Oczekiwane dzisiaj i mające wpływ na bieg wydarzeń protesty Rosjan na ulicach miast mogłyby się zdarzyć tylko w sytuacji, gdyby sprzeciw wobec dziejącej się tragedii w Ukrainie był wśród Rosjan powszechny. Tak niestety nie jest, więc protestuje tylko garstka niezwykle odważnych i zdecydowanych ludzi, na ogół z dobrym rozeznaniem, czym to grozi. To są bohaterowie, wyjątkowo dzielni Rosjanie, ale nawet ci, którzy ich rozumieją i popierają, uznają protestujących za desperatów z brakiem wyobraźni, bo nie ma szans, by ludzie realnie oceniający sytuację do nich dołączyli. Nie można zatem oczekiwać, że sytuacja zmieni się w najbliższym czasie, że ulice zapełnią się protestującymi i Putin się przestraszy.
Tak to mniej więcej wygląda:
https://wpolityce.pl/polityka/588575-moskwa-06032022-jedenasty-dzien-wojny
Inna jest sytuacja rosyjskich żołnierzy i ich dowódców, którzy biorą udział w „pokojowej operacji” Putina. Oni doskonale wiedzą, czym jest ta „pokojowa operacja”, do czego są zmuszani, jak trudno brać udział w barbarzyńskim zabijaniu bliskiego im do niedawna narodu. Ci żołnierze już wiedzą, że zostali straszliwie oszukani, że nie są na ćwiczeniach, nikt ich nie wita kwiatami, nie ma tryumfalnych bram, a każą im niszczyć całe miasta, bombardować infrastrukturę niezbędną dla życia, szkoły, szpitale, zabijać nieuzbrojonych cywilów i to wszystko w imię celów, które wywiedzione są z monstrualnego kłamstwa, po wielekroć zdemaskowanego, choć wciąż nieskutecznie zabiegającego o zagłuszenie prawdy, która wydostaje się z lokalnych stacji TV i radia. A najważniejszym przekazem, który płynie do rosyjskich żołnierzy z pola walki, jest świadomość, że przeciwnik ich agresji jest silny i wyjątkowo mocno zmotywowany, więc straty w sprzęcie i w ludziach są nieoczekiwanie duże, ich towarzysze broni giną i coraz częściej będą ginąć w imię całkowicie niejasnych celów.
Bardzo wcześnie rozpoczęto ujawniać informacje o niezwykłym w wojnach kontraście pomiędzy niskim morale armii najeźdźców i imponująco silnej motywacji obrońców. Pierwsze wiadomości o rosyjskich żołnierzach porzucających swoje czołgi, zatrzymujących „z braku paliwa” transportery opancerzone, rabujących sklepy, by zaspokoić zwykły głód, są potwierdzane przez tych z nich, którzy są przesłuchiwani jako jeńcy. Świadomość ich rozpaczliwego położenia ujawnia się w westchnieniach i apelach do matek, które wkrótce upomną się o swoich synów, jak to już wcześniej bywało. Gdzieś tam w światlejszych umysłach błąkają się myśli o mało przekonujących usprawiedliwieniach z przeszłości: „Myśmy tylko wykonywali rozkazy”. Mimo ścisłej dyscypliny wojskowej są takie rozkazy, których wykonywać nie wolno, a co najmniej można je wykonywać nieskutecznie.
Nie wiem, czy możliwe jest zatrzymanie się tej armii złoczyńców z ich własnej inicjatywy, ale niczego nie da się wykluczyć, gdy złość oszukanych żołnierzy dopełni miary, Bardziej prawdopodobny jest bunt wyższego szczebla dowódczego, gdzie musi dojrzewać rozpoznanie beznadziejnej sytuacji. Dla wielu inteligentnych i szczerze patriotycznych dowódców musi się stawać oczywiste, że ta wojna już jest przegrana. Nawet zwycięstwo miażdżące naród ukraiński będzie pyrrusowym zwycięstwem, po którym Rosja cofnie się sto lat w rozwoju i naród rosyjski stanie się zbiorowością odrzuconą przez świat, a w następnej kolejności sam stanie się ofiarą podbitą przez innych, dzisiaj sojuszników, a wkrótce konkurentów. Nikt nie wie, jak to wszystko się stanie, poza Opatrznością, która już po tylekroć zaskoczyła nas tym, co się dzisiaj dzieje. Wszyscy czekają, co się stanie, a ta wielka niewiadoma uczy cały świat wielkiej pokory.
Nie zauważyłem jeszcze, by ktoś zwrócił uwagę na istotną okoliczność, która obnaża wielkie kłamstwo agresora, uzasadniającego swoją „pokojową operację” potrzebą ratowania rosyjskojęzycznej części ludności przed faszystowskim, nacjonalistycznym zagrożeniem ze strony Ukraińców. Od pierwszych dni najazdu notujemy powiększający się exodus najsłabszej i zagrożonej części obywateli Ukrainy. Wszyscy oni kierują się na zachód, najliczniej do Polski, a nic nie słychać o fali uchodźców do Rosji, gdzie naturalnie powinni szukać bezpieczeństwa pośród bliskich sobie Rosjan. Nie słychać nawet o pojedynczych przypadkach takich ucieczek, ani przez przejścia graniczne, ani poza nimi. Może coś przeoczyłem i ktoś już o tym pisał, ale wydaje się, że Rosjanie sami zwrócili uwagę na siłę tego argumentu, więc cynicznie zaproponowali tworzenie humanitarnych korytarzy, które poprowadzą uciekających na ich terytorium. Brak chętnych do skorzystania z tej oferty musi zadziwić Rosjan, którym argumentacja Putina wydawała się wiarygodna.
Chwała Ukrainie!