Spacerując po Midtown w końcówce maja dotarłem w okolice Katedry Św. Patryka przy Piątej Alei. Ruch na tej prestiżowej arterii właśnie zamierał zgodnie z komendami sprawnie wydawanymi przez kilku funkcjonariuszy NYPD. Kierowcy karnie podporządkowali się poleceniom policjantów, którzy jednocześnie umożliwili wejście z 50th Street na Fifth Avenue dla uczestników procesji hiszpańskojęzycznych katolików. Wędrowali oni obok Rockefeller Center do Katedry Świętego Patryka, podążając za kapłanem niosącym monstrancję z Najświętszym Sakramentem. Choć kakofonia klaksonów w przypadku korków odzywa się na nowojorskich ulicach niemal natychmiast, tu jednak kierowcy cierpliwie trwali w ciszy przez blisko kwadrans, kiedy setki wiernych ze śpiewem na ustach wchodziły spokojnie do najsłynniejszej świątyni na Manhattanie.
Nie wiem z jakiej planety są "przybysze z zagranicy", którzy zdaniem pana Jaśkowiaka mieli odbierać katolickie procesje jako wydarzenie "z kategorii sztuk performatywnych". Z pewnością nie pochodzili ze Stanów Zjednoczonych czy Europy, bo tam takowe religijne uroczystości są pielęgnowaną pieczołowicie tradycją. W Nowym Jorku nikt nie protestuje przeciwko zamykaniu ulic, władze miasta chętnie pomagają organizatorom, przydzielając ochronę policyjną, by wierni mogli modlić się bezpiecznie.
Skoro katolickie procesje z Najświętszym Sakramentem nie zniknęły z Fifth Avenue, będą trwały też i w Poznaniu. Długo po tym, jak o tym "performansie" pana Jaśkowiaka zapomną sami Poznaniacy.
Komentarze