Jakowyś filozoficzny Mądrala stwierdził onegdaj, że jedyną stałą rzeczą w życiu jest zmiana, a filozoficzna moja paranormalność zgadza się w tej kwestii z nim całkowicie.
Jak raz, zmiany bowiem występując w otaczającym nas świecie, które tak zwani Nowi Nawiedzeni nazywają w ten deseń Nowa Normalność, albo Nowy Porządek Świata, choć jak w moją szklaną kulę ja spoglądając, tak widzę tu jedynie nienormalność i chaos, co ludzisków zmusza do nieracjonalnych zachowań i ogólnego nieporządku, niezgodnego wcale z Wszechświata prawami.
W ten deseń, aby wprowadzać równowagę we Wszechświecie i porządek racjonalnego myślenia u ludzi przywracać, Wszechmocny takową Kobietę Kulę stworzył, aby ona się turlała owym ludziom niosąc radość wtenczas, gdy ogarnia ich niepokój, a kiedy agresywni bywają, po nich by się przeturlała, czyniąc im terapię, o której się nie śniło filozofom.
Tak się bowiem składa, że energetycznie skupieni na zewnętrznych zagrożeniach ludzie, nawet jak owe zagrożenie znają jedynie z telewizora, albo Kobaltowych Okienek internetowych, a zbyt mocno się na nich koncentrując, może się tak nieszczęśliwie złożyć, iż przeoczą oni cosik znacznie gorszego, czyhającego na nich tuż obok i co jest jak najbardziej, że się tak wyrażę, namacalnym. Na ten przykład trup w szafie, albo zamurowany pod wanną i dopiero jak zacznie cuchnąć, albo straszyć, to wtenczas człowiek dopiero się przekonać może co to są prawdziwe problemy.
Aby nie było, że ja zmyślam, moja siostra co się zamieniła z jednym miłym małżeństwem na mieszkanie, dowiedziała się niebawem, że ta miła pani nie wytrzymawszy nerwowo na mniejszym metrażu, zaciukała małżonka swego i schowawszy jego do szafy, zawiniętego w prześcieradło. Tak się jednakowoż nieszczęśliwie złożyło, że małżonek nie zechciał się tam zmumifikować i wyschnąć, pomimo traktowania jego perfumami z tak zwanej wyższej półki, a sąsiedzi mieli nosa do trupów lepszego jak psy policyjne do narkotyków.
Kiedy więc w ten deseń siostra zaczęła opowiadać, że w nowym mieszkaniu zalatuje coś z odpływu wanny, zasugerowawszy ja od razu, że zapewne pierwszy mąż owej pani, pod wanną zamurowany, chciałby w ten sposób dać do zrozumienia, że jego dusza spokoju nie może zaznać, kiedy widzi z zaświatów mojej siostry w wannie kształty.
Oczywista, tak ja się znęcając na swej siostrze, za to, że mnie w dzieciństwie straszyła i dzwoniąc do domu z dworca w Hajdukach Wielkich do małoletniego bardzo, kulistego dziecka, głosem strzygi skrzeczała: "Bóóójjj sięęę!". Takoż i od tego czasu, ja nie nazywając jej siostrzyczką, ale siostrzygą, chociaż natenczas to ja ją lubię straszyć, jak to we zwyczaju mają Wiedźmy. ;-)
Wracając jednakowoż do aktualnej rzeczywistości, pozbywszy się traum z dzieciństwa, trza stawić czoła tak zwanemu postrzeganiu świata, a uwagę zwrócić na rzeczy istotne i czujnym być tam, gdzie należy, a nie tam, gdzie nam sugestacje czyniąc jakowyś nawiedzeni.
Tak się bowiem złożyło, że gdy ludzie spanikowani wykupiwszy cały zapas płynów do dezynfekcji na skutek Panikdemii Koronowanej, znanej im z telewizji czy Kobaltowych Okienek, taka Kula Kobieta odkryła we własnym mieszkaniu, ukrytego za regałem z książkami wroga, zwanego dalej złowrogo Fungorum Murum, który był całkiem realnym i namacalnym.
Wyłaził ten potworny paskuda zza regału, dorwał się do książek i na dokładkę zacząwszy atakować Kobietę Kulę spod łóżka, włażąc po ścianie aż do sufitu i zielonym okiem łypiąc, w swej urodzie zaś objawiał zaiste malownicze piękno bezobjawowe, którym szyderczo próbując mnie wnerwić względem braku u mnie na niego płynu dezynfekcyjnego, by jego brutalnistycznie unicestwić.
Nic to, pomyślałam ja sobie, tym bardziej, że w tak zwanem międzyczasie się okazało, że niektóre dezynfekcjonistyczne płyny są skażone jakowymiś chemikaliami, albo masakrycznie podrożały.
Tak to, udałam ja się do sklepu i zakupiwszy wódkę oraz spirytus, takoż olejek eteryczny miętowy i uczyniwszy sobie w ten deseń płyn dezynfekcyjny w proporcji 2/3 spirytusu i 1/3 wódeczki, a kilka kropelek olejku do tego, w zależności czy się jest śpiącym, albowiem mięta jest zapachem pobudzającym, o czym warto wiedzieć, gdy się ma zwyczaj zasypiać nad książką.
I tak to, zdezynfekowywując około pięćset książek miałam przy tej okazji przyjemne inhalacje, bardzo dużo dobrego humoru i zapału względem walki w temacie Boletus In Libris, a wszystko w tej części pokoju skończyło się moim sukcesem, gdy tymczasem inni obywatele się stresowali obrazami z telewizji.
Na koniec, oczywista, powinno być najlepsze, zaś najlepszym odreagowaniem jest jakowaś masakryczna zmiana, albowiem ludzie nie są świadomi, że zmiany mogą być takoż pozytywne i prowadzić do lepszego życia, a trzeba jedynie sprytnie korzystać z okoliczności, skoro innych możliwości nie ma, a zmiany są nieuchronnymi.
Tak to, od trzech lat śpiąc w lesie, zdecydowawszy się ja wyszarpać cały las z korzeniami i skropić spirytualnie gładką i czystą przestrzeń, aby następnie uczynić tam miejsce na nowe krajobrazy inspiracjonistyczne dla życia, albowiem czasami zmiana jest potrzebna, aby odkryć nowe możliwości dla swego duchowego rozwoju.
Najważniejsze zaś: zamiast gapić się ponadmiernie w wiadomości z telewizorów i Kobaltowych Okienek, należy zaglądać często pod łóżko, bo może tam się ukrywać tak zwany Exspiravit, który was zeżre w trakcie snu błogiego.
I to, moi drodzy, nie są przelewki...