Klub Konserwatystów Klub Konserwatystów
458
BLOG

Maciej Henryk Górny: Widmo Wyszyńskiego

Klub Konserwatystów Klub Konserwatystów Rozmaitości Obserwuj notkę 0

O dwóch takich co nazwisko mieli wspólne ale postawy odmienne, z czego jeden stał się symbolem zbrodniczego systemu, a drugi symbolem oporu wobec niego.

 

„Z państwami jest tak samo jak z ludźmi – tłumaczył Filus. –Żadne społeczeństwo nie będzie na tyle głupie, by wolało sprawiedliwość i niewolę niż bezprawie i władzę.”

Marek Tulliusz Cyceron, „O państwie”

 

Po kraju krąży widmo. Widmo Wyszyńskiego. Lękają się go… . No właśnie. Kto się lęka i o jakiego Wyszyńskiego w ogóle chodzi??? Nazwisko Wyszyński kojarzy się przeciętnemu Polakowi wyłącznie ze Stefanem kardynałem Wyszyńskim, Prymasem Polski. Tymczasem znacznie większy wpływ na dzieje świata i w tym niestety na krajowe organa śledcze, wymiar sprawiedliwości, biurokrację etc. miał i ma ciągle Andrzej Januarowicz Wyszyński. - Absolwent polskiego gimnazjum, następnie uznany prawnik carskiej Rosji, mienszewik „nawrócony” na bolszewizm, rektor Uniwersytetu Moskiewskiego, w końcu osławiony prokurator generalny ZSRR, autor podręczników tłumaczonych na wiele języków (w tym rzecz jasna i na polski), twórca stalinowskiej teorii dowodów sądowych, minister spraw zagranicznych. Choć został on pośmiertnie potępiony jeszcze za Chruszczowa, jego protegowani poddani szykanom, a jego teorie przestały być obowiązującą wykładnią prawa i instrukcjami praktyki śledczej w Kraju Rad oraz w bratnich krajach demokracji ludowej to jego koncepcje do dziś pokutują w praktyce zawodowej oraz mentalności części funkcjonariuszy organów ścigania, służb inspekcji i kontroli, a zdarza się, że i sędziów.

Wbrew obiegowej opinii Andriej Wyszyński nie uznawał przyznania się za najlepszy dowód. Podobnie jak dzisiejsi luminarze prawa, historii, socjologii etc. wyśmiewał zasadę „confessio est regina probationum”, jako przeżytek średniowiecza. (NB! Trzeba jednak przyznać, że w ocenie średniowiecznej praktyki śledczej był znacznie bardziej obiektywny i uczciwy niż niektórzy z nich. Podkreślał chociażby, że procedury stosowane przez Świętą Inkwizycję stanowiły ogromny postęp wobec świeckiej praktyki śledczej tego okresu.). Najważniejszy był dla niego donos. Donoszenie uznawane było za cnotę obywatelską. Donos był nie tylko źródłem wiedzy operacyjnej, ale pełnił również funkcję samoistnego i niezwykle „wiarygodnego” dowodu w postępowaniu sądowym. Ponadto donosiciel, jako wzorowy obywatel, automatycznie stawiany był poza podejrzeniem. Wykładnia prawa, aby mieć jakikolwiek sens, zdaniem Andrieja Januarowicza, winna być motywowana politycznie. Samo uprawdopodobnienie winy było dla prokuratora Wyszyńskiego wystarczające do skazania człowieka. Uprawdopodobnieniem zaś mogło być li tylko wykazanie związku oskarżonego z przestępstwem bądź przestępcą. Było to przeciwieństwo polskiej przedwojennej praktyki śledczej, gdzie donosiciel, o ile nie był ofiarą, traktowany był z największą podejrzliwością. Ponadto przed sądami obowiązywała zasada „jeden świadek- żaden świadek”. Pomińmy już funkcję sędziego śledczego, który nie będąc stroną postępowania mógł je nadzorować w sposób bezstronny i rzeczowy. Funkcję tę należałoby rzecz jasna przywrócić, ale to zagadnienie na zupełnie osobny tekst.

Dla nikogo kto zawodowo lub naukowo styka się z praktyką dochodzeniowo-śledczą lub choćby interesuje się tym tematem nie stanowi żadnej tajemnicy fakt, że niektórym przepisom, procedurom, zwyczajom i ludziom związanym z organami ścigania, służbami kontroli i inspekcji, czy z wymiarem sprawiedliwości, bliżej jest do stalinowskich, niż do przedwojennych polskich standardów. Podkreślam przy tym słowo NIEKTÓRYM. Wielu z tych ludzi bowiem wykonuje swoją pracę w sposób uczciwy i stroni od tego typu praktyk. Wielu chciałoby wykonywać swoją pracę skuteczniej i rzetelniej, ale hamują ich kulawe rozwiązania prawno- organizacyjne. Ilość przykładów bolszewizacji jest jednak zatrważająca.

Udowadniać swą niewinność zobowiązani są oskarżeni o zniesławienie lub pomówienie (mimo, iż są to przestępstwa ścigane z oskarżenia prywatnego). W podobnej sytuacji znajdują się oskarżeni o molestowanie. Wiara zaś jaką niektórzy śledczy, (a w ślad za nimi zdarza się i, że niektórzy sędziowie), przykładają do pomówień współoskarżonego ma nieraz charakter magiczny. Tak więc donosicielstwo nadal traktowane jest przez niektórych jako cnota, a donosy stanowią nieraz koronny a czasem i jedyny dowód w sprawie. Nawet ponawiane stanowisko Sądu Najwyższego nakazujące traktować dowody z pomówień współoskarżonego z najwyższą ostrożnością i z ponadprzeciętną skrupulatnością nie dociera do niektórych pogrążonych w rutyniarstwie i lenistwie (a czasem karierowiczostwie i chorych ambicjach) śledczych. Co gorsza zdarzają się i sędziwie, którzy przyjmują narrację takich śledczych, czasem wręcz kopiując i wklejając tezy z aktu oskarżenia do uzasadnień swoich wyroków (co znów potępiał Sąd Najwyższy). Skandalem jest nie tylko fakt, że zdarzają się sędziowie ignorujący stanowisko Sądu Najwyższego w tej sprawie, ale i to, że Sąd Najwyższy w ogóle stanął wobec konieczności zajęcia się zagadnieniem, które dla każdego normalnego prawnika winno być oczywistym.

Tymczasem zdarzają się prokuratorzy mający swoich nadwornych gangsterów, którzy dziwnym trafem „posiadają wiedzę” w tych postępowaniach, w których ci prokuratorzy nie posiadają żadnego innego dowodu. Pewien oskarżony spędził w areszcie śledczym wiele miesięcy tylko dlatego, że jeden z tych nadwornych gangsterów „przypomniał” sobie, że jakiś więzień (którego danych rzecz jasna nie pamięta) pod celą wspominał, że ów oskarżony był zamieszany w działalność zorganizowanej grupy przestępczej przy braku jakichkolwiek innych dowodów. Podobny los spotkał adwokata, który na podstawie li tylko pomówień bandyty został aresztowany przed salą rozpraw (na której miał występować zawodowo) i osadzony w areszcie. Adwokatowi temu udało się wybronić, ale zdarza się, że ludzie są na podstawie tych pomówień, niepodpartych żadnymi innymi dowodami, skazywani. Tak więc można trafić za kratki tylko za sprawą pomówień bandyty, czasem skonfliktowanego z oskarżonym. Mamy więc do czynienia z ogromnym regresem w stosunku do praktyk stosowanych przez Świętą Inkwizycję, która nie traktowała zeznań osób skonfliktowanych z oskarżonym jako dowodu. Na domiar złego przypadki karania za fałszywe zeznania i donosy są niezwykle rzadkie, a kary śmiesznie niskie. Dodajmy do tego śledztwa motywowane politycznie (Romuald Szeremietiew), ideologicznie (skopany przez policyjnego bandytę Daniel Kloc), czy ekonomicznie (Roman Kluska) i otrzymujemy całkiem przerażający obraz. Obraz ten jednak nie był dotychczas dostrzegany przez większość społeczeństwa. Większość ludzi widziała jedną stronę medalu - okrutni bandyci otrzymują stosunkowo łagodne wyroki, skorumpowani i skrajnie niekompetentni urzędnicy często pozostają bezkarni podobnie jak politycy-zdrajcy. Nie zdawali sobie sprawy z tego, jak łatwo być oskarżonym, jak łatwo zrobić z kogoś bandytę. To się zmieniło. Andrusza nie przypuszczał chyba, że jego upiorne widmo stanie się przyczyną masowych protestów za sprawą forsowanej przez koncerny z USA umowy międzynarodowej (ACTA), którą podpisano 20 lat po upadku Sojuza. W oczach zdezorientowanych i zaskoczonych politykierów ukazało się za to widmo innego Wyszyńskiego - Prymasa Stefana kardynała Wyszyńskiego. Znów słychać głośne „Non possumus!”. W oczach skonfundowanych pachołków systemu, który stanowi żałosne popłuczyny po bizantynizmie, ukazał się duch Cywilizacji Łacińskiej. Cywilizacji, w której etyka stoi ponad prawem, co na gruncie naukowym wspaniale wykazywał prof. Feliks Koneczny, a co w praktyce duszpasterskiej wcielał w życie Prymas Wyszyński.

Zaskoczenie to wynika z jednej strony z ogromnej siły jaką posiada w sobie Łacińskość, z tego, że łacińskie algorytmy są głęboko zakodowane w polskim społeczeństwie. Z tego, że do protestu dołączyły niezwykle różne środowiska - od prawicy po lewicę, od dzieci po starców, od tradycjonalistów katolickich po „wojujących ateistów”, od artystów i kombatantów, przez naukowców i kibiców po adwokatów (vide oświadczenie Okręgowej Rady Adwokackiej w Katowicach) i przedsiębiorców, a nawet niektórych najwyższych urzędników (ad exemplum GIODO). Z drugiej zaś strony z krótkowzroczności. Ekipa świetnie przygotowana do odnoszenia taktycznych sukcesów za pomocą socjotechnicznych sztuczek, nie ma zielonego pojęcia o strategii, nie mówiąc już o ideologii (bo ta ustalana jest za granicą). Politykierom z reguły wydaje się, że między rządzącymi a rządzonymi występuje sprzężenie proste. Tymczasem w rzeczywistości jest to sprzężenie zwrotne, co opisywał wybitny fizyk i cybernetyk prof. Marian Mazur.

Ponadto ciągłe propagandowe tresowanie społeczeństwa o dominujących motywacjach etycznych w duchu dominacji motywacji prawnych powoduje osłabienie zarówno motywacji etycznych jak i prawnych. Wzmocnieniu ulegają za to motywacje, które znajdowały się na drugim miejscu - a więc motywacje witalne. Zwłaszcza w ich części konsumpcyjnej oraz części dotyczącej pragnienia świętego spokoju, życia wolnego od strachu. I właśnie dlatego Naród Polski odrzuca stanowczo niewolę i wybiera władzę. Wieloletnia propaganda okazała się mieczem obosiecznym. Nawet gdyby po stronie oferowanej nam niewoli stała sprawiedliwość to przy wzroście dominacji witalnych mało kto by ją wybrał. Tymczasem naprzeciw niewoli stoją nie tylko władza ale również sprawiedliwość, etyka i Tradycja. Jeżeli dołączy do nich wytrwałość to będzie to koalicja cech i wartości, z którą należy się liczyć.

Maciej Henryk Górny
aplikant adwokacki

 


Tekst NIE JEST oficjalnym stanowiskiem Fundacji Klub Konserwatystów.


 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości