Zygmunt Jan  Prusiński
Zygmunt Jan Prusiński
Zygmunt Jan Prusiński Zygmunt Jan Prusiński
78
BLOG

Tajemne obcowanie - część XX

Zygmunt Jan Prusiński Zygmunt Jan Prusiński Kultura Obserwuj notkę 7

TAJEMNE OBCOWANIE - część dwudziesta
Dział: Kultura Temat: Literatura


Zygmunt Jan Prusiński


DOTYK WOBEC CIENIA I ŚCISZENIA


To dopiero początek
malujesz ręką między drzewami
kształty niewidoczne
ale czujesz wstąpienie
że nic nie jest groźnego
bym poczuła się lepiej ze słów
które ze mnie tworzy
na mnie tworzy
we mnie tworzy -
niech się urzeczywistni
ściszony cień kochanka.

Potrafi uskrzydlić mnie
wnosi apetyty bezspornej akceptacji
bo cóż z życia zostaje
oprócz tego co przeżyję z nim
z poetą z północy -
jest w nim tyle niespodzianek
pieszczoch niczym mandolina
struga delikatnie moje ciało
wytwarza zapach jabłka
które spadło cichutko
i się ukryło pod drzewkiem w trawie.

Zaprowadzę go pod tą jabłoń
podniosę ten owoc -
niech płomień się zapali we mnie
kiedy będzie dotykał
moich słów w moim ciele
i zabrzmi tymi strunami
z aprobatą unoszenia
zostawi to co musi bym mogła zasnąć
w tej bajce miłości.

Przybywaj poeto
jest tyle rzeczy niedotkniętych
w naszym cichym świecie pragnienia.



DOTYK - PIEŚŃ W NASZYCH RĘKACH

Wiesz że na to czekam
mój głód poranny jest podobny
do głodu w nocy,
nie obarczaj się winą
że nie możesz złożyć kilka słów
w całość by odśpiewać
motyw erotycznej przemiany.

Jesteś kobietą dojrzałą
więc na co czekasz kędy noc
oplata nasze ręce w pajęczynie -
wystarczy razem zerwać tę nić
niech spływa pocałunek po krawędzi,
niech ostrzy się pragnienie
brzytwą wiatru w prądach
jeszcze nietkniętych.

Ułóż się ciałem
bym mógł rozbudzić nuty w tobie -
skaleczenie będzie urokiem światła...



DOTYK - UTEMPERUJ MÓJ ZACHWYT

Obejmij mnie
i nigdy nie wypuszczaj
nawet kiedy grad pada
kiedy plącze się nić na wietrze
nie wypuszczaj nigdy ze swych rąk.

Przynoszę ci przyjemność
każdy wątek będąc między udami
jest bajką rozkochanej kochanki.

Schyl się tajemniczo
bym mógł liznąć i obudzić
na wzór pierworodnych instynktów
tak jak powstawało drzewo
tak powstała nasza miłość w krysztale.



DOTYK - PATRZYSZ NA MNIE Z UCZUCIEM

Wiem że nas odległość dzieli
żyjemy w metamorfozie poniekąd
zbieramy kruche ziarenka
może razem zasadzimy je w wierszach

damy dwa imiona temu pierwszemu
inne bez imion też znajdą sens
owocowania pośród szklistych liści.

Dotykam ciebie wstydliwie
słyszę wołanie i dzwony
otwiera się czułość w dolinie

a na dolnym płocie wyrasta groszek
i pula niespodzianek szemrze
choć nie słyszymy - pszczoły
zwiastują urodzaj smaku
więc całuj mnie w polu tajemnic
droga prowadzi ku naszym oczom.

Chciałbym napisać książkę
o smaku czereśni - potem następną
o smaku winogron niech usta krwawią
w zakochaniu na lata bez mgły
by nic nie było obce dla moich rąk
kiedy podniecona dotykasz twarzy
ujmująco wilgotna w czasie wydłużonym

w zaśpiewnej piosence powracającej
tuląc mnie w żarze nagiej nocy.



DOTYK - NAWOŁYWANIE BYŚ USŁYSZAŁA

Tęsknota ma coś z powracających ech...

Brzmią dźwięki nad spadzistym upadkiem wiatru
kotłuje się w człowieku wir spragnionych pieszczot.

Kochać i być blisko - oprzeć się o ciało drzewa
znać je ponownie czuć się bogatszy w przeżyciach.

Wymieniam ciche słowa na bardziej dosadne...

Staram się w tych powrotach ujarzmić sens
czemu tak daleko bywasz ode mnie w źródłach.

Fontanna nabiera mocy jak poezja dla ciebie
unoszę to co zapamiętałem muzycznym głaskaniem.

Czy zdążę przed nocą powrócić z moich dróg samotnych?



DOTYK W PEWNYM KOLOROWYM PUNKCIE

Wiem że mnie darzysz uczuciem
winorośle młode dojrzewają
i w nas dojrzewa miąższ sławy

smakujemy posiłek dnia
w intymnych miejscach

odczuwamy polot norwidowskiego zapisu.

Samoczynnie po deszczu
wyrastają słowa -
czułe są i takie delikatne

całujesz mnie jakbyś pragnęła
w chwili akceptacji napisać ze mną wiersz.

Schodzę z kamiennej drogi
wzgórza wzmocnione sosnami

omówimy plany na jutro
co będziemy robić wieczorem.

Może zaśpiewam kilka piosenek
a ty ułożysz się tym słuchaniem
pod moją ulubioną brzozą -

i tam rozczytam twoje ciało.



DOTYK - SŁONECZNE PRZYWITANIE ŚWIERSZCZA

Odlew swoistej przeprawy
rozłączam się od stada ludzkich dźwięków
wibruję odłamem skalistych ech
natenczas i muzyka będzie dobrana.

Sposób na życie
szukam elastycznego odrodzenia
wkuwam się w zwrotnej potrzebie
że bez miłości usycha drzewo.

Odtajniam swe ciało
jest otwarte na szelest twego odgłosu
okoliczności sprzyjają zakwitnie wiosna
tak gęsto w doborze kolorów.

Ale idź ku mnie
zapytaj się gdzie istnieję tak naprawdę
rzeki plotkują soczystym basem
ubieram się twoim myśleniem.

Ile trzeba było lat
żeby zrozumieć księżyca spacer
tuż koło mego domu w oknie zaświeci
gdzie tworzę literackie dzieła.

Odbiorę ciebie bzem
zapach miłości dotrze dalej
jakże niewinna skrucha kobiety
rozbiera mnie na pamięć...


Wiersze z książki "Tajemne obcowanie"


___________________________________________________



Piotr Wiktor Grygiel
„Na krawędzi wiersza…” Orzełek czy reszka...?

Poeci są ptakom podobni. Jakkolwiek spowszedniałe może  być to stwierdzenie, to niewątpliwie Zygmunt Jan Prusiński  nim jest! Niekoszykarskiego wzrostu, postać lotna, jakby  w piórach puchowych oblekła, z brakiem wyraźnego dotyku podłoża. Jego rozpostarte, wysrebrzone już mocno skrzydła, unoszą poetycko odrealnione kompozycje ponad licznymi szczytami, silących się na maksymalne wypiętrzenie pagórków, tudzież ambitnych, podrygujących dziarsko górek słowiczych. Kilkanaście lat temu przebiegł mi drogę i tak szybko jak podfrunął, zniknął, wpatrzony w cudowność umykającego przed nami, jeszcze szybciej od nas dwojga, obłoku. Zbyt obszerny płaszcz, którym był okrył u podnóża zroszone, łąkowe kwiaty, a jego całkowicie, wkrótce rozdawał jako władca nadmorskiego kramiku każdej, choć na chwilę przystającej obok niego dziewczynie. Jeśli kwiatów zbyt szybko zabrakło, a kolejna cud-dziewczyna tuż, tuż, spod krawędzi jego kapelusza wypadały (i nadal wypadają) świergocące, kolorowe, wierszowane układanki, które tymże na osobisty kredyt proponował. Wszystkie okrasza jasnym spojrzeniem, lekko przymrużonych, zaokrąglonych oczu oraz dyskretnie ukrytym, pod wydatnym wąsem, gościnnym uśmiechem.
„Cienie które mijam mają swoje nazwy. / Zapobiegliwy zamykam okienice / czuję w powietrzu nadchodzącą burzę / tylko gitara o deszczowych dźwiękach / otwiera słuchającym serca. // W moim mieście kobiety poruszają się muzycznie. / Ich biodra wołają o pamięć - / nie zawodzi i nie kruszeje a wręcz / zmaga się elastyczność drgań / na jedno pocieszenie strun w wiolonczeli. // Symbioza nie kaleczy kędy noszę koszyk wierszy. / Wiem, że czekają jak sikorki na mnie / bym rozdawał im po jednej zwrotce / zapisanej kilka razy przez kalkę - / może i powtarzam te zmiany w kobietach. // Moje miasto niczym ze snu / aprobuje łączenie namiętnych źródeł.” (Wiersz pt. „Kobiety i wiolonczele”.)

Wśród ptaków gatunek samotnika, indywidualisty i takowej emanacji wnętrza. Radykalnie usposobionego z ogromnym „hallo” najbliższego z możliwych horyzontu. Jeśli chwilowo w przelotnym, blisko gatunkowo stadzie, to z nutką wrażliwości - cenzusem dla otoczenia: „O z tego coś będzie, a z tamtego ...no ...może, może, ale...”. Po czasie okazuje się, że nie chybia (?!) i... prawie, prawie - upolował! Europejczyk - jak zwykł często mawiać znany satyryk, Jan Pietrzak - Zygmunt Jan Prusiński miłośnik kobiet i... pomnikowych poetów, nie tylko rodaków, zapisanymi przemyśleniami na karteczkach mógłby zasypać co najmniej jeden kontynent! Ptak lekki, płodny i rozpoznawalny (tudzież porywczy!). W przelotach rozprzestrzenia się, rozgłasza, a najcenniejsze, długodystansowe pióro trzyma mocno za... pazuchą, czego jesteśmy świadkami, zwłaszcza odczytując Jego wierszowane „intencje”: „Nie znasz tego co ja mam / kobietę w łuskach tajemnic / jest pachnąca jak pachnie książka / świeżo wydana w oficynie.” (Z wiersza pt. „Doszliśmy do wyrwy...”), „(...) szykuję pióro by coś zapisać / o czerwieni z ust nocy (...) // i jaka czujność do końca posłuchać / Non, je ne regrette rien - // słuchajcie sowy w katedrze!” (Z wiersza „Edith Piaf”.)

Mógłby mieć z dziesięć tomikowych pociech, daleko bardziej donośnie kwilących, a ma ich... trudno zliczyć, że wymienię w kolejności, tak jak podaje: „Słowo” (1987), „Oaza Polska”, oba wydane w Monachium, „W krainie żebraków słyszę bluesa” i „W ogrodzie Norwida” wydane w Słupsku. Wziąwszy pod uwagę jego płodność literacką, należy ubolewać, że tak mało. I gdyby nie Starostwo Powiatowe w Słupsku - mecenas „wrażliwców”, pod egidą niezrównanego pasterza „dusz” - redaktora Zbigniewa Babiarza-Zycha, który egalitarnie pod skrzydła, skądinąd szacownej instytucji, zagarnia coraz to nowych opierzonych i nieopierzonych (jeszcze) „pierzastych twórców”, nie byłoby o kim pisać. On - wielbiciel, taksujący taksonomicznie męską odmienność ujętą ujmującym słowem - dziewczyna, tudzież - kobieta, zapadający w słuszne skądinąd, łatwe do przewidzenia - zagubienie, oczekiwanie pokłada w nadziei wierszowanej talasoterapii. A kotwicząc na gnieździe bocianim o średniej wyporności w oglądzie, łajbie usteckiego portu, podskubuje lotne piórka, by schlebiać morskim wiatrom. Tam można odszukać „ego” poety Zygmunta z pękatą ust-teczką. „Budowałem latami to miasto. / Całe życie zbierałem chrust / by ogniska pachniały i kobiety / wokół w sukienkach i czółenkach. // Nasilała się mgła schodząca z gór. / Pasterz muzykant na fujarce grał / górskim kozom które wdzięczne / rozśpiewały się chóralnie ze mną. // To nic nie szkodzi że moje miasto / maluję wciąż na płaszczyznach snu - / ważne są wolne kobiety wędrujące / między drzewami zapisując swe imiona.” (Wiersz „Miasto pięknych kobiet”.) „(...) słychać was było dalej / niż wiersz może dotrzeć. // Na krótko przybyłem do Mielna / by jej powiedzieć / na małej łodzi Zefirek, / że piękno polega na mądrości / dlatego tyle zakątków / zapisywaliśmy wzrokiem. // Pojmowaliśmy poniekąd / na jeziorze do Osieki płynąc / żeby żyć trzeba kochać, / nawet nie wiecie kim byłem / tak blisko przy niej siedząc / w objęciach przyrody łaskawy.” (Z wiersza „Morska gwiazda”.)

Ptaki są uosobieniem wolności, przecież Natura jest nimi, my także, lecz nasza drapieżność, niestety, jak „widać i czuć”, jest dalece bezrodzajowo destruktywna: „(...) // Piszę wiersze na starej korze, / zmarszczki płyną po sośnie / jak zapomniane rzeki... // Wtulam się w ciepło drzewa, / rozgarniam myśli w gęstej mgle. // Szukam żywego portretu na niebie; / jest tylko muzyka cicha, jak skomlenie. (Z wiersza „Niosą nam ptaki nadzieję”.) Poeta Zygmunt osiadając na łonie przyrody (na szczęście, jeszcze jest gdzie), dostrzega: „(...) po prostu iść / tam gdzie rzeczna modlitwa / ma swe walory - / tylko malować gdybym umiał. // (...) jakże mnie poruszyła / natura potrafi stworzyć nastrój / i pobudzić do życia / skosztować jesienne owoce / wydłubać myśl z kory / wprowadzić do wiersza / zakrztusić się z wrażenia / tym co zobaczyłem / a jestem spostrzegawczy. // Ta Ina w górnych partiach / zwężała swe biodra / sporo zakrętów - / czułem się otwarty / do otwartości / opowiadałem jej o tobie (...) // Kronika życia w wierszach ma sens / zwiastun początku i końca / jak drzewa na wiosnę i jesienią (...) // Dziękuję za te godziny z tobą spędzone.” (Z wiersza „Rzeka od lewej strony mostu”.) „Tam jest tak dziko / poczułem się jakbym był u siebie / skaleczony urokiem nad Małą Iną /specyficzna cisza - tu nikt się / nie kłóci i nikt nie jest ważny. // /Na wzniesieniu jedenaście / królewskich topól a każda z nich / ma swoje imię - trzeba je odgadnąć. // Ta mała rzeczka / płynie w mojej książce (...) // W niej baśnie się rodzą / a drzew tyle że nie mogłem / zliczyć po obu brzegach - / to mój świat z dala od ludzi / bym mógł pomyśleć o życiu / i o materii z której powstałem / by żyć z drzewami / by żyć w odkupieniu / z ludzkimi grzechami  / niżej i wyżej / trącać liście w pozdrowieniach / na dzień dobry i na do widzenia // A jedenaście sióstr / niczym księżniczki / zanuciły mi Pieśń Powrotu. // I wrócę z książką „W ogrodzie Norwida” - / i będę czytał im treści w niej zawarte / o samoczynności i samotności w oczach Stwórcy / poniekąd przyprowadził mnie tu.” (Z wiersza „Jedenaście imion sióstr”.) „Spoglądam z szuwarów i ja w bieli ukryty, (...) // (...) Zdobię kory w leszczynach i jarzębinach - (...). (Z wiersza „Tańczysz w wodzie balet muz”.) Dotknięty ożywczym powiewem jodkowego dobrodzieja, trzeźwego spojrzenia oczywistej oczywistości, kontestuje: „(...) Jeśli mówisz kobieta / i masz ją ciągle w oczach / nie twórz namiętności / nie pisz wierszy o niej / ta jabłoń jest dekoracją / przy dorzeczu muzyki.” (Z wiersza „Przy dorzeczu jabłoń, która nie kwitnie”.)

„Samotność długodystansowca” często, za często, charakteryzuje szlachetność ptaków w odlotach - przelotach. Rajskie ptaki (zwłaszcza te „przejaskrawione”) nie latają daleko, stąd osiągi słabsze, często... niezauważalne. Im dalej - tym trudniej. Więcej dylematów. U poety Zygmunta pewność miesza się ze skromnością, pokory być nie może - nie doleci! Nigdzie! „Modlitwy ukryte jak kamienie. / Błądzi teraźniejszość jakby była pijana, / otwiera się leszczyna, częstuje orzechami / tych co są twardzi. / Nie przyjmuję poczęstunku, podniosłem / tylko jeden orzech na pamiątkę. // (...) nie wychodzą mi liryki o miłości, / jakby ognisty zalew koloru niewiadomego / wywrócił spokój w gnieździe posłanym, / gdzie miała kwitnąć doskonałość. // Rozszerzam bardziej ciszę na strony. / Jestem poszukiwanym przez samego siebie, / nawet lustra nie pomogą i światełko / w szparze dla nadziei. / Uwalniam się od pozorów, rozdaję karty / pod akacją jakbym miał usłyszeć / z ust niemego, że mi powie prawdę / o znaczeniu niepojętym przez mgłę, / która nie opuszcza mnie od kilku dni, / wyłączam światło - wolę ciemność.” (Z wiersza „Ognisty zalew koloru niewiadomego”.) „(...) // Zgasimy białe światło nocą / jutro też jest dzień opowiesz mi / o powrotach do pustego domu.” (Z wiersza „Roman Śliwonik”.) „Tudzież moje istnienie, / w kartach nic nie ma, / czarne kolory jak chmury / przed burzą, zlewa się / ołowiana apokalipsa / w literaturze i na obrazach. // Migotliwie rozpoczynam podróż, / w poezji jest taki pociąg / bez maszynisty i konduktora, / rozkwita pamięć (...) // Jesienne podróże są ciche, / wkoło zasypiają tangary, / robi się ciaśniej na przyczółku, / ziewa puszysty orszak ku sukcesom, / polityka wdziera się nawet / do sypialni, posypana pudrem / czas wstyd zakrywa - a my tacy / niedołężni i z nadwagą, / do snu wracamy. // Kolebka twojej Polski / była zupełnie inna, / nie ma dziś podobnego Norwida - / są tylko pokraczne słowa. (Z wiersza „W ogrodach jest późno na zachwyt”.)

W biogramie „Do Czytelnika” (w kolejnej antologii wydanej przez Starostwo Powiatowe w Słupsku, pt. „Świat idzie inną drogą”) zdradził swoje credo twórcze, oto ono: „/.../ i tylko w nią wierzę, właśnie z poezją duchowo wziąłem ślub, zawarłem związek. Jako poeta wolności jestem zwolennikiem wolnej przestrzeni, wolnej przyrody, wolnej racji każdego najmniejszego zaistnienia.” „Czasem zatrzymuje się przy wolnej ławce / zawsze gdzieś w pobliżu drzewo rośnie / to tacy dwaj przyjaciele - obaj milczą. // (...) Siedzę na ławce i piszę o doskonałości ciszy / i o muzyce grającej kobiety w oddali...” (Z wiersza „Ewa gra na saksofonie”.) „Odpoczywałem, bliżej okna / żeby mieć prześwit i zapach wiosny / też bliżej. W ogóle bliżej jest  łatwiej, / wtedy tworzy się zwężenie wąskiej myśli. // (...) Rozmieniamy rzeczy i dotykamy, odwilż / pulchnieje jak pączek zakwitania - / wróciły bociany i szepty. Nikt jednak / nie jest w stanie zrozumieć.” (...). (Z wiersza „Zaszłaś daleko”.) „(...) A ja jego uczeń w Szkole Aniołów / uczę się jak pisać dobre wiersze. // Bo wiersz to modlitwa - to echo / które powraca lotem jaskółki.” (Z wiersza „Stanisław Grochowiak nie śpi...”.) Pierwsza jaskółka „wiosny nie czyni” - to wiemy, ale każda następna... już pewniej. Po tym ostatnim wyznaniu, obaj wiemy, że siedzimy blisko siebie na jednym, cieniutkim drucie, szczebiotem (?) zapraszając inne siostry poezji do lotu „nad jaskółczym gniazdem”. I ta myśl nie dająca spokoju: „(...) ale jak to poeta - jego myśli są wszędzie. // Zatopiłem się we własnych / czekam na telefon z Belgii - / tam moja miłość ma skrzydła / I jest w tym aromat kawy / zapach truskawek / i wieczna ucieczka od marzeń / by spotkać się ze mną / na paryskiej ulicy - / może spotkamy Adama (...) // - Dotknij mnie - a liściom będzie lżej”... (Z wiersza „Ulica de la Sante”.) „(...) może niebo usłyszy / rzeczywistość jest inna”... (...) (Z wiersza „Patti Smith”.)

Na odloty i przyloty, ale też na odświętność każdego dnia, szarość pokrywamy przywdzianym garniturem - splendoru chwili, jaskółki tego nie czynią; są uwięzione odcieniem czarno-białych piór. Czy tak postrzegają świat...? A może w ten sposób nie chcą być rozpoznawane przez innych...? Człowiek-jaskółka? Poeta Zygmunt: „Niby jest inny / bo minął dzień - tydzień - miesiąc / i lata których zatrzymać nie można. // Ale kiedy stoi człowiek przed lustrem / zamieszcza w nim swoje życie - / jak był dzieckiem - szczeniakiem / i tym kim teraz jest. // (...) Dzisiaj jest dorosły / wybrał wzór człowieka spokojnego - / jest kochany przez kobietę / która przed lustrem myśli o nim”. (Z wiersza „Człowiek przed lustrem”.) Kobieta, ptaki, świat. Świat, który wcale nie jest czarno-biały, lecz postrzeganie go w dualistycznej formule wywołuje wstrząs na zasadzie kontrastu, wyróżnienia. To jakby awers i rewers tego co w środku, tego clou istoty rzeczy. Zygmunt Jan Prusiński znajduje klucz, by przeniknąć do owego środka, bo przecież bez kobiety, ptaka, świat nie istnieje, przynajmniej w naszym wydaniu. Często powraca motyw - kamienia i... ciszy! Ale, jeśli krzyk jest milczeniem, to i kamień przemawia: „Milczą ci co głośno mówią / i także ci co krzyczą / o nowonarodzonych wiosną. // Nie widzimy tylko przegranych / mijamy spiesznie - udajemy się / w kierunkach zaznaczonych / by marzenie przestało być / metafizyką.” (Z wiersza „Pod głos na głos”.) Rozgłos jest „przytulony” do jego serca, przytłumiony patriotycznym bólem przepełnionym nadzieją: „Niech się zagoją te rany na drzewach - / co jest winne drzewo, piasek i kamień? // (...) Bo tam na wschodzie żyje Las Katyński; / otwiera się Serce - tam, tam Polska śpi.” (Z wiersza „Weźmy ciszę do serca”.) W skrzydłach wędrowca, powraca niczym rodzimy ptak, przywiązany terytorialnie ze świadomością powszedniości: „(...) Zbieramy kamyki szczęścia, / byśmy przeżyli następny rok... // Żyjemy - zawsze - pod wiatr, skruchę / pieścimy w rękach wedle pieśni ciszy. // To my, naród na piaskach, modlimy się / za spokój zmarłych - którzy mają spokój!” (Z wiersza „Chowamy się w ciszy”.) „Moje kamienie to życie / Zbieram kamienie jak modlitwy złożone / na skrzydłach, ptak biały odleci tam / przenieść wieści za ostatni słoneczny las. // (...) Bo ludzie to cienie minionego dnia, / kobieta otwarta na miłość skubie korę, / z drzewa - sosna nie krwawi żywicą.” (Z wiersza ***.) Jego powroty to spowiedź o tożsamości, objawy wierności z samym sobą: „Polska - kraina rosnących cierni / w ludziach. Niby szczęśliwi na plakatach, / serca mają skrwawione bólem. // Polska - majestatyczna spowiedź, / na gorąco zbieżna, w korzeniach żal. / Tylko drzewa nie mówią... // Polska - młodość w pacierzach / nabyła się kompleksów. Tak mało / wiemy o Niej - my podróżni! // Polska - w obrazach Wyspiańskiego, / w strofach Norwida, w muzyce Szopena. / A naród wciąż bez spełnienia - jak żyć? // Polska - wieczna tajemnica zaśnięcia.” (Wiersz „Noszę Polskę w sercu”.) Bezsilność poety w zderzeniu z wcale nie iluzoryczną - jak sam mówi - materią, z „dosłownością obrazowania”. Czy tylko? „A nad borem szept poezji // nie będę wchodził w kolizję, przyroda / ma swoje prawa - układa się światło, / a porost drzew przy stawach nie milczy. // Chciałbym złożyć przysięgę za Polskę - / czy można o niej pisać że jest wolna, / jak te trawy spowite z pieśni bez nut? // Zaczekam na ostatnie słowo - ureguluję / czas wiersza nad potokiem dla kobiety, / która wciąż czeka że przeniosę ją do snu.” (Wiersz ***, „Tryptyk z nowym słowem roku”.)

Pogodzenie z czasem wzajemnego przenikania: „Ściemnia się Józefie, ściemnia się i ściana, / na którą patrzę przed zaśnięciem. // W kraju o głębokiej bliźnie która się nie zagoi, / gram na gitarze ciche melodie. // - Dlaczego Józefie wciąż błądzimy, / i po drodze pytamy o szczęśliwy kraj? // (...) budzą się strony twoich książek, / szeleści w nich i świerszcz i konik polny. // A porozrzucane kwiaty na dalekiej łące / imię twe wypowiadają... // Dlaczego? - Dlaczego?” (Z wiersza „Tańczą komary wedle hasła: swój czas”.) Człowiek - brzmi dumnie! A kim jest tak naprawdę? A skoro klucz do szczęśliwości formuje się nad wylotem z poziomu - tam, coraz to wyżej i wyżej - w krainę poezji Natury, poeta Zygmunt próbuje coś w sobie zmienić, odwzorować nie tylko dla własnego „świętego spokoju”: „Ulepić człowieka / z gliny, może nie, / bo stwardnieje jego serce. / Więc z czego, / może z chleba - też stwardnieje. / Może z liści akacji, / może z piórek ptasich. / Nie wiem sam, / ale dlaczego musi być / człowiek na ziemi... / Lepiej lepić motyle w maju.” (Wiersz „Ulepić człowieka”.) To jest zbyt trudne, więc w tej samej postaci człowieka - ptaka, nastaje pora powrotów do gniazda: „Byłem w podróży. (...) Ten wehikuł czasu otwierał strony - / (...) // Wracam moja żono, bo tyle wierszy / zostawiłem poza miastem na szlaku. / (...) // Mijam te noce samotne. Opustoszały / jeziora - szeleści przede mną droga. / Tylko ty się liczysz w tej epoce, / dajesz siły przetrwać, jesienne kwiaty / przyniosę ci do domu - przywitaj mnie.” (Z wiersza „List wierszem dla żony...”)
Porywając się na poziomy twórczego lotu Zygmunta  Jana Prusińskiego należy zachować dziewiczy balans, również nie ulec trawestacji, co to: „chciałabym, a boję się”, a bardziej zachowawczemu: „zjeść ciasteczko i mieć ciasteczko”. U niego wszystko jest... poezją, o różanym smaku, nie tylko daje się częstować, ale ze smakiem zjeść, więc warto mieć to ciasteczko, by kolejni smakosze mogli je skosztować.

Poczytny, bydgoski miesięcznik literacki „Akant” (Nr 3 (250), Rok XX, Marzec 2017) zamieścił (na s.12) wiersz pt. „Na krawędzi wiersza w Neapolu”, autorstwa Z. J. Prusińskiego, z tytułu którego zaczerpnąłem słów kilka do niniejszej publikacji. Wyróżniam ów utwór, gdyż jest to swoiste soma - jakby powiedzieli znawcy anatomii ciała, kwintesencja (cokolwiek by to oznaczało) osobowości autora. Samotność jest jak dym; wciąga namiętnie, bezdyskusyjnie i nieodparcie, każdego - w jej zasięgu. Jeśli pochwyci - mocna trzyma. Wolność jest osamotniona i... lotna, jak ptaki. Poeta Zygmunt Jan Prusiński „ulata w zaparte”. Nigdzie nie powraca; jest wszędzie - w locie, chociaż ma takie złudzenie. Tym razem: „Wstałem dzisiaj jakby bez snu - nie śniłaś mi się ani na moment, / przychodzę jakby stamtąd, dotykałem wulkanicznych skał / stąd uprawa winogron i oliwek, / można powiedzieć na złotych glebach. // (...) Ode mnie do Neapolu nie jest daleko, pojadę tam książkę ukończyć... / moja samotność jest szczytem sławy, (...) // Wracając wstąpię na wzgórza Avelino, zaśpiewam tutejszą pieśń wędrowca, / o miłości niespełnionej z obu stron słońca.” (Z wiersza „Na krawędzi wiersza w Neapolu”.)


Piotr Wiktor Grygiel - Pawłówek


Zygmunt Jan Prusiński, „W ogrodzie Norwida”, Wstęp i wybór wierszy - Jerzy Fryckowski, Redakcja - Zbigniew Babiarz-Zych, Wydawca - Starostwo Powiatowe w Słupsku, Słupsk 2014, s.106


_________________________________________




Zobacz galerię zdjęć:

Zygmunt Jan  Prusiński
Zygmunt Jan  Prusiński Zygmunt Jan  Prusiński Zygmunt Jan  Prusiński Zygmunt Jan  Prusiński Zygmunt Jan  Prusiński Zygmunt Jan  Prusiński

Zapraszam do Niezależnej Wytwórni Filmowej PROSTAK_____ http://korespondentwojenny.salon24.pl/_____ A teraz będą "chwalunki"..., co dzięki mnie utworzyłem jako animator kultury i działacz społeczny w polityce w Polsce i na Emigracji: 1967 - 1970 ...założyciel zespołu muzycznego "Chłopcy z Przedmieścia" w Otwocku; 1979 - 1981 ...został przewodniczącym Klubu Młodych Pisarzy przy ZLP w Słupsku; 1982 - 1985 ...kolporter pism emigracyjnych w Wiedniu; 1987 ...wydał dwa zeszyty literackie - wiersze pt. "Słowo" i "Oaza Polska" w Monachium wydawnictwo: Niezależny Związek Pisarzy Polskich "Feniks"; 1988 - 1990 ...wiedeński korespondent "Orła Białego" w Londynie; 1990 - 1994 ...założyciel i przewodniczący Korespondencyjnego Klubu Pisarzy Polskich "Metafora" i Polskiego Centrum Haiku a także pomysłodawca "Wiedeńskiej Nagrody Literackiej im. Marka Hłaski" oparty z plonu konkursu na prozę i poezję - zorganizował dwie edycje konkursu literackiego w Wiedniu; 1997 - 1998 ...członek Ruchu Odbudowy Polski - przewodniczący Komisji Rewizyjnej ROP w Słupsku; 1998 - 1999 ...korespondent radia City w Słupsku; 1999 - 2003 ...założyciel i przewodniczący Polskiej Partii Biednych na Pomorzu; 1999 - 2003 ...założyciel i sędzia Słupskiego Sądu Społecznego w Słupsku; 2000 - 2009 ...założyciel i prezes Stowarzyszenia "Biały Blues Poezji" w Ustce; 2001 - 2009 ...założyciel środowiska literackiego w Starostwie Powiatowym w Słupsku; 2001 ...wydał tomik wierszy pt. "W krainie żebraków słyszę bluesa" - ZLP Słupsk; 2004 - 2005 ...korespondent radia "Supermova" w Londynie; 2005 - 2007 ...redaktor gazety internetowej "Karuzela Polska"; 2005 - 2009 ...korespondent międzynarodowej gazety "Afery Prawa a Bezprawie" w Irlandii z siedzibą w Sanoku. ____Odpowiadam swoim podpisem - Zygmunt Jan Prusiński Ustka. 23 Grudnia 2009 r.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura