konglomeratka konglomeratka
473
BLOG

Kłamstwo ma krótkie nogi – ale za to bardzo szybkie

konglomeratka konglomeratka Polityka Obserwuj notkę 18
Przy okazji 1 sierpnia nie sposób uchronić się przed refleksjami na temat naszych relacji z Niemcami. I z Rosją. Po prostu nie da się.

Trwa wojna o prawdę. To po prostu inna faza i inna forma wojny, która nie została zakończona.

 I nie będę tu mówić o Powstaniu Warszawskim jako walce zbrojnej, bo zbyt mało wiem o szczegółach, kto podjął decyzję, czy była czy nie była słuszna… Bo w ogóle nie o to chodzi… Ani o roli sowietów, którzy nagle zatrzymali się na Pradze…

Chodzi o to, że to było bardzo polskie powstanie. Polacy przeciw okupantom.

Wiem tylko, że moja prababcia z okien kamienicy na Wrzesińskiej wychodzących w kierunku Wisły, po praskiej stronie Warszawy, do której wysiedlono ich z własnego mieszkania na Płockiej, obserwowała jak płonie jej miasto. Gdzieś tam walczył jej dwudziestojednoletni syn, być może także mąż, o którym nie miała wiadomości od dawna. Z okien po drugiej stronie mieszkania widziała kręcące się w okolicy Targowej wojska armii sowieckiej. Dlaczego czekają? Na co? Dlaczego nie wchodzą żeby pomóc? O co tu chodzi? Dobrze, że córki nie ma w Warszawie, dobrze że ukrywa się u teściów na wsi…

Nie wiem oczywiście, co w tym czasie działo się w głowie prababki, wiem tylko, że przetrwała pożogę żywiąc się upolowanymi przez siebie ptakami, podstępnie wabionymi do okna sypanymi na parapet źdźbłami traw. Jadła gołębie.

Po powstaniu mąż i syn trafili do obozu w Pruszkowie. Jeden wywieziony został do Wrocławia, drugi do obozu jenieckiego pod Hanowerem. Po pierwszym ślad zaginął. Ludzie gadali, że go jakiś zdesperowany i uciekający przez Armią Czerwoną Niemiec zastrzelił po prostu idącego ulicą Wrocławia już w maju 1945 roku. Może wyglądał po tych wszystkich przejściach jak upiór? Może. Ślad po nim zaginął.

Drugi wycieńczony i chory zmarł w obozie Fallingbostel już po wojnie, w 1946 roku. Nie doczekał powrotu do Polski. Miał tylko 23 lata.

W Polsce chyba nie ma nikogo, któremu by druga wojna światowa nie zabrała krewnych i bliskich. Dlatego ta wojna, nierozliczona, niezakończona i niezadośćuczyniona jest wciąż jak niezagojona rana. I dopóki nasza prawda nie zostanie uznana przez świat, ta rana się nie zagoi.

O Powstaniu Warszawskim Niemcy nie wiedzą nic. Nie chcą wiedzieć. Kiedy któryś zwabiony famą, jaka się niesie o najlepszym muzeum w Warszawie, trafi do Muzeum Powstania Warszawskiego, jest w szoku. Nie wierzą. To niemożliwe. To tylko jakiś epizod, jakaś lokalna awantura. Jak zauważył w swoim artykule na temat najnowszej historii Niemiec: „Modern Germany: A Global History” profesor Jan Śliwa, w dziele liczącym ponad 900 stron…:

„Pół strony poświęcone jest powstaniu w getcie (1943), z uwagą, by nie mylić go z powstaniem warszawskim (1944). Oprócz tych 11 słów (wliczając rodzajniki i przyimki) więcej o tym wydarzeniu nie znajdziemy. Armia Krajowa? Jaka armia?”

No właśnie. Ja także byłam w szoku, gdy będąc w Niemczech jako nastolatka, na lekcjach historii nie usłyszałam ani słowa o powstańczym zrywie Polaków, o ich walce od pierwszego do ostatniego dnia wojny, o ich udziale w bitwie o Anglię... To był Berlin Wschodni, czyli komunistyczny, gdzie podręczniki pisano pod dyktando sowieckich decydentów. Ale wkrótce, bo jeszcze przed maturą mur upadł, lecz ku memu zdziwieniu, w zachodnich podręcznikach, które natychmiast sprowadzono z RFN, tego wydarzenia także nie było.

Nie wiem, czy Państwo też mają takie skojarzenie, ale jak głosi porzekadło „Zanim prawda włoży buty, kłamstwo obiegnie Ziemię”. Tę metaforę przypisuje się Markowi Twainowi, ale nie chodzi o źródło a o sens tego stwierdzenia. Ostatnimi czasy pojawia się wiele apeli o to, by wreszcie opowiadać głośno swoją historię i mówić prawdę. Ale czy to się dzieje?

Na przykład Agaton Koziński wzywał do tego już parę lat temu. Poniższy fragment jest z 22 czerwca 2020 roku:

"Jak się przed tym bronić? Trzeba po prostu opowiadać swoją historię. I nie trzeba do tego dorabiać żadnej narracji. Nie trzeba robić żadnych łamańców, żonglować datami i zdarzeniami z przeszłości. Wystarczy mówić, jak było, prawda historyczna obroni się sama. Tylko trzeba o niej mówić – chociażby tak jak 1 września 2019 r., kiedy w gazetach na całym świecie pojawiły się artykuły o tym, co się działo w Polsce 80 lat wcześniej (projekt Instytutu Nowych Mediów “Opowiadamy Polskę światu”, więcej na www.1939.eu – dop. red.). Tylko tego typu działaniami uda się obronić prawdę o polskiej przeszłości."

Niestety to tak nie działa… - jak mówi mój syn. Prawda się sama nie obroni. Prawdy trzeba bronić i ją głosić „na siłę”. Kłamstwo niestety jest szybsze niż prawda, bo zwykle jest łatwe, połyskliwe i przyjemne dla ucha. Ot, taki bon mot rzucony mimochodem. Z takich kłamstewek tka się całą sieć i potem trudno się z niej wyplątać. A my mamy do odkłamania całe wieki.

Jak zauważa we wspomnianym już artykule o historii Niemiec prof. Jan Śliwa: „Problem w tym, że przez dekady polski głos nie był słyszany, historia napisana jest przez innych, a w przypadkach wątpliwych rola szwarccharakterów została przydzielona Polakom. Dlatego gdy tylko polski głos się pojawi, wydaje się, że Polacy „piszą historię na nowo”. Polska wersja narusza spetryfikowany obraz, dlatego budzi opór.”

I ten opór musimy łamać. Cały czas bezustannie i konsekwentnie. I zgadzam się z prof. Śliwą, że to mrówcza praca i może wydawać się, że przerasta nasze siły. Ale musimy się wziąć do roboty.

Ale jak mamy ten opór łamać nie mając do tego narzędzi? Podstawowym brakiem jest nieznajomość własnej historii. Tu jest naprawdę ugór do zaorania i zasiania. Problem nauczania historii to temat rzeka i na pewno nie będę o tym pisać tu dziś, ale może kiedyś napiszę. Musimy najpierw znać prawdę, by móc o niej mówić. Polacy zawstydzani latami i wpędzani w poczucie winy kłamstwami na swój temat, nie potrafią wiarygodnie opowiedzieć swojej historii, bo jej nie znają. Ona była zakłamywana przez wieki. Młodzi nie są nią zainteresowani, a starzy którzy znają prawdę powoli odchodzą. Nawet nie wiemy, z czego powinniśmy być dumni, co nas wyróżnia, czego dokonaliśmy w dziejach.

A przecież to że przez ostatnie trzydzieści lat z kraju powszechnego braku wszystkiego i beznadziei, staliśmy się jednym z najlepiej rozwiniętych krajów na świecie, powinno budzić dumę. To, że będąc „zaszczepionymi” na ruską propagandę, ostrzegaliśmy świat przed Rosją, też powinniśmy mieć w pamięci, a jakoś nie mamy i są tacy, którzy nadal ulegają rosyjskim wpływom.

Jak słusznie pisał trzy lata temu redaktor Koziński „Rosjanie przekonują, że to oni uratowali świat od nazizmu i Hitlera. Polska (podobnie jak inne kraje naszego regionu, głównie Litwa, Łotwa i Estonia) tymczasem zaczęła zadawać pytania. Jak to było możliwe, że tak wielki i bohaterski Związek Sowiecki współpracował z nazistowskimi Niemcami w 1939 r.? Jak to było możliwe, że tak kochający pokój kraj dokonał z III Rzeszą podziału Europy Środkowej na swoje strefy wpływu, podpisując Pakt Ribbentrop-Mołotow? Jak to było możliwe, że chcący jak najlepiej ZSRR dokonywał mordów na polskich żołnierzach i oficerach?”

W międzyczasie miłująca pokój Rosja napadła na Ukrainę. Czy przez te trzy lata udało się przywrócić prawdę? Czy Rosja i jej obywatele nabyli przez ten czas innych przekonań? Śmiem wątpić. Wojna na Ukrainie i narracja o dalszej walce z nazistami jest tego najlepszym dowodem. W ogóle twierdzę, że ta wojna to kolejna odsłona nadal trwającej drugiej wojny światowej, która nie została zakończona definitywnie podpisaniem traktatów pokojowych. Pisałam o tym w styczniu (Od zwycięstwa do zwycięstwa), a potem po kongresie IPN. Wojna trwa i będzie trwać, psia mać!

To jest właśnie wojna o prawdę. Ale nie wystarczy krzyczeć u nas w kraju dla podnoszenia naszego morale i głaskania naszego samopoczucia. Trzeba krzyczeć na zewnątrz. Szukać środowisk, w których tę prawdę możemy propagować. Teraz jest dobry moment, bo przynajmniej część świata zainteresowała się, gdzie ta Polska w ogóle jest. Jak pisze prof. Roger Moorhouse w najnowszym numerze miesięcznika „Wszystko co najważniejsze” teraz jest dla nas najlepszy i najważniejszy czas, by upominać się o tę prawdę, by walczyć o nią i przełamać monopol na opowiadanie naszej historii przez innych, zgodnie ze stwierdzeniem przypisywanym Churchillowi, że historię piszą zwycięzcy: „Z geopolitycznego punktu widzenia Polska jest obecnie bodaj w najlepszej sytuacji od kilku stuleci. Jej relacje z sąsiadami nadal jednak stanowią wyzwanie – na wschodzie agresywna i zapatrzona w przeszłość Rosja, na zachodzie ta część państw UE, które zachowują się tak, jakby zupełnie chciały zapomnieć o przeszłości. Na zignorowanie tego wyzwania Polska nie może sobie pozwolić.”

Nie możemy sobie pozwolić na zignorowanie tego wyzwania, bo jeśli nie wykorzystamy naszej szansy teraz, to w niedługim czasie może się okazać, że znów będziemy zmuszeni organizować powstania…

***

„Niemcy biorą na siebie brzemię dbania o stan demokracji w Europie i na świecie” – jak pisze prof. Śliwa komentując to, co wybrzmiewa z najnowszej historii Niemiec. A nie mówiłam? Tak są wychowywani, jako dziedzice świętego cesarstwa rzymskiego niosącego wszem ludom cywilizację i wartości. A że przy okazji sieją pożogę i zostawiają zgliszcza, to drobiazg niewarty uwagi. O charakterze Niemców i ich dziejowej misji też już pisałam wcześniej. I musimy być świadomi tego, jakich mamy sąsiadów, aby wiedzieć, czego się możemy po nich spodziewać.

Artykuł prof. Śliwy o historii Niemiec warto przeczytać w całości, także w kontekście poprzedniego mojego zdania. Pozostałe linki także.

„Książka doprowadzona jest do agresji Rosji na Ukrainę. Dowiadujemy się, że Niemcy przejęły wiodącą rolę w dostawach broni na Ukrainę. (no żesz! – i co z tego, że to kłamstwo…) W przyszłości Niemcy mogą pójść dalej w stronę światowego przywództwa. Pamięć o mrocznej przeszłości byłaby motywem do dbałości o środowisko, demokrację i prawa człowieka. Wartości te mogłyby i powinny Niemcy wcielać nie tylko u siebie, lecz również promować w Europie i na całym świecie. Nie wiem tylko, czy jest to świetlana wizja, czy ostrzeżenie.” - pisze prof. Śliwa.

Ostrzeżenie. Jednoznaczne ostrzeżenie. Bo warto w tym kontekście także przytoczyć słowa niezwykłego kapłana, kardynała Gerharda Müllera, który w wywiadzie z 21 marca br dotyczącym niemieckiej drogi synodalnej, pytany, dlaczego do tego rodzaju wydarzeń dochodzi akurat w Niemczech, odparł: „– Istnieje niestety wciąż Furor teutonicus, niepowstrzymana dążność, by pouczać i opanować cały świat. Jak dodał, niemieccy katolicy uważają się też wciąż za obywateli drugiej kategorii, co jest dziedzictwem Kulturkampfu Bismarcka oraz dominacji pruskiej kultury protestanckiej.”

To wszystko jest ważne, by wiedzieć i widzieć, że trwa wojna o prawdę. To po prostu inna faza i inna forma wojny, która nie została zakończona od osiemdziesięciu lat (a z Niemcami to w sumie od wieków). Prawda wymaga wysiłku, pracy, cierpliwości, czasu… i pieniędzy. Pogłębionej refleksji i badań, wydawnictw książkowych i artykułów, które kosztują. Kłamstwo jest szybsze. I niewiele kosztuje. I co z tego, że ma krótkie nogi. Za to bardzo zwinne, zwrotne i wytrzymałe. Biegają szybciej niż ociężałe kamienne żarna historii.

Najpierw była krwawa wojna, potem była zimna wojna, potem nasze koncesjonowane wyzwolenie i wkrótce wojna gospodarcza, a przy tym wszystkim cały czas trwa wojna informacyjna. A my w środku tego kotła… I jak tylko uda się na moment wypłynąć na powierzchnię, zaczerpnąć łyk powietrza i krzyknąć, jakaś wielka chochla znów miesza w garncu wciągając nas w głąb… Cicho tam!

A może teraz zamiast dać się znów ściągać w kipiel, schwyćmy się tej chochli, którą się miesza, trzymając się trzonka musimy wyjść i złapać się za brzeg. I stamtąd grzmieć: przestańcie kłamać na nasz temat! Prawda wygląda zupełnie inaczej.

A dziś o siedemnastej, jak co roku: Chwała Bohaterom!

Źródła:

https://pch24.pl/kard-gerhard-muller-o-franciszku-i-niemieckiej-drodze-synodalnej-mocne-slowa-o-przyszlosci-kosciola/

https://wszystkoconajwazniejsze.pl/agaton-kozinski-wojna-o-prawde-historyczna-z-rosja-potrwa-jeszcze-wiele-lat/#:~:text=Jak%20si%C4%99%20przed,o%20polskiej%20przesz%C5%82o%C5%9Bci.

https://wszystkoconajwazniejsze.pl/roger-moorhouse-nigdy-uczciwie-nie-rozliczono-tej-wojny/

https://wszystkoconajwazniejsze.pl/jan-sliwa-historia-polski/


myślę więc piszę i piszę, żeby wiedzieć, co myślę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka