Geniusz Żoliborza Geniusz Żoliborza
912
BLOG

Terminator

Geniusz Żoliborza Geniusz Żoliborza Polityka Obserwuj notkę 5

W związku z licznymi sugestiami, abym pisał częściej na salon24.pl, postanowiłem zareagować pozytywnie na wyrażane tak masowo zapotrzebowanie społecznie i dziś będzie coś dla miłośników klasyki filmowej i analizowania wiktorii PiSu na różnych szczeblach samorządności, która tak ładnie rozwija się nam od 20 lat, m.in. za sprawą prof. Kuleszy.

Jednym z moich ulubionych klasyków filmowych jest „Terminator”, który z przyczyn do dziś mi nie znanych, w kinach wyświetlany był pod tytułem „Elektroniczny morderca”. Legenda miejska głosiła, że w Czechosłowacji film ten nosił tytuł „Elektronicky mordulec”, co budziło powszechną wesołość, gdy opowiadano to sobie na różnych imprezkach między kolejnym toastem, jako przerywnik humorystyczny. Podobnie, jak politolog-ornitolog, znam język czeski (mam nadzieję, że to jedyne podobieństwo między nami) i mogę śmiało stwierdzić, że jest to bujda na resorach i ma tyle wspólnego z prawdą, co lista różnych śmiesznych słówek czeskich, krążąca po sieci, gdzie możemy wyczytać, że wiewiórka po czesku to „drevni kocur” i inne,  podobnej klasy, niedorzeczności. Pomijam już fakt, że tylko w polskim tłumaczeniu zrobiono z „Terminatora” rzeczonego „Elektronicznego mordercę”,  a morderca to po czesku „vrah”. Z tej samej serii pojawiały się swego czasu, wysyłanie w sieci łańcuszki najfajniejszych czeskich dialogów filmowych, gdzie poczesne miejsce zajmował tekst z tego właśnie filmu, a brzmiący mniej więcej tak: „Ne ubijajte mnie, pane terminatore, prosim!”.

No dobrze, zapyta ktoś, ale miało być też o wyborach samorządowych. No to właśnie nadszedł ten moment, bo dziś będzie o Łodzi. Dlaczego akurat o tym mieście? A dlatego, że wiem, o co w ichnim samorządzie chodzi, bo sam mam żonę z Łodzi. Argument nie do zbicia, a kto się z was, drodzy Czytelnicy z tym nie zgodzi, będzie miał z moją żoną do czynienia. Może zacznijmy od ustalenia, kto wygrał w Łodzi. Odpowiedź na to z pozoru podstępne pytanie, wszak będzie tam druga tura, jest jednak bardzo prosta. W Łodzi wygrał kandydat PiS, pan Waszczykowski. Łódź to w ogóle szczęśliwie miasto dla PiS, jakiś czas temu wygrał tam (bo przegrał) referendum Jerzy Kropiwnicki, a teraz święci tryumf Witold Waszczykowski. Oczywiście jest to tryumf pisowski. A cóż to takiego? Już śpieszę z wyjaśnieniem. Pozwólcie mi tylko na małą dygresję historyczną. W czasach mojej młodości, w PRL istniało wiele różnych rzeczowników, które zmieniały swoje znaczenie po dodaniu przymiotnika „socjalistyczny”, wbrew intencjom władz, które dodawanie tego przymiotnika usilnie forsowały. Mieliśmy więc „demokrację socjalistyczną”, która z prawdziwą demokracją miała niewiele wspólnego, zaś gdy przedstawiciel załogi jakiegoś zakładu dumnie głosił w „Dzienniku wieczornym”, że już wkrótce osiągną oni socjalistyczną jakość produkcji, był to znak dla widzów, że każdy wyrób tej firmy to będzie niezły badziew, choć i tak kupowany chętnie, bo na nic lepszego nie było widoków. Tak więc PiS odniósł kolejne, piąte z rzędu, pisowskie zwycięstwo w Łodzi.

Na koniec kilka słów o samym zwycięzcy, Witoldzie Waszczykowskim, gdyż mainstreamowe media polskojęzyczne celowo niewiele wspominają o jego zwycięstwie. Jako bloger niezależny, nadrabiam zetem te braki informacyjne, jednocześnie składając mu gratulacje (pisowskie) oraz wyrażając podziw z powodu przełamania trendu. Niestety, zmuszony jestem dodać od siebie taką małą szpileczkę: nie uchodzi, moim skromnym zdaniem, by postawny mężczyzna w sile wieku, który całkiem niedawno negocjował z Białym Domem nasz parasol ochronny w postaci tarczy antyrakietowej, łkał do kamery, uderzając w słowa: „Ne ubijajte nas”.  Rozumiem dramatyczne okoliczności, wzburzenie, szok, ale mężczyzna, który z władcami tego świata przybijał piątki, a Bushowi radził, jak nie dać się zwieść Ruskim, musi w każdych okolicznościach zachować przytomność umysłu. Ale, nikt nie jest doskonały, a może tylko mi się zdawało i jest to kolejna legenda miejska, jak ta o elektronickym mordulcu i drevnim kocurze. Pomijając zatem tę okoliczność, uważam, że wygrał bardzo dobry kandydat i jestem spokojny o najbliższą przyszłość Łodzi.

I to by było na tyle i pozwólcie, drodzy Czytelnicy, że na koniec pozdrowię Was moim ulubionym zwrotem, którym kończył się każdy teleks*, który przychodził do naszego zjednoczenia z pewnego VEB Kombinatu w NRD:

„Mit sozialistische gruss”

 


*Wytłumaczcie, proszę, w komentarzach młodzieży, czym był teleks, bo ja już nie mam na to czasu, wrócę wieczorem.


 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka