Oświadczenie wstępne: w adwencie śpiewamy adwentowo, ale do kolęd się gotujemy. Co czyni autor, zapodając zawczasu płytkę swą właśnie wydaną, której można posłuchać , którą można zakupić, albo samemu pośpiewać ze śpiewnika staropolskiego, darmowo do wzięcia w pdf-ie.
- - - - - - - - - - - - -
Młode panienki nowicjuszki mają – jak każdy człowiek – wolną wolę. A wolna wola, jeśli nieokiełznana – jest jako wolny wołek, hasający po pastwisku w sposób niezorganizowany i niebezpieczny.
Podejrzewam, że tak właśnie mistrzyni nowicjatu u krakowskich karmelitanek tłumaczyła sprawę wolnej woli nowicjuszkom. W tym bowiem klasztorze powstał rękopis z kolędką o duchownych wołkach. A po objaśnieniu mistrzyni zadała którejś z nowicjuszek napisanie wołkowej pastorałki, z taką właśnie metaforą. Pisywanie tekstów pobożnych – w tym pastorałek i pieśni na Boże Narodzenie należało wszak do obowiązkowych, duchownych ćwiczeń.
Ale może matka od nowicjatu sama to napisała i do odśpiewania nowicjatowi dała? Tak, tak, chyba sama. Forma i muzyka w tej pastorałeczce aż nazbyt przecież świetna i skoczna. Znać pióro sprawne, choć kobiece, myśl swawolną, choć zakonną, nadto logikę aż nadto wyszlifowaną – jak to u mistrzyni nowicjatu.
Pisano, że nasze Sarmatki miały ciężkie ręce do piór. Może i miały – ale najwyraźniej nie sarmackie panny zakonne. W ogóle w całym rękopisie „kantyczek karmelitańskich” forma i muzyka są doskonałe. I tylko po części zawiera on kolędy zebrane z zewnątrz – te z Żabczycowych „Symfonij” i inne, skądinąd nam też znane. Pozostałe – widać to wyraźnie – mają odniesienie bezpośrednie do wewnętrznego świata karmelitańskiego klasztoru, z niego pochodzą, w nim są zakorzenione.
Są wszak zakorzenione także w świecie ziemiańskiej tradycji, z którego pannice-zakonnice-szlachcianki wyszły. A jednak bardziej są te teksty chrześcijańskie niźli ściśle ziemiańskie, choć w dworkowej sarmackości ponurzone. Przestrzegają wszak, iżby „woły” (czyli: podmioty dysponujące wolną wolą) trzymały się z dala od „dworu” – to jest, by wystrzegały się dworskiego „pysznego humoru” (bo: „nie chodźcie za wrota, | gdzie niemiła cnota”)
No tak: zakonnice wyszły ze świata ziemian – ale właśnie wyszły, czyli właśnie porzuciły ów świat.
Weszły zaś w świat klasztoru niezupełnie pozbawiony fizyczności. Dlatego mistrzyni nowicjatu przypomina im, że tu trzeba teraz iść „z naturą w zapasy”. Nie była im wszak obca śmierdząca kuchnia („woły moje... nie chodźcie do kuchnie... | gdzie co złego cuchnie...”) i pewno najwyraźniej wiedziały, co to są cierpienia brzemiennej (choć, oczywiście, raczej nie z własnego doświadczenia – tylko niektóre mogły być eks-mężatkami). Czego dowodzi wczoraj cytowana kolęda („Pomału Józefie”). Myślę bowiem, że i ona spod pióra zakonnej panny wyszła.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
W załączeniu – na stronie www.kresy.pl, w dziale felietonów – empetrójka kolędy osiemnastowiecznej z płyty naszej: „Wołki duchowne”. Oraz i na mej stronie KOLĘDA WOŁKOWA W CAŁOŚCI DO POSŁUCHANIA.

Inne tematy w dziale Kultura