Jacek Korabita Kowalski Jacek Korabita Kowalski
585
BLOG

POWSTANIU MÓWIMY STANOWCZO HURA… czyli antywojenna polska…

Jacek Korabita Kowalski Jacek Korabita Kowalski Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

 

 

…propaganda religijna ||

1. || Ojciec dominikanin ||   W latach wczesnej młodości nasz duszpasterz, Ojciec X (dominikanin) zaliczył Powstanie Warszawskie. Między innymi brał udział w nieszczęsnym szturmie na dworzec kolejowy, w gromadzie młodzieńców po wiekszej części, niestety, nieuzbrojonych. Szturm skończył się tragicznie, a Ojciec X zawsze komentował Powstanie w sposób krótki i zdecydowany: „bezsens, katastrofa”.

2. || Kanał ||   No i ostatnio Ojciec X odwiedził nas po latach w domu naszym. A ponieważ nasza Młodzież nie znała mego Dziadka – był Ojciec X pierwszym żyjącym Powstańcem Warszawskim, jakiego zobaczyć miała z bliska, posłuchać, któremu wreszcie mogła postawić jakieś pytania.

Zatarłem ręce – i znając zdanie Ojca X na temat Powstania, poprosiłem o dobrą lekcję historii, a to w celu uświadomienia Młodzieży. Przyda się jej parę słów prawdy, bo jest nastawiona do tematu zbyt hurra-optymistycznie. Tu napomknąłem Ojcu X, jak to wspomniana Młodzież nasza (konkretnie chodzi o trzy osobniki z sześciu, te środkowe, czyli w wieku lat 6-9-11) rok temu w okolicach pierwszego sierpnia wykazała się bezmózgowiem i kretyństwem. Otóż bez naszej (rodziców) wiedzy niszcząc grządki w ogródku sporządziła kilkumetrowy kanał (to znaczy: rów nakryty dechami), do którego nalawszy wody, przeczołgiwała się przezeń pół dnia. Miała to być radosna rekonstrukcja koszmaru, czyli ewakuacji Starówki do Sródmieścia, pod przewodem "Stokrotki".

Z tego tytułu – rzekłem Ojcu X – potrzebne jest w domu naszym antidotum na kretyństwo.

3. || Nauka || Ojciec X pokiwał ze zrozumieniem głową, obiecał spełnić zapotrzebowanie i zaczął, jak to on zwykle. „Byłem, widziałem, bezsens, katastrofa”. Tak przez kwadrans. Tyle, że jakoś nie miał ochoty kończyć. Przez następne minuty stale podwyższał ton głosu i mówił coraz szybciej. Usłyszeliśmy szczegółową opowieść o zaprzysieżeniu Jego oddziału na wierność Bogu i Ojczyźnie, a potem, minuta po minucie, o pierwszym dniu Powstania. I o tym, jak Ojciec X strasznie chciał mieć peema, jak wreszcie dorwał się do karabinu i jak Go trapiły skrupuły, bo pudłował do Szwabów i marnował amunicję… a na swoje usprawiedliwienie miał tylko to, że nie wiedział, iż ma astygmatyzm, co się okazało dopiero po wojnie.

W duszpasterstwie to zawsze nam mówił, że nieustannie Panu Bogu dziękuje za tę wadę wzroku – bo dzięki niej nikogo nie zabił. Ale teraz zabrzmiało to jak prawdziwy wyrzut sumienia. „Bo wiecie – mówił naszej Młodzieży – była przecież docelowa zasada: każdy pocisk – jeden Niemiec! a ja, mój Boże! dureń! nie mogłem trafić…” I potem opowiedział nam jeszcze i o tym, jakie to bezsensowne jatki były, jak jego bezbronnemu koledze urwało w akcji nogę… i tenże kolega zwierzył się Ojcu X w powstańczym szpitalu, że dałby sobie chętnie jeszcze i drugą nogę urwać, gdyby mógł jeszcze raz taki pierwszy sierpnia przeżyć.

Młodzież słuchała z otwartymi ustami, a ja byłem zwyczajnie zadowolony, że właściwy Autorytet uświadomił Ją co do bezsensu Powstania Warszawskiego, i że krzepiąca wiedza spłynęła na kolejne pokolenie.

4. || Komentarz aktualny ||   Powyższy tekst zamieściłem trzy lata temu na portalu Frondy [TU].Wzbudził trochę wątpliwości i zaraz ktoś skomentował:

To glupie i antypolskie. Tego nie napisal Polak. Autorem jest pigmej.

A zaraz potem:

Ten ojciec to wymyślony przez pigmejów wróg Polakow, czyli gojów których należy kompromitować. Towarzyszu Kowalski uciekaj z tego portalu. Jesteś wrogiem Polski.

Ciekawe i klasyczne. Ktoś nie zauważył, że nie chodziło mi wcale o krytykę powstania – ale przeciwnie. A jakby jeszcze ktoś nie zrozumiał,klaruję w C-dur: owszem, mowa tu o tym, że istnieją ludzie - w tym sami i to liczni Powstańcy - którzy uważają, że Powstanie Warszawskie nie miało sensu militarnego, i że podjęcie decyzji o jego wybuchu było co najmniej potwornym błędem. Takich ludzi jest dużo i mają bez wątpienia wiele racji. Należał do nich także mój Dziadek, powstaniec warszawski [DZIŚ O JEGO WĄTPLIWOŚCIACH I MEDIALNEJ ROLI TYCHŻE & lemingach PISZĘ TU: KLIK].

Jednak z tymi wątpliwościami nie dyskutuję, sam je mam. Obawiam się wszakże, że sprawa nie jest do końca wyjaśnialna. Najważniejsze dla mnie jest jednak to, że ci sami ludzie – krytycy i zarazem uczestnicy Powstania – pomimo wszystkich swoich wątpliwości w razie czego poszliby pewnie do walki jeszcze raz; że ich zapał nadal przeważa nad negatywnymi przemyśleniami tudzież nad słuszną skądinąd refleksją moralną, zaś ich wspomnienia potrafią porwać zarówno ich samych, jak ich młodych słuchaczy. Co pośrednio może tłumaczyć, dlaczego powstanie (pomijając względy czysto militarne) trwało 63 dni, a nie tylko kilkadziesiąt godzin.


A
  dominikanin oczywiście nie był i nie jest wymyślony – jest autentyczny, opozycyjny i patriotyczny, choć z natury swej sceptyczny nieuleczalnie. Za Komuny swoje odsiedział i wychował ze trzy pokolenia antykomuchów. Jest w tej chwili wiekowy, chory i na pewno warto westchnąć w jego intencji, o co Szanownych Czytleników proszęniniejszym.

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Kultura