Oskarżanie Polaków o faszyzm i neonazistowskie tendencje to nic nowego. W powojennej Polsce stracono tysiące walecznych i bohaterskich patriotów, gdy nowi okupanci w haniebny sposób oskarżali ich o współpracę z niemieckim najeźdźcą. W większości obcy, na bagnetach przywieźli ze sobą całe to sowieckie barbarzyństwo, w którym nie wystarczało zabijanie, trzeba było jeszcze odebrać honor i pamięć. W zasadzie pozostali bezkarni, a potem przez długi czas dalej oskarżali, choć nie mogli już masowo zabijać.
Być może niewielu dzisiaj pamięta czas po wprowadzeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981, gdy w ramach wielu propagandowych akcji uruchomiono również szeroką propagandę o pojawieniu się neonazistowskich tendencji wśród polskiej młodzieży. Zbieg okoliczności sprawił, że jeden z elementów tej propagandy jest mi szczególnie dobrze znany.
Doktorant naszego instytutu (od kilku lat profesor z pełnym tytułem) pokazał nam jako „ciekawostkę” egzemplarz partyjnego (PZPR) tygodnika „Konkrety” z marca 1982, z artykułem Jacka Broszkiewicza pod tytułem „Kto ty jesteś…”. Autor artykułu szeroko i dramatycznie przedstawił wzrost neonazistowskich tendencji polskiej młodzieży, a treść była ilustrowana zdjęciem młodego chłopaka przed mikrofonem, w nazistowskim mundurze ze swastyką na ramieniu, z pagonami funkcyjnymi, z krzyżem hitlerowskim i symbolem „SS” na piersi. Następnie doktorant pokazał swoje oryginalne zdjęcie w mundurku harcerskim, gdy w Złotoryi zdarzyło mu się występować w eliminacjach do Festiwalu Piosenki Radzieckiej. Nie było najmniejszych wątpliwości, że zdjęcie zamieszczone przez propagandystę było ordynarną falsyfikacją tego właśnie oryginalnego zdjęcia. Przy wielu identycznych detalach, jedynie wymienione wyżej elementy były dodane, a przeróbka krzyża harcerskiego na hitlerowski wyglądała szczególnie obrzydliwie.
Wyjeżdżałem we wrześniu na dłuższy pobyt naukowy do USA i za zgodą ofiary manipulacji zabrałem ze sobą te materiały i przesłałem je stamtąd do Radia Wolna Europa. Przesłałem do Michała Suszyckiego - dziennikarza, którego obdarzałem intuicyjnym zaufaniem, kierując się oceną jego trafnych, ostrych komentarzy i rzetelności felietonów, które były pozbawione cienia histerii tak mocno irytującej u innych. Mój list towarzyszący materiałom był o wiele szerszy, zawierał też felieton. Otrzymałem od adresata serdeczną odpowiedź, w której ujawnił mi swoje prawdziwe imię i nazwisko – Marek Łatyński. Poinformował mnie też, że felieton i fragmenty mojego listu były odczytywane na antenie, a główną zawartość listu skomentował tak: „Historia sfałszowanych fotografii kapitalna! Mamy zamiar reprodukować zdjęcia w naszym dodatku „Na Antenie” do londyńskiego „Tygodnika Polskiego”. Przekazaliśmy je też miesięcznikowi „Kontakt”, wydawanemu w Paryżu przez Mirosława Chojeckiego. Ponadto…itd.”
Dzisiaj, po wielu latach, TVN posuwa swoje prowokacje o wiele dalej, ale to są te same, a jedynie udoskonalone metody. „Resortowe dzieci” obficie zatrudnione w zespołach TVN są często bronione zasadą, że nie można następnych pokoleń obarczać winami rodziców. Mamy jednak przysłowia oparte na wielopokoleniowych obserwacjach i w tym przypadku widać wyraźnie, że jabłka niedaleko padają od jabłoni. Sam znam przypadek, gdy wnioskowanie musiałem poprowadzić w przeciwną stronę i stwierdziłem, że niedaleko rośnie jabłoń od upadłego jabłka. „Urodziny Hitlera” zorganizowane „wcieleniowo” przez TVN to nie jest bagatelna sprawa i musi mieć niebagatelne konsekwencje.
Dlatego ponownie zwracam się do polityków Zjednoczonej Prawicy: Panie i Panowie! Tego wam nie wolno lekceważyć. Nie wolno udawać, że „nic się nie stało”. Przestańcie łazić do TVN! Wszystko, dosłownie wszystko tam przegrywacie, nikogo nie nawrócicie, a manifestując bezprzykładną naiwność tracicie wiarygodność, która powinna być podstawową cnotą polityka.