Publicyści Konserwatyzm.pl Publicyści Konserwatyzm.pl
228
BLOG

Paweł Bała: "Grzeszne Zaolzie"

Publicyści Konserwatyzm.pl Publicyści Konserwatyzm.pl Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

Pan Prezydent Lech Kaczyński stwierdził, iż przyłączenie się Polski tzw. Zaolzia było nie tylko błędem, było grzechem, do którego Polska potrafi się przyznać.

Właściwie trudno jednoznacznie wskazać, komu ten grzech został przypisany: strukturom państwowym czy tez społeczeństwu jako takiemu. Ciekawie brzmi teza, iż państwa czy narody mogą popełniać grzechy; teza to odważna, szczególnie w ustach Pana Prezydenta, a będąca jakąś dziwną trawestacją nauk Adama Müllera. Nie jestem teologiem i wolę nie podejmować się rozważań czy podmiot kolektywny może grzeszyć, stąd też łatwiej będzie mi pisać o błędach popełnionych w polityce zagranicznej.

Należy stwierdzić z całą mocą, że spór o prawa do Zaolzia czy po 1945 r. Kotliny Kłodzkiej jest nierozstrzygalny bez odwołania się do argumentu siły. Nie można bezspornie wskazać na rację którejś ze stron. Podobnie zresztą wyglądała sprawa Gdańska: zarówno strona polska, jak i niemiecka dysponowały argumentami historycznymi, prawnymi, etnicznymi na poparcie swoich roszczeń do tego miasta.
Jeżeli jednak próbujemy politykę widzieć nie jak partię szachów, lecz spór o bliżej niezidentyfikowane „prawa moralne”, to należy uczciwie przyznać: Rzeczpospolita Polska wykorzystała upadek Czechosłowacji i korzystając z agresji Rzeszy anektowała zbrojnie sporne terytorium.

Tragedię Czechów wykorzystano bezwzględnie, oczywiście w atmosferze ogólnonarodowego zachwytu nad sprawnością polskiego państwa i jego oręża. W tym miejscu zarzuty wysuwane przez stronę rosyjską wydają się być trafne: Polska ustawiła się w roli alianta Niemiec i tak ten gest został odebrany w europejskich stolicach.

Czy jest coś niegodziwego w takim wyborze? Nie, gdyż tak prowadzi się politykę. Takich wyborów należy jednak dokonywać świadomie. Jeżeli nie zrealizowano wezwań Jędrzeja Giertycha do udzielenia zbrojnej pomocy Czechosłowacji, prowadzono działania dywersyjne korzystając z pomocy tamtejszej Polonii, wreszcie wzięto udział w napaści na to państwo, to konsekwentnie należało zawrzeć sojusz z Rzeszą Niemiecką. Wtedy już stanęliśmy naprzeciw Berlina zupełnie osamotnieni, pardon: zbrojni w „gwarancje” zachodnich aliantów.

Pocieszni politycy Prawa i Sprawiedliwości z oburzeniem odrzucają rosyjskie sugestie, iż Rzeczpospolita Polska paktowała z Hitlerem. Owszem, do pewnego stopnia tak właśnie było, stosunki z hitlerowskimi Niemcami do 1938 r. były znacznie lepsze niż z „Weimarem” w latach 1918 – 1933, prowadzone rozmowy w niezłej atmosferze były całkiem owocne, lecz stronie polskiej zabrakło odwagi by ów związek „skonsumować”.

Cena przyjaźni Niemiec była bardzo niewygórowana: zgoda na aneksję W.M. Gdańska do Rzeszy, przeprowadzenie autostrady przez „korytarz bałtycki”, no i wreszcie sojusz wojskowy, który docelowo doprowadzić miał do likwidacji bolszewizmu. Zwrot Gdańska był tym łatwiejszy, iż etnicznie było to miasto niemieckie w którym wybory wygrywali przedstawicie NSDAP. Nie potrafię już dziś przytoczyć stosownego wyjątku z pewnej książki, którą kiedyś okazje miałem czytać, aczkolwiek był to podręcznik do historii Europy wydawnictwa uniwersyteckiego Oxford z końca XX w. w którym twierdzono, iż nazwę „Gdańsk” wymyślono dopiero w 1918 r! To oczywiście błąd, ale ukazuje nikłe (no dobrze: niezbyt mocne) związki tego miasta z Polską i to jak Zachód postrzegał ów konflikt.

Logika tamtych wydarzeń była nieubłagana: Polska była skazana na sojusz z Niemcami i wybór egzotycznych gwarancji brytyjskich skazał kraj na unicestwienie. Czy sojusz ów okryłby Polaków „hańbą”? To oczywiście osądziliby historycy zwycięskiej koalicji, a która to by była nie mnie zgadywać, ale czy dzisiaj ktoś pamięta sojusze Węgier, Rumunii, Chorwacji czy Finlandii, etc. z Niemcami?

Powstało kilka pozycji w których kompetentni Autorzy prowadzili rozważania dotyczącego tej kwestii na zasadach jakimi rządzi się historia alternatywna. Nie chcę do nich wracać. Jedynie wskazuję na konieczność, którą właściwie sami Polacy w pocie czoła współtworzyli wkraczając do Zaolzia, konieczność szczerego sojuszu z Niemcami. Jaka byłaby jego ostateczna cena? Jaka byłaby pozycja Polski przy olbrzymim sąsiedzie? Odpowiedź jest oczywista: taka jaka byłaby siła Wojska Polskiego.

Przyznajmy, że nastroje w społeczeństwie polskim były w 1939 r. raczej antyniemieckie (w Niemczech międzywojennych Polska dobrej prasy, eufemistycznie rzecz ujmując, również nie miała, świetnie to omawiał np. H. von Gerlach), ale już z nie takimi przeciwnościami sanatorzy potrafili sobie radzić, oj nie takimi… Niekiedy próbuje się podnosić argument, iż po rozgromieniu Rosji Polska geopolitycznie znalazłaby się pomiędzy Rzeszą a niemieckimi koloniami na wschodzie (którymi Niemcy zajmowaliby się zapewne przez najbliższe 100 lat). No cóż… wniosek może i zabawny, ale taki układ mógłby doprowadzić do akceleracji powstania Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, która pewnie nazywałaby się Związek Germański. Tak, germański. Co prawda hitleryzm dopuścił się niesamowitej wulgaryzacji rasistowskiej myśli H. Chamberlaina, a to poprzez np. przekłamanie znaczenia pojęcia aryjskości i germańskości, ale przecież tak jak Chorwaci pochodzą od Gotów, tak Polacy od Wandalów i jedynie język przejęli od Słowian… Nauka nie takie dowody potrafi przeprowadzić, oj nie takie…


 

www.konserwatyzm.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura