Przez dwa miesiące powstrzymywałem się z napisaniem kolejnej notki w S24, ale nie zapowiadałem tej przerwy, bo nie widzę czytelników portalu, których mogłoby to obchodzić. Zaglądam tu jednak często i ze smutkiem stwierdzam, że chyba tylko nowy właściciel mógłby wyzwolić portal S24 z aktualnego chaosu, którego wyrazem jest pojawienie się wielu nowych anonimowych autorów nie mających niczego do powiedzenia, ograniczających więc swoją aktywność do pisania wyłącznie agresywnych komentarzy i namiętnego klikania w zielone lub czerwone łapki. Nie da się jednak uciec od chaosu, bo jest on wszędzie, zaciemnia prawdziwy obraz politycznej rzeczywistości i deformuje demokrację. Z tak niebezpiecznym narzędziem trzeba sobie poradzić. Najlepszym sposobem na jego neutralizację jest porzucenie wszelkich skomplikowanych wyjaśnień i interpretacji politycznych zjawisk, a zaakcentowanie tego, co najprostsze, najbardziej przekonujące i dlatego bliższe prawdy, niż inne podsuwane możliwości.
Takie podejście jest znane jako „brzytwa Ockhama”, od autora teorii filozoficznej - Wiliama Ockhama, angielskiego franciszkanina z XIV wieku, który opracował zasadę ekonomii myślenia:
W XVII wieku brzytwa Ockhama została oddzielona od swego średniowiecznego kontekstu i jako zasada ekonomii myślenia stała się podstawą nowożytnej metodologii nauki. Zgodnie z tym ujęciem nie należy wprowadzać nowych pojęć i założeń, jeśli nie ma się ku temu mocnych podstaw, a najprostsze rozwiązania teoretyczne, przyjmujące najmniejszą liczbę założeń, uważane są za najlepsze.
Działać zgodnie z zasadą brzytwy Ockhama, oznacza więc podążanie jak najprostszą drogą rozumowania, bez zbędnego rozdrabniania na mniejsze, mniej ważne czynniki.
Właśnie chaos, który wytworzono wokół wydarzeń politycznych związanych z Donaldem Tuskiem wymaga zastosowania brzytwy Ockhama, by dla dobra Polski zdefiniować najprostszą prawdę, która powinna przenieść go w przestrzeń politycznego niebytu. Dzisiaj jego zachowania i wypowiedzi są przywoływane we wszystkich możliwych miejscach i jest wciąż obecny w polskiej polityce, mimo że każdy może zobaczyć jego pogardę dla prawdy, którą nasycone jest każde jego wystąpienie. Archiwalny skarbiec publicznej TV pozwala demaskować większość kłamstw Tuska przez zwykłe przypomnienie tego, co mówił wcześniej, a jednak to nie załatwia sprawy, bo wciąż obficie pojawia się we wszystkich mediach jako namaszczony przez niemieckich polityków Oppositionsführer. Co gorsza media pełne są dyskusji o Tusku, interpretacji różnych jego zachowań i działań na przestrzeni całego trzydziestolecia. Politycy, dziennikarze i publicyści poszukują najbardziej dziwacznych motywacji tłumaczących jego polityczne decyzje i postępowanie. Także prawicowi publicyści biorą udział w budowaniu chaosu, w którym Tusk jawi się jako polityk, który chyba czegoś nie zrozumiał, gdzieś pobłądził, czy czegoś zaniedbał nie zdając sobie sprawy z konsekwencji. Ktoś sugeruje, że Tusk nie zdawał sobie sprawy z tego, że kapitał ma narodowość, że wierzył w wolny rynek, który wszystko ureguluje, że sprzedawał polskie firmy, by uwolnić podległą sobie administrację od obowiązku zajmowania się czymś, co zrobią z pożytkiem dla rozwoju prywatni i zwykle niepolscy właściciele, podobno myślał, że państwo trzeba osłabiać, bo w jego mniemaniu jest ono głównym hamulcem rozwoju. Te wszystkie durne rozważania w istocie podają rękę Tuskowi, bo błędnie dopuszczają, że tak jak każdy polityk być może się myli, może nie rozumie skutków swoich działań i nie musi być w tym żadnej jego winy. W końcu może też zmienić poglądy i podobno stać się przez to dojrzalszy. Jednak prawda o Tusku jest znacznie prostsza i dlatego cały ten bałagan domysłów trzeba odciąć brzytwą Ockhama, by prawdę wydobyć, nazwać ją prostymi słowami i uruchomić jej moc. Wielu już wyraziło tę prawdę przy różnych okazjach, często podawano ją w różnych kontekstach, ale nigdy nie została ona wprost sformułowana, mimo że stanowi największe zagrożenie, którego realność ujawniła się szczególnie wyraźnie w ostatnich miesiącach.
Ta oczywista i najprostsza prawda brzmi: Wszystko, co Donald Tusk robił w całej swojej działalności politycznej było w interesie Niemiec i zawsze przeciw Polsce. Także to, czego nie robił, a powinien był robić miało na celu szkodzenie Polsce. Nie jest ważne, czy ten bilans podsumuje się nazywając Tuska antypolskim obywatelem Polski, zdrajcą, niemieckim agentem, czy zwykłym Niemcem z wrodzoną nienawiścią do Polski. Niech to wszystko rozważy kiedyś, oceni z różnymi niuansami i właściwie nazwie Trybunał Stanu. Przeciętny Polak natomiast dzisiaj już nie może się mylić i szukać innej prawdy poza tą najprostszą, która musi wyznaczyć zachowanie przy urnie w kolejnych wyborach. Nie wymienię tych wszystkich nieprawości wobec Polski, których dopuścił się Donald Tusk wraz ze swoim środowiskiem politycznym, bo byłaby to długa litania spraw powszechnie znanych, ale są to sprawy tak przejrzyście antypolskie, że trudno zrozumieć, dlaczego tak wielu polskich wyborców go wspierało. Wszystkie te sprawy mieszczą się w ramach rozpoczętych chronologicznie pamiętnymi słowami „Panowie policzmy głosy”, a dzisiejszą zapowiedzią po odwołaniu go z funkcji przewodniczącego antypolskiej partii EPL, że wraca do Polski, by wygrać wybory i ponownie przejąć w niej władzę, z jednoznacznym podkreśleniem: „zrobię to dla was” (adresatami byli politycy zdominowanej przez Niemcy EPL). Słowa i zachowanie w 1992 roku mają dzisiaj szczególnie przejrzystą wymowę po ujawnieniu szyfrogramu polskiego wywiadu z 1990, w którym opisano strategię polityczną Niemiec wobec Polski: "…korzystne z punktu widzenia RFN jest rozbicie politycznych ugrupowań w Polsce, brak dominującej partii i podziały w »Solidarności«". ("Dla Niemiec tworzy to szansę gospodarczej ekspansji" - oceniło osobowe źródło w meldunku oficera polskiego wywiadu). Dzisiejsza obietnica Tuska, że wygra polskie wybory i ponownie zrobi robotę dla Niemiec, to groźba, której nie zrealizuje, ale jest już najwyższy czas, by zakończyć definitywnie okres, w którym tak skutecznie z jego pomocą Niemcy realizowali przekształcanie Polski w swoją kolonię.
Ta obcięta brzytwą Ockhama i wytłuszczona powyżej prawda o Tusku nie może być już rozmydlana, a wszystkich jego współpracowników także trzeba wprost uznać za polityków antypolskich i proniemieckich. Wszystkich należy skazać na społeczną banicję, w której zostaną wykluczeni z polskiej sfery publicznej. Na przykład TVP powinna szanować Polaków i w ogóle nie pokazywać Tuska, a wspierających go polityków traktować jak zdrajców, bez śladu tolerancji dla ich skandalicznych działań wobec Polski.
Ktoś proponuje przywrócenie kary śmierci i wcale to nie dziwi, bo naprawdę jesteśmy w stanie wojny, na Ukrainie mamy tę gorącą, a u nas od lat opozycja toczy wojnę z Polską. Horror zachowań polskich euro-posłów w PE, czy senatorów wspierających większość hamującą i blokującą wszelkie potrzebne Polsce inicjatywy, to działanie piątej kolumny, która zasługuje na najwyższy wymiar kary, ale wykluczenie ich z naszej polskiej społeczności, to minimum, na jakie muszą się zdobyć tracący cierpliwość Polacy. To wszystko już dawno przekroczyło miarę i nadszedł czas na zdecydowaną korektę.