Kontestator Kontestator
120
BLOG

Szelmostwa PiSa Witalisa

Kontestator Kontestator Polityka Obserwuj notkę 2

Dedykujemy naiwnym ...

".......................
Jak co rok w Zielone Święta 
Zgromadziły się zwierzęta 
Dla obioru prezydenta. 

Jest to taka ważna sprawa, 
Że zwierzęce wszystkie prawa 
Dzień ten czynią dniem przymierza: 
Zwierz na zwierza nie uderza, 
Gęś jest pewna swego pierza, 
Pies nie czai się na jeża, 
Owca może wyjść ze stada - 
Nikt nikogo nie napada. 
Kot nie drapie, wilk nie zjada, 
Nawet zając, choć ma pierta, 
Z odległości kilometra 
Obserwuje te wybory, 
Nawet mysz wychodzi z nory, 
Nawet tchórz ze strachu chory 
Na wybory śpieszy żwawo, 
Bo mu wolno. Bo ma prawo.

Lis Witalis, wielki szelma, 
Łypie białkiem swego bielma, 
Pręży ogon znakomity, 
Zwisający na kształt kity, 
I w tyrolskim kapeluszu 
Krąży pełen animuszu. 
Tu do wilka się przymili 
I coś szepnie, tam po chwili 
Do niedźwiedzia chyłkiem sunie, 
Jakieś słówko rzuci kunie, 
Chytrze mrugnie do jelenia, 
Jeża muśnie od niechcenia, 
Mysz ogonem połaskocze, 
Mimochodem, Bóg wie o czym 
Porozmawia chwilkę z rysiem.

- Świetnie, lisie Witalisie! 
Wszyscy myślą: "A to szelma! 
Jakiś w tym, widocznie, cel ma" 
Już najstarszy wilk buławą 
Machnął w lewo, machnął w prawo; 
Takie jest zwierzęce prawo.

Już wybory rozpoczęta - 
Któż zostanie prezydentem?

Lis spryciarzem był bezsprzecznie, 
Więc o głos poprosił grzecznie, 
Wszedł na pień i w słowach kilku 
Tak powiedział:

- Zacny wilku, 
I wy, wszyscy tu zebrani, 
Tak przeze mnie szanowani, 
Albo mówiąc wprost - zwierzęta! 
Macie wybrać prezydenta. 
Czyż jest ktoś, kto nie pamięta 
Zasług lisa Witalisa? 
W pięciu tomach ich nie spisać!

Otóż ja przed wielu laty, 
Gdym był młody i bogaty, 
W ciągu jednej tylko wiosny 
Zasadziłem tutaj sosny, 
Buki, dęby - niemal wszystko, 
By zwierzętom dać schronisko! 
Dla was szereg lat z zapałem 
Drób w kurnikach hodowałem, 
Dla was w chlewach tuczę wieprze, 
Byście mieli życie lepsze. 
Jestem waszym dobrodziejem, 
A sam nie śpię, a sam nie jem, 
Tylko myślę dniem i nocą, 
Jak zwierzętom przyjść z pomocą...

Mruknął niedźwiedź do sąsiada: 
- Co tu gadać - dobrze gada! 
Szepnął borsuk: - Jaka swada, 
Jaka dykcja i wymowa, 
To przynajmniej tęga głowa!

A tymczasem lis po chwili 
Ciągnął dalej: - Moi mili, 
Nie namawiam, ale radzę: 
Jeśli dziś otrzymam władzę, 
Daję słowo, że zasadzę 
W ciągu pięciu dni na piasku 
Drzewa mego wynalazku. 
Już nie szyszki, nie żołędzie, 
Ale rosnąć na nich będzie 
Schab wędzony i pieczony, 
Boczki, szynki, salcesony, 
Mortadela i serdelki, 
Mięs przeróżnych wybór wielki, 
Nawet prosię w galarecie, 
Jeśli tylko zapragniecie.

.........................

(Jan Brzechwa, Szelmostwa lisa Witalisa)

Ciąg dalszy być może niestety nastąpi ...

Kontestator
O mnie Kontestator

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka