konglomeratka konglomeratka
54
BLOG

Synod jako konsultacje społeczne

konglomeratka konglomeratka Społeczeństwo Obserwuj notkę 3
Obserwuję trochę notatki i artykuły dotyczące obrad tzw. synodu o synodalności i od czasu do czasu nachodzą mnie różne refleksje na jego temat.

Obrady te kojarzą mi się z pewnym zdarzeniem, które miało dla mnie niemalże formacyjny charakter, choć wydarzyło się już kilka lat temu. Ot, znów wzięło mnie na wspominki.

Po 10 latach od pierwszej - fatalnej w skutkach do dziś - rewolucji w edukacji szkolnej wprowadzającej gimnazja, w 2009 roku weszła kolejna niefortunna reforma szkolna, która obligowała  do rozpoczęcia nauki w szkole wszystkie sześciolatki. Na szczęście została cofnięta po kilku latach.

Byłam wtedy członkinią rady rodziców przedszkola i delegowaną na tzw. konsultacje społeczne na temat wprowadzanych zmian w szkolnictwie. Konsultacje zorganizowane były przez WCIES - Warszawskie Centrum Innowacji Edukacyjno-Społecznych i Szkoleń, daty nie pamiętam. W każdym razie wyglądało to tak, że na początku prowadząca przedstawiła zamysł spotkania, czyli rzekomych konsultacji, a następnie ówczesna sekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji pani Krystyna Szumilas wygłosiła przemówienie na temat zbawczych skutków reformy. Zakończywszy swoje wystąpienie oddała głos pani z WCIES, która podziękowała pani wiceminister, pożegnała ją, a do obecnych około 60-80 osób zwróciła się z prośbą o dyskusję. Gdy salę opuszczała pani wiceminister, z sali podniosły się głosy, że skoro pani wiceminister wyszła, to być może nie jest potrzebna dyskusja. Jeśli pani minister nie jest zainteresowana nawet udzielaniem odpowiedzi na pytania od zaniepokojonych reformą rodziców po tym, co przed chwilą usłyszeli, to komu w ogóle mają zadać te pytania. Pani z WCIES zachęcała oczywiście rodziców do wypowiedzi, ale w zasadzie nie odpowiadała na pytania przekazując mikrofon kolejnej osobie. Rozgorzała wrzawa bez ładu i składu, ponieważ większość uczestników spotkania nie została w ogóle poinformowana o celu tego spotkania, ani jego formule.

Po dłuższej dyskusji, która głównie sprowadziła się do gremialnej krytyki reformy, zdałam sobie sprawę, że nikt tego spotkania nie protokołuje i zadałam wtedy głośno pytanie o cel i sens dyskusji, skoro jej wnioski nie zostaną w żadnej formie przedstawione organom władz oświatowych.

- A nie, bo to są po prostu takie konsultacje społeczne…– wyjaśniła z rozbrajającą szczerością prowadząca spotkanie. – Chodzi o to, żeby państwo sobie o tym porozmawiali, przedyskutowali jako rodzice.

Wtedy nie wytrzymałam i powiedziałam, że w takim razie możemy sobie dyskutować o tym u cioci na imieninach i będzie to miało taki sam skutek. Większość z nas wyszła. Reforma jak wiadomo weszła mimo sprzeciwu dużej części społeczeństwa. Ale przecież konsultacje się odbyły!

Wydarzenie to przypomniało mi się w kontekście trwającego synodu o synodalności zwłaszcza w jego pierwszej fazie, która odbywała się jakoś na początku tego roku. Przypomina to swoją formą owe nieszczęsne konsultacje społeczne, a i tak papież Franciszek zrobi, co zechce. Pytanie tylko, czyje naciski i wpływy w kościele przeważą i ile w nim zostanie z katolicyzmu.  Przecież odbyły się konsultacje w parafiach, na najniższym szczeblu… wszyscy mogli się wypowiedzieć  i sobie podyskutować!  - Oczywiście.  Będzie można przywołać ten kłamliwy argument, nie zadając sobie pytania, ile prawdy, ile procent pytań i wątpliwości zostało zapisane, a ile przemilczane. I przejdą sprawy, o których nawet nie śniło się tym letnim katolikom, a co dopiero tym konserwatywnym. Tylko że kościół katolicki z zasady jest hierarchiczny i nie musi "słuchać ludu", a władze - teoretycznie demokratyczne - powinny jednakowoż w głos ludu się wsłuchiwać.

Oby reformy kościoła po synodzie o synodalności równie szybko wyrzucono do kosza, co nieszczęsną reformę szkolnictwa. Niestety lokalną reformę można było cofnąć, choć całe pokolenie dzieci na niej ucierpiało, ale skutki globalnego spustoszenia w kościele katolickim są nie do przewidzenia. Tak jak w edukacji chodzić powinno o coraz lepsze kształcenie w ramach istniejącego systemu, a nie wywalanie go do góry nogami, tak samo w kościele powinno chodzić o coraz lepszą ewangelizację w oparciu o doktrynę katolicką, a nie rozwalanie kościoła od wewnątrz.


myślę więc piszę i piszę, żeby wiedzieć, co myślę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo