krzysztof mielewczyk krzysztof mielewczyk
4753
BLOG

TRAMWAJ ZWANY DANZIG WYKOLEIŁ SIĘ

krzysztof mielewczyk krzysztof mielewczyk Samorząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 31

Burzę wokół wypowiedzi Aleksandry Dulkiewicz dla niemieckiej publicznej rozgłośni, gdzie prezydent Gdańska min. porównuje obecną sytuację w Polsce z historią III Rzeszy wygasił osobiście aparat propagandy Zjednoczonej Prawicy rzucając ich autorce koło ratunkowe wczorajszym, czwartkowym wywiadem w Radio Gdańsk.Rozmowa winna trafić do kanonów polskiego dziennikarstwa, tak by każdy przyszły dziennikarz miał szansę akademicko podywagować czy redaktor wymiękł, stchórzył, zabrakło mu umiejętności i radiowego warsztatu, czy mieliśmy do czynienia z klasyczną dla mediów ustawką. Od początku w przewidywalność wywiadu Dulkiewicz łomotała w swoim charakterystycznym stylu, a były wieloletni sekretarz redakcji niemieckiego wydawnictwa niezwykle sympatyzującego od lat z gdańskim magistratem  zauważalnie oddalał się z wypatrywanego uchem przez słuchaczy pola bitwy. By grzebiąc się ostatecznie w wątku smrodu z miejskiego śmietniska zapytać, czy i kiedy może od prezydent obiecać koniec tych szpetnych wyziewów wiszących nad trójmiastem. Pozbawiony zacietrzewienia stron boczny obserwator miał zatem szanse odnotować zabawy świata władzy za pieniądze podatników. Wnikając w korzenie tej ideologicznej przepychanki można wysłuchać w internecie albo przeczytać tłumaczenie na portalu podnoszonego już Radia Gdańsk reportaż, który tak zatrząsł od prawa do lewa. Brak przy tym nazwisk autorów audycji ,,Tramwaj zwany Danzig,, - Małgorzaty Żerwe i jej francuskiego męża Davida Zane Mairovitza traktuję, jako kolejny kamyczek do dyskusji na tym razem temat etyki w mediach. Więc muszę przyznać Żerwe, wiele lat związanej z Polskim Radiem w Gdańsku rację, gdy w wywiadach dla neoliberalnych mediów lub innych nośników polityki Urzędu Miasta mówi o zatrudnianych tam dziś dyletantach i prymitywnych politrukach. Żerwe mieści się w tych samych jednak kategoriach, tyle, że inaczej ubrana. Bo trudno inaczej stołować tłumaczenia jej zamysłu i przesłania audycji w tylko sobie wybranych, nieobiektywnych więc dla sprawy tytułach. Min. internetowym portalu za niemałe miliony z budżetu podatników będące w rękach wiernego druha Donalda Tuska, wcześniej lata prezesa macierzystej dla autorki ,,Tramwaju...,, radiowej stacji. Nazwijmy to reportażem ,, Tramwaj zwany Danzig,, Małgorzata Żerwe naraża się dla postronnego słuchacza, jednak z własnym zdaniem i mózgiem, na zastanawiający brak proporcji w swojej i męża pracy odnośnie przedstawianych opinii, poglądów, stawianych tez oraz jednoznacznych rozstrzygnięć. Wątpliwości takie jeszcze gorzej się mają, gdy autorka bez żenady przyznaje w rozlicznych wywiadach, że reportaż był z góry zaprogramowany jako ,,pocisk rażący znienawidzony PIS,, , co też ujawnia jej mimo wszystko jednostronne poglądy, w zasadach mediów publicznych formalnie niedopuszczalne. Według jej ,,zeznań,, temat narastał od ponad roku, miał powstać wcześniej, ale pandemia to umiemożliwiała. To płytkie dla autorów tłumaczenie. Jak mało w ich pracy głosów prawdziwego Gdańska, o który ociera się każdy z perspektywy ulicy. Jak łatwo byłoby wtedy tak uznanym radiowcom ukazać poza kneblowaniem języka i poglądów innego od tu zasadzonego trzydzieści lat temu, także standardy poziomu życia z odwiecznymi megakorkami na drogach z obowiązującą do dziś formułą infrastruktury miejskiej połowy minionego dwudziestolecia. Gdyby wpleść się w meetingi pogardzanych nacjonalistów, neofaszystów, wszechpolaków i katolików mogło by wyjść, że za inne poglądy ludzie są tu bez pracy, a jakakolwiek wątpliwość w powszechnie namaszczone LGBT i neoliberalilizm skazana na publiczny ostracyzm. Gdańsk doszedł do tego, że gdy świat ujawnił gdańskiego literackiego noblistę Guntera Grassa, jako członka Waffen SS, w duchu dojrzałego pojednania tylko można było wspólnie z autorem ,,Blaszanego Bębenka,, nad jego życiowym, nic nie znaczącym epizodem jednogłośnie boleć. Kiedy jeszcze wiemy, że Grass był doradcą socjaldemokratycznego Kanclerza Willy Brandta, to da się również wytłumaczyć, jakim cudem pierwsza liga komunistycznego PRL ekipy Bieruta i Cyrankiewicza przeżyła kilka obozów śmierci, a Władysław Bartoszewski wywędrował z Auschwitz za poręczeniem kolaborującego z faszystami Watykanu. Gdzie podział się wątek gnębienia innego noblisty z Gdańska, a raczej Popowa, który jako TW bezpieki wybrał pseudonim ,,Bolek,,. W tej mątwie polskiego państwa PIS-u mamy szczęściem od Boga Europejskie Centrum Solidarności z dyrektorem -  wychowanym w Berlinie synem Irańczyka i Polki, który nie zaprzecza, że w kraju nad Wisła nie jest od 5 lat już pięknie. I gdybym w tym usłyszał, że Polak z Trójmiasta jest choćby dyrektorem Berlińskiego Centrum Kultury uznałbym okrzyki o germanizacji Gdańska stanowczo za przedwczesne. Tak jednak nie jest, a w gospodarce miasto nad Motławą oddało wszystko co dostatnie i dobre w obce ręce. Słynną z walk o wolność Stocznię Gdańską z jej dziś ECSem może pośrednio. Likwidując przemysł ciężki w mieści wsparto stocznie Hamburga i inne typu werke. Sprzedając GPEC spółce miejskiej z Lipska utopiono kurę znosząca złote jajo, co dla wnikliwych dziennikarzy rodzi niekończące się studium o korupcji bez żenady. Więc jak pięknie Żerwe z Mairovitzem mieli szansę swoim radiowym przesłaniem zwrócić spojrzenie prezydent Dulkiewicz w kierunku wysypiska Szadółki, które przestało wytrzymywać dziką developerkę w mieście i okolicach, o którym mimo oczywistych realiów i zaprzeczeń mieszkańców Dulkiewicz problem swoją indolencją wypłaszcza. Prowadzący z nią wczoraj radiowy wywiad w tej części zapragnął nawet deklaracji, zamiast operować konkretami minionego ćwierćwiecza miasta. Trzeba nie chcieć po prostu zadać prostego pytania, po którym prezydent z wrażenia poszłaby do toalety.

Za to w reportażu  ,, Tramwaj...,, o zabójcy Pawła Adamowicza Dulkiwicz mówi jako chorym psychicznie, uzależnionym od propagandy telewizji Kurskiego maniaku, czym publicznie przesądza o wyroku. Tymczasem wdowa, również umieszczona w pejzażu tego radiowego obrazu, stwierdza tam, iż jest pewna, iż sprawca był tylko narzędziem. Dla dociekliwego publicysty to klasyczna ,,rybka,, w nomenklaturze zawodu. Bo sugeruje, że Magdalena Adamowicz, której złośliwi wytykają nieśpieszność w drodze do konającego męża, może być w posiadaniu informacji o strategicznym dla śledztwa znaczeniu. Może z obiegową teorią, iż było to klasyczne zlecenie pokazowego zabójstwa ku przestrodze pewnych środowisk, gdyby znalazły się w sferze zainteresowań organów ścigania z nadmiaru posiadanych, niewytłumaczalnych dóbr i chciały się z prokuratorem układać. Udział pani Adamowicz w              ,, Tramwaju zwanym Danzig,, wydaje się jasny, gdy słyszymy jej kolejne publiczne występy na brukselsko-berlińskim operując przenośnią - ideologicznym  kanale. 

Tak jak elity miasta i Platformy Obywatelskiej nie bały się sankcjonować pozytywne strony służby noblistów w UB czy SS, tak Aleksandra Dulkiewicz w poniedziałek bez mrugnięcia oka wykorzystała uroczystość 81 rocznicy zamordowania obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku do propagowaniaj linii obrony swoich wypowiedzi dla niemieckiego radia. Wykorzystanie owej bezczelności wczoraj w Radio Gdańsk jako przykład najlepiej pojmowanej kreowanej przez siebie polityki stało się możliwe tylko dzięki kompletnej bierności dziennikarzy i mediów lub ich karykatury na Pomorzu od lat. Trudno żądać od lokalnych mediów publicznych zarządzanych przez członka komisji likwidacyjnej WSI oraz sekretarkę Wałęsy, by spełniały kreatywną rolę na rzecz swojej politycznej formacji, co usilnie próbują wmówić słuchaczom Dulkiewicz, Adamowicz i Żerwe. Jest tam poza oczywistą nieopierzoną młodością wystarczający zastęp oddanych poprzedniej władzy dziennikarzy, by mieć wrażenie słuchania studenckiego radiowęzła lub telewizyjnej stacji z lalkowymi kukiełkami. Małgorzata Żerwe odeszła z radia publicznego na znak protestu wobec zwolnienia szefów stacji zaśmierdłych tam od lat propagandą Tuska i Ordynackiej. Nigdy nie miało i nie ma to nic wspólnego z wolnością mediów i słowa, poza oczywiście w danym czasie właściwymi torami. Ale ,,Tramwaj zwany Danzig,, wykoleił się, bo Żerwe opowiedziała się jednoznacznie jeszcze przed pierwszym nagraniem do swego reportażu po tylko jednej stronie. To nieprofesjonalne tak samo jak wywiad wczoraj z Dulkiewicz w publicznym radio. Obie wykreowały świadomie jawny materiał do podburzania i pogłębiania skrajnych niechęci podzielonego narodu. Wzięły tym samym odpowiedzialność za notowaną przez wielu agonię miasta, w które propaganda Deutsche Funk wkroczyła widać już dawno.

Wieloletni dziennikarz śledczy, zawodnik i trener pływania oraz triathlonu / od 1997/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka