Uwaga! nie dajmy się złapać. GazWybor chce zapewne „wkręcić” Olgierda Łukaszewicza i wywołać „prawicowe” ataki nań, żeby „wizerunkowo” zrównoważyć świństwo, jakie zrobiła i dalej robi Jerzemu Zelnikowi. Nie dajmy się oszukać! I nie oskarżajmy Olgierda Łukaszewicza. Ale najważniejszy cel jest bodajże jeden: nie przeprosić Jerzego Zelnika za nic i jak najdłużej utrzymać wśród zdezorientowanych czytelników przekonanie, że uczynił coś bardzo złego. W tym celu GazWybor "wkręca" niewinnego tutaj Olgierda Łukaszewicza, podpierając się jego autorytetem.
Bo przecież to nie Olgierd Łukaszewicz, lecz GazWybor tworzy nowy temat, nowe hasło: „Zelnikgate”. I to GazWybor daje owo nowe hasło w tytule wywiadu z Olgierdem Łukaszewiczem, dorzucając w lidzie, że Zelnik chciał go wysłać na wcześniejszą emeryturę. Tymczasem nie ma to pokrycia w słowach, które Olgierd Łukaszewicz wypowiedział w wywiadzie; zapewne aktor nie tylko tych słów nie użył, ale nawet ich nie usłyszał od prowadzącego wywiad, bo by się z nimi – jak sądzę – nie zgodził.
Tymczasem czytając czołówkę, a nawet przeczytawszy sam wywiad, można mieć wrażenie, że Jerzy Zelnik zrobił jednak jakieś świństwo, które mu Olgierd Łukaszewicz po chrześcijańsku wybacza. Świństwo miałoby polegać na tym, że – jak głosi lid wywiadu (ale nie aktor udzielający wywiadu) – „na wcześniejszą emeryturę miał […] wysłać" Olgierda Łukaszewicza "kolega po fachu”. A to przecież nieprawda, nikt go na emeryturę nie wysyłał (wiem, wiem, redaktorzy obronią się trybem warunkowym wypowiedzi… haha, haha, pajace). Te słowa dodał redaktor, który układał lid na stronę główną dzisiejszej GazWybor. On też dodał sformułowanie „Zelnikgate”. Obu sformułowań w rozmowie z Olgierdem Łukaszewiczem nie widzimy.
A zresztą rozmowa w ogóle nie jest o „tym”, co rzekomo zrobił Jerzy Zelnik Olgierdowi Łukaszewiczowi. O „tym” mamy tylko wzmiankę w pierwszym zdaniu – gdzie pada pytanie, czy Olgierd Łukaszewicz „ma żal” do Jerzego Zelnika, a on odpowiada, że nie, że występują dalej publicznie obok siebie. Owo pytanie o „żal” samo w sobie niesie poważne przekłamanie, ponieważ zakłada, że jest o co mieć żal. O co? nie dowiadujemy się w gruncie rzeczy (Olgierd Łukaszewicz odpowiada, iż miałby żal tylko o publiczne określenie go jako "Ola", i za chwilę zresztą precyzuje, że to żart). Nie ma tu żadnych odniesień do tekstu Sroczyńskiego (opublikowanego w GazWyborze!) który wzywa, aby „przeprosić Zelnika”. Sroczyński dokładnie opisał i zanalizował wydarzenie – jako manipulację i oszustwo popełnione przez Woj-kiego. et consortes. Ale po redaktorach tej samej GazWybor tekst Sroczyńskiego najwyraźniej spłynął (bo miał spłynąć zapewne). A bez odniesienia do tych prostych ustaleń Sroczyńskiego czytelnik cały czas ma wrażenie, że Jerzy Zelnik jednak popełnił jakieś świństwo.
Podejrzewam, że manipulacja obliczona została na to, aby, po pierwsze, utrzymać na Jerzym Zelniku odium "donosiciela", a po wtóre, aby zapewne skusić jakieś „prawicowe” media do rzucenia się na Olgierda Łukaszewicza, który jest Bogu ducha winny (jedyną jego realną winą jest zadawanie się z GazWyborem, no ale to inna sprawa). Ludzie inteligentni,przeczytawszy uważnie (to dwa konieczne warunki...) wywiad z Olgierdem Łukaszewiczem dojdą do wniosku, że sędziwy aktor w gruncie rzeczy w ogóle nie przyjął do wiadomości: ani fałszywego, ani prawdziwego oblicza domniemanej „afery”. Pomija ją po prostu. Ale ktoś z redakcji GazWyboru zauważył, że zarówno Olgierd Łukaszewicz, jak i i Jerzy Zelnik nie korzystają lub prawie nie korzystają z internetu, a w każdym razie nie mają ochoty na pilne śledzenie i mielenie własnych spraw w internecie. Są więc poza ważnym obiegiem i da się ich wypowiedziami przez dłuższy czas bezkarnie manipulować.
Na początku tej całej sprawy można było się łudzić, że przynajmniej niektórzy szerzyli oskarżenia wobec Jerzego Zelnika nieświadomi tego, że nie ma go o co oskarżać. Teraz takich złudzeń nikt już nie powinien mieć. Ale GazWybor stara się, aby kto trzeba, złudzenia te miał nadal. Albo mógł je w sobie podtrzymywać w samousprawiedliwieniu.
Moralne prawo do takich złudzeń mają niektórzy niezorientowani, jak Olgierd Łukaszewicz – wielki aktor, którego moja rodzina i ja sam jesteśmy od lat fanami zagorzałymi. Aktor, który dał się „wkręcić”, bo – jak sądzę – nie śledzi mediów i nie do końca wie, jak naprawdę sprawa wygląda, więc nie zdaje sobie sprawy z ogromu świństwa wyrządzonego jego koledze przez GazWybor, , z której przedstawicielem rozmawiał.
Przykre. Bardzo przykre.
Swoją drogą GazWybor liczy chyba na zasianie niezgody pomiędzy aktorami – i na to, że jej własne świństwo pozostanie w cieniu.
Materiał: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19112920,olgierd-lukaszewicz-jakie-byly-w-srodowisku-zale-gdy-prezydent.html#MT
Inne tematy w dziale Polityka