„Palikot nam się udał”, obwieściła Gazeta Wyborcza piórem Piotra Pacewicza, zaraz po tym jak okazało się, że Ruch Palikota dostał się do sejmu. Dalej autor wymieniał plusy tego „udanego Palikota”:
„Palikot jak na razie przysłużył się demokracji. Zachęcił wiele osób do pójścia na wybory, niektórych do oddania ważnego głosu. Wielu ludzi, wściekłych czy zniesmaczonych tępawym tradycjonalizmem, nietolerancją, patriarchalnymi obyczajami odnalazło w nim trybuna swoich spraw”
Fakt „Palikot im się udał”, ale w takim sensie, że udało się tego politycznego Huna wprowadzić do „wielkiej polityki” wspólnymi siłami Czerskiej, Wiertniczej i przy wielkim zaangażowaniu „najwyżej cenionych dziennikarzy” poczynając od Moniki Olejnik, a kończąc na Tomaszu Lisie.
Wtedy Palikot „przysłużył się demokracji” gdyż spluwał obficie tylko na podludzi i wyłącznie przez prawe ramię, co salonowcom bardzo się podobało. Dzisiaj strzelił śliną w lewo i to wprost w będącą na liście płac przemysłu aborcyjnego lewaczkę, Wandę Nowicką, chyba obok Kazimiery Szczuki najbardziej rozpoznawalną polską feministkę, co może zniweczyć powrót do polityki polskiego Jelcyna, czyli Aleksandra Kwaśniewskiego oraz doprowadzić do nerwowego załamania Marka Siwca.
Kwaśniewski od lat jest nie do zdarcia i trudno sobie wyobrazic skandal, który mógłby go definitywnie pogrzebać. Wielokrotnie ukazujący się światu pijany jak furman, skompromitowany szemranymi konszachtami z Kunami, Żaglami i Dochnalami oraz nazywany przez kolegów z własnej formacji „Olusiem, małym krętaczem”, trwa określany niezmiennie, jako „wielki mąż stanu” i polityk z „pierwszej ligi”.
Już sam nie mam pojęcia, na czym polega tajemnica popularności Kwaśniewskiego wśród lewaków i salonowych „autorytetów” oraz części miejscowego plebsu?
Może klucz tkwi w jego mołojeckiej fantazji i bardzo widocznych bolszewickich atawizmach?
Jak wiemy często te najprostsze odpowiedzi bywają właściwe.
Nie wszyscy wiedzą, że z kart historii usunięto, a w zasadzie wyretuszowano nieco zdjęcie, na którym żołnierz Armii Czerwonej towarzyszący Michaiłowi Petrowiczowi Mininowi zatykającemu sztandar z sierpem i młotem na ruinach Reichstagu, na obu przegubach dłoni miał trofiejne zegarki.
Jeden przegub trzeba było oczyścić gdyż cywilizowany świat mógłby ze zdziwieniem zapytać:
„Po co mu tyle tych zegarków i skąd je wziął”
To pytanie jednak padło po 60 latach i to w Polsce, a dotyczyło właśnie Kwaśniewskiego. Zadał je Józef Oleksy na słynnych już „taśmach Gudzowatego”
Józef Oleksy: Tych zegarków miał od cholery i nosił je kur..., nie wiadomo po co?
Jak się później okazało mimo skromnej prezydenckiej pensji w kolekcji TW „Alka” znalazły się ekskluzywne cacka takich producentów jak Daniel Roth Chronograph, Patek Philippe Ellipse, Franc Muller czy Jaeger LeCoultre.
Może miłość do Kwaśniewskiego tkwi w jego bolszewickiej duszy, pod wpływem, której mdleją komusze „damy” i składają się w ukłonach jak scyzoryki czerwono-różowi chłopcy salonowcy?
Artykuł opublikowany w ogólnopolskim tygodniku Warszawska Gazeta
Polecam moją nową książkę, "Polacy, już czas" ozdobioną rysunkami Arkadiusza "Gaspara" Gacparskiego, jak i poprzednią, „Jak zabijano Polskę”.
Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900

Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka