się spaliła Katedra w Paryżu to przez tydzień świeciło wszędzie na czerwono. Zachwiana hierarchia wartości tego świata już mnie przeraża bardziej niż ta katastrofa. Jeden z największych pożarów w historii osiągnął taką skalę, że tylko deszcz może sytuację opanować. Niestety na to się nie zapowiada. Temperatury sięgają 30*. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić ile bezbronnych zwierząt poniesie okrutną śmierć. [pisownia oryginalna – KM]

Ale zaraz… Coś za spokojnie na tych zdjęciach, coś dziwnego, że mimo olbrzymiego pożaru wiele drzew jeszcze stoi, a zwierzęta wyglądają za spokojnie… Żadnego zamieszania, żadnej trwogi…

Gdy przyjrzałem się zdjęciom zdziwiły mnie szczegóły: bardzo wyraźnie było widać poszczególne gałęzie i pnie drzew. Sądząc po skali szczegółowości autor zdjęć musiał stać bardzo blisko. Jak się tam dostał? Ba, jak wydostał? Zdjęcia tak wyraźne, jakby były robione ze statywu. Statyw i spokojne ujęcie w takim gigantycznym pożarze?

Okazało się, że to zdjęcia i … obrazy … z innego pożaru! Znaczy się, ilustrują pożar, ale nie ten syberyjski! Albo w ogóle pokazują wyobrażenie pożaru. Jeden z obrazków jest nawet sygnowany autografem autora!

Gdy okazało się, że to „nie te zdjęcia”, ów komentator dopisał: Research: Ilustracje nie są mojego autorstwa i nie pochodzą z płonącej tajgi. Na celu miałem pokazanie samego problemu katastrofy ekologicznej, bo bez wątpienia za takową można uznać ww. Okazuje się, że nie każdy wiedział o płonącej Syberii. Niezmiernie mnie to cieszy, że mogłem wielu uświadomić. Problem nie dotyczy samej Rosji, jego skutki mają zasięg globalny. Wszystkich tych, którzy mi "pojechali" serdecznie pozdrawiam.

I tu dochodzimy do sedna problemu. Manipulacje ujęciami to problem stary jak świat od momentu wynalezienia fotografii. Nie pierwszy raz zdjęciami próbuje się narzucić pewną narrację i próbuje się wywołać określoną reakcję – a to poparcia dla „swoich” idei, albo wywołania protestów przeciwko „tamtym”. Era photoshopa i innych cyfrowych technologii obróbki zdjęć, era mediów społecznościowych, które takimi obrazami manipulują, ułatwiają, by określić to najprościej, takie oszustwa.

Dewastacja środowiska, dokonywana wszędzie na świecie, jest wystarczająco „fotogeniczna”. Wielkie wyrobiska po kopalniach odkrywkowych, wielkie skażenia ziemi i rzek, widoki wyrzucanych wprost do oceanów toksycznych odpadów, obraz mordowanych zwierząt przez pazernych myśliwych są wystarczająco surowe, przejmujące i przerażające, by je dodatkowo „upiększać”.

Ma rację wspomniany użytkownik FB, że zachwiana hierarchia wartości tego świata skutkująca nierównym traktowaniem walorów zasobów natury i zabytków kultury (Syberia vs. Katedra Notre Dame) jest przerażająca, ale doprawdy takimi fotograficznymi manipulacjami nic się nie osiągnie i do niczego nie przekona.

A wręcz odwrotnie, wywoła gniewną reakcję tych, którzy „od zawsze” w ekologii widzą ściemę, lewactwo i atak na wartości cywilizacji łacińskiej. Wszyscy oni w takich zagrywkach dostają argument, że ekolodzy to kłamcy, manipulatorzy i złodzieje (bo skoro są manipulatorami i kłamcami, to dlaczego nie mogą być złodziejami?).

Takich „dobrodziejów” Dobrej Sprawy (nie mylić z Dobrą Zmianą) nam nie potrzeba. W taki sposób nie wygramy żadnego globalnego sporu o sprawy ochrony Ziemi. Takimi manipulacjami nie wygramy żadnego krajowego sporu – o Mierzeję, o Puszczę Białowieską, o Mazury, o nic.

Takimi manipulacjami całe środowisko ekologów idzie pod nóż prawicowej opinii publicznej, która nie będzie zauważała realnych problemów środowiskowych prezentowanych przez ekologów. Tracimy w ten sposób szansę na realną debatę. I to na własne życzenie!



PS. Dzień dobry po wakacjach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości