krzysztof mielewczyk krzysztof mielewczyk
164
BLOG

ZIOBRO W RĘKACH TROCKIEGO

krzysztof mielewczyk krzysztof mielewczyk Polityka Obserwuj notkę 2

Lider Solidarnej Polski pozostanie na stanowisku Ministra Sprawiedliwości, bo Sejm odrzucił votum nieufności Koalicji Obywatelskiej dla Zbigniewa Ziobry. We wniosku opozycja domagała się zahamowania jego szkodliwej i koniunkturalnej działalności, która wykreowała fatalny stan polskiego wymiaru sprawiedliwości. Premier Mateusz Morawiecki broniąc z parlamentarnej mównicy swego do niedawna największego oponenta w rządzącym triumwiracie stwierdził, że Ziobro jest twarzą reformy sądów i to on ją zakończy. Prezes Rady Ministrów w płaczliwym tonie wmawiał tym samym, że katastrofalny dla wizerunku Zjednoczonej Prawicy konflikt, który dziś obsuwa ją niezmiennie w dół zaufania społecznego, to przeszłość. W połączeniu z wystąpieniem przestraszonego czymś od szeregu tygodni samym ministrem, aż przykro było patrzeć na ten spektakl zdartej płyty.  

Rzecz bynajmniej nie w paraliżu władzy sprzed kilku tygodni, a dotychczasowych osiągnięciach Zbigniewa Ziobro na froncie podnoszonej reformy oraz swojego kolegi Jacka Kurskiego, który przy całej sytuacji wokół wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji eugenicznej z aparatem propagandy ruszył dopiero, jak ludzie wyszli na ulice. Jarosław Kaczyński może więc podziękować swojemu pupilowi od kościelnych ślubów, że mózg z pomysłami zastygł mu w chwili nakładania obrączki pannie młodej. Takie tematy przygotowuje się pod społeczeństwo długo przedtem, co mógł podsunąć prezesowi jego kolejny pupil – szef Rady Mediów Narodowych – stary, komunistyczny politruk Krzysztof Czabański. Ale tu wychodzi kolejny odwieczny i głęboki konflikt, którego efekty widzieliśmy min. w prezydenckiej kampanii. Zatem staremu, prawicowemu politrukowi Kurskiemu zabrakło wiedzy, paliwa, wyobraźni i świadomości w sytuacji innej, niż kreowanie przez pięć lat pustych, ale nadętych publicznych opowieści kolegi Zbigniewa Ziobro. Nie mających pokrycia w rzeczywistości. Każdy, kto uwierzył w reformę PIS-u i podniósł w sądzie głowę, szybko mógł poczuć siłę wyższą kasty naszych ponadkatolickich Bogów. Na własnym przykładzie, a jestem od czasów raczkowania swego dziennikarstwa śledczego uważany za jednego z wrogów nr1 wymiaru sprawiedliwości nie tylko na Pomorzu, stwierdzam, że cały resort od najniższych sędziowsko-prokuratorskich mas po stołeczne gabinety Rakowieckiej w istocie rządzi swym szefem i oby tylko sprawa Ryszarda K. nie dokończyła zarzynania Zjednoczonej Prawicy, która z takim zapałem pozbawia się dziś władzy.

Przez 4 lata trwał mój proces o kilkakrotne podwyższenie alimentów przez dorosłych synów. Sąd w małej mieścinie odrzucił wszystkie moje wnioski, dowody i świadków, a wyrok wydał zaocznie. To w największym skrócie. Pozbawił nawet prawa do apelacji. Bez znaczenia był fakt, że spalił mi się dom, majątek i życie od nowa rozpoczynam. Każda inna sprawa w tym sądzie trwała latami, a ostatnia decyzja z tego roku, to bezapelacyjna odmowa zwrotu kosztów za rozprawę, która z winy sędziny się nie odbyła. Wykreowany przez matkę synów oraz wymiar sprawiedliwości komornik zawisł nade mną z wyrokiem na 113.000zł. Pracując kilka lat po 17 godzin na dobę w trzech miejscach, kosztem choćby nieodbudowanego domu, w sierpniu synów niemal spłaciłem. Zostało 5 tysięcy złotych, co nie znaczy, że sędzina z komornikiem nie ulokują mnie jednak pod mostem. Oto półtora roku temu zaciągnąłem pożyczkę w parabanku, bo 18-letnie auto padło na autostradzie. Parabank mnie wystawił, bo umawialiśmy się na pożyczkę klasyczną. Postawiony pod ścianą wziąłem niebiańsko oprocentowaną. Gdy próbowałem negocjować sprawa trafiła do sądu. Tego już nie wiedziałem, bo poczta nie dostarczyła mi skutecznie wezwania. Niemniej, gdy pojawił się komornik parabankowi bezpośrednio cała kwotę przelałem. Poinformowany komornik przez niemal rok nie wygasił sprawy. A gdy to zrobił, przelewane przez bank pieniądze na całkowitą spłatę alimentów przejął komornik Urzędu Skarbowego i mu je dał. Dwa kolejne miesiące trwała walka o odzyskanie pieniędzy, jako nienależnych i przekierowanie na dług alimentacyjny do innego komornika. W międzyczasie pojawiła się inna egzekucja komornicza, człowiek nazywa się Trocki. Marek Trocki.Za kilkaset złotych winnych firmie windykacyjnej wspólnie się dogadali, że zlicytują mój dom. Złożyłem skargę na czynności komornika. Ten teraz wskazuje na winę windykatorów. Brak swojej okadził listą przepisów. Ja twierdzę, że za 500zł namierzył się z lichwiarzem na 2 mln złotych.

Wracając do pożaru domu. Kilkuletni proces z ubezpieczalnią o godziwe odszkodowanie nic nie dał poza sądową opłatą 10 tysięcy złotych. Sąd nie zważał na dramat, tylko stwierdził, że stać mnie na taką opłatę, bo dostałem zaliczkę odszkodowania jako oznakę dobrej woli ubezpieczalni. I na tym się skończyło. Bo mój pełnomocnik zdaniem wymiaru sprawiedliwości spóźnił się ze złożeniem operatu biegłych. Od odpowiedzialności za taki wynik pracy adwokata uchroniła go palestra i ubezpieczyciel Okręgowej Rady Adwokackiej. Olali moje argumenty kaskadą przepisów im przypisanych. W tej sprawie był to drugi pełnomocnik. Pierwszy, słynna kancelaria prawna z Gdyni nie zrobiła nic przez pół roku, a gdy z niej zrezygnowałem wystawiła mi kwit na 10 tysięcy złotych. Sprawa trafiła do sądu i druga instancja dowaliła mi jeszcze 6 tysięcy. Kilkuletnie odwołania pokazały, że w walce ze środowiskami prawniczymi można tylko przegrać. Żeby się o tym dogłębnie przekonać zakwestionowałem 5 lat temu jakość pracy innego adwokata wskazując w sądzie na kilkusettysięczne straty, jakie poniosłem w efekcie jego najlepiej pojętej rzetelności usługi. Pozew wzajemny jaki wytoczyłem do dziś nie ruszył, a adwokat oświadczając na sali sądowej, że jestem wariatem, przyjemnie sędziego rozbawił. Ponieważ w części o zapłatę adwokatowi proces przebiega płynnie i ma termin na połowę grudnia, ponownie zapytałem sąd co z pozwem wzajemnym. Zrozumiałe bowiem nawet dla prawniczego dyletanta, że pozew taki ma sens tylko wtedy, gdy roszczenia stron rozpatrywane są na tej samej wokandzie. Ale nie dla sądu. Wniosek o przeniesienie sprawy poza obszar pomorskiej jurysdykcji, z powoływaniem się min. na wcześniejszy wyrok w konfrontacji z adwokatem, oczywiście upadł. Wyrok w tej sprawie zapadł więc jak dla mnie już w chwili złożenia pozwu przez adwokata. Ostatnia moja sprawa rozwodowa trwała również 4 lata i naliczam 5u sedziów na niej w tym czasie. Sprawa niełatwa, bo pozwaną była wnuczka najbliższego towarzysza walki generała Jaruzelskiego. Procesu nie przegrałem dlatego, że żaden adwokat nie chciał wystąpić przeciwko znakomitej na Pomorzu rodzinnej korporacji to raz. A dwa, że zmęczona moimi wnioskami sędzina przychyliła się do któregoś...i oszalała. W uzasadnieniu wyroku stwierdziła, że pozwana okazała się nie tylko niewiarygodna, ale wobec męża / czytaj. autora/ przynajmniej nielojalna. Prowadząc już samodzielnie swoje sprawy o nienależne wierzytelności sędziowie młodego pokolenia okazywali przyzwoitość i obiektywizm. A przynajmniej bez snu w oczach wysłuchiwali.  Wniosek z tego, że czas wietrzyć naftalinę.

Najciekawsze zostawiam na końcówkę publikacji. Odchodząc z mediów do sportu zawiązałem współpracę z policyjnymi antyterrorystami, którzy lata byli moimi informatorami. Jakież było moje zdziwienie, gdy dwa lata po odmowie kontynuacji wynajmu mojej posesji z salą treningową na ich potrzeby, okazałem się ścigany międzynarodowym listem gończym za przywłaszczenie mienia. Po 5 latach procesu karnego, kiedy w tym czasie przez środowisko dziennikarskie, miejsca zamieszkania oraz świat sportu odbierany byłem jako złodziej, oczyszczony z zarzutów proces z legendą policji i prokuraturą wygrałem. Kiedy jednak zabiegałem o zadośćuczynienie sąd i prokuratura odmówiły postępowania. Choć uznano, że w zbieraniu dowodów na mnie zabrakło staranności.

Nie zabrakło za to, gdy kurier pocztowy buchnął mi paczkę z odżywkami dla triathlonistów. Producent twierdził, że towar dotarł i przedstawił potwierdzenie. Tylko podpis był nie mój. Sprawę na policji i prokuraturze mając zapewne w pamięci kompromitację z antyterrorystami tak ujarzmiano, że po dwóch latach sąd wsparł twierdzenia orgnów ściagania, że paczkę mógł przejąć sąsiad i się podpisać. Sąsiad najbliższy mieszka pół kilometra ode mnie. I się nie znamy.

Reasumując reformy ministra Ziobry...komornicy jeszcze bardziej stawiają na bezkarność...sądy tym bardziej czują niezawisłość...a prokuraturą i tak rządzi dawna epoka. To efekt takich zmian w przepisach kodeksów, że mają wymiar jedynie medialny. W życiu codziennym przeciętny Polak może być tylko bardziej załamany. Na skandaliczny wyrok o podwyżkę alimentów i około dla niego sprawy chciałbym złożyć skargę nadzwyczajną. Także na działania organów ścigania, które odcięły mnie od dziennikarskiej profesji. Jeśli komornik Trocki z lichwiarzem zlicytują mi chałupę, będę mógł pod Sąd Najwyższy udać się z namiotem. Wezmę z sobą kartony pism, które lata do Zbigniewa Ziobro wysyłałem. Kiedy w latach 90-ych poszedłem na ogłoszenie wyroku Mariusza Trynkiewicza w Sądzie Apelacyjnym, który karę śmierci zabójcy-pedofila zamienił na 25 lat więzienia, palestra była oburzona moim wyglądem. Było upalnie więc ubrałem bermudy i hawajską koszulę. Teraz, jesienią w takiej kreacji minister powinien chyba moje sprawy zobaczyć.


Wieloletni dziennikarz śledczy, zawodnik i trener pływania oraz triathlonu / od 1997/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka