Portret m. Marchockiej przechowywany w klasztorze klarysek w Starym Sączu.
Portret m. Marchockiej przechowywany w klasztorze klarysek w Starym Sączu.
Bogdan Gancarz Bogdan Gancarz
343
BLOG

(LXIV) Wymodliła odsiecz dla Zbaraża

Bogdan Gancarz Bogdan Gancarz Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

O wstawiennictwo Matki Marchockiej nie modlą się w kościele który budowała, zaś jej relikwie leżą w klasztorze, którego nigdy w życiu nie widziała

Trzy lata temu zakończył się w Krakowie diecezjalny etap procesu beatyfikacyjnego żyjącej w latach 1603-1652 karmelitanki bosej Teresy od Jezusa (Marianny Marchockiej).
Do krakowskiego klasztoru karmelitanek na Wesołej, gdzie w krypcie pod ołtarzem głównym spoczywają jej szczątki, nieustannie nadchodzą listy z prośbami o modlitwy za wstawiennictwem Matki Teresy od Jezusa.
– Dotyczą przede wszystkim próśb o potomstwo albo o szczęśliwe urodzenia dziecka. Kartki z prośbami kładziemy na grobie. Intencje włączamy zaś do naszych wspólnych codziennych modlitw do Matki Marchockiej o godz. 7.15 – mówi s. Katarzyna  Maria od Krzyża.
Do klasztoru docierają także podziękowania za łaski doznane za przyczyną Matki Marchockiej. Za życia i po śmierci słynęła bowiem z wypraszania łask dla mających się narodzić dzieci. Modliła się m. in. skutecznie  w 1650 r. o szczęśliwe narodziny dziecka królowej Marii Ludwiki, którą astrologowie straszyli śmiercią przy porodzie.
– Ja również prosiłam naszą Matkę Marchocką, o wstawiennictwo w intencji mojej bratowej. W trakcie ciąży obumarło dziecko w jej łonie i nie było wiadomo, czy zdrowie pozwoli jej po tym na ponowne zajście w ciążę. Szczęśliwie udało się to bardzo szybko i urodziła zdrową córeczkę – mówi s. Katarzyna.

Chciała uciekać z klasztoru

Karmelitanka rozkłada na stole w rozmównicy stary, siedemnastowieczny brewiarz, rękopiśmienny modlitewnik, kartkę zapisaną wyraźnym pismem i kilka obrazków. – To pamiątki po Matce Teresie od Krzyża. Na kartce jest list który napisała w 1650 r., na dwa lata przed śmiercią. Obrazki zaś towarzyszyły jej stale w trakcie modlitwy, szczególnie ten z portretem św. Franciszka. Miała bowiem szczególne nabożeństwo do tego świętego – wyjaśnia s. Katarzyna.
Ojciec, zamożny małopolski ziemianin Paweł Marchocki, za nic nie chciał się zgodzić na oddanie córki „do takiego zakonu twardego, dziwnego, co to i grzeszą nieludzkim żywotem żyjąc”. Udało się te opory przełamać i w 1620 r. 17-letnia Marianna Marchocka przywdziała habit karmelitański. Karmelitanki bose zamieszkały w Krakowie 8 lat wcześniej, w klasztorze obok kościoła św. Marcina przy ul. Grodzkiej.
– Początkowo ogarniały ją rozmaite lęki, chciała nawet uciekać z klasztoru po desce przystawionej do pobliskiego muru miejskiego – mówi o. prof. Szczepan Praśkiewicz, karmelita bosy, postulator w procesie beatyfikacyjnym Matki Teresy od Krzyża na szczeblu diecezjalnym. Imię zakonne Teresa od Krzyża otrzymała po słynnej współsiostrze hiszpańskiej, która w 1622 r., już za jej bytności w klasztorze krakowskim, została ogłoszona świętą.

Modlitewna odsiecz Zbaraża


W 1630 roku Teresa od Krzyża została podprzeoryszą, w 1637 r. zaś przeoryszą klasztoru krakowskiego. Rozpoczęła m. in. budowę nowego budynku kościoła św. Marcina. Wykonano go w stylu barokowym pod kierunkiem włoskiego architekta Jana Trevano. W 1641 r. pojechała do Lwowa, by kierować nowo ufundowanym klasztorem karmelitanek. W burzliwym roku 1648 musiała z siostrami uchodzić przed kozakami do Krakowa.
W następnym roku większość karmelitanek lwowskich wraz ze swą przełożoną, pojechała do Warszawy. Ich żarliwa modlitewna pobożność, jednała im sympatię i uznanie zarówno wśród prostego ludu jak i wśród możnych, szczególnie na dworze królewskim. Król Jan Kazimierz, który poznał ją w 1649 r. w Krakowie po swej koronacji, bardzo cenił Matkę Marchocką. Jej wstawiennictwu modlitewnemu przypisywał skuteczną odsiecz dla oblężonego Zbaraża.
Matka Teresa od Krzyża zmarła po ciężkich cierpieniach w 1652 r. w opinii świętości. Została pochowana w krypcie kościoła karmelitanek. Przed śmiercią otrzymała m. in. stygmaty Męki Pańskiej.

Autobiografia mistyczna

Przez całe swoje życie klasztorne przezywała zarówno okresy dotkliwej pustki duchowej jak i mistycznego kontaktu z Bogiem. „Dawał mi też Pan Bóg zaraz po profesji i na modlitwach światła i natchnienia do poznania tego dobrodziejstwa i godności Jego, a jakom miała chować mu śluby Jego” – napisała w „Autobiografii mistycznej”. To arcydzieło polskiej literatury mistycznej, wierny zapis „świateł i natchnień”, powstało w latach 1647-1651 na polecenie o. Ignacego od św. Jana Ewangelisty, spowiednika i kierownika duchowego Matki Marchockiej. Kazał jej opisać „wszystko od urodzenia, co jeno Bóg z Tobą czynił”.
- Nasza „polska” Teresa od Jezusa nie ustępuje tej hiszpańskiej – Wielkiej Teresie – mówi o. prof. Marian Zawada, przeor klasztoru karmelitów bosych przy ul. Rakowickiej w Krakowie, najlepszy znawca mistyki polskiej. - W zapisie życia duchowego Służebnicy Bożej Teresy od Jezusa Marchockiej zawartej w „Autobiografii mistycznej”, możemy znaleźć całą rozpiętość duchowych tematów: potęgę boskiego działania w sercu człowieka, noce mistyczne, pełne drżenia i niepewności, skrupuły, radość duchowego pokoju, gwałtowność i mizerność modlitwy, genialne rozwiązania i bezradność spowiedników, opuszczenie przez Boga i całkowite zagubienie, żar czystej miłości, dzielenie się doświadczeniem, pouczenia, apele o zdrowy rozsądek i instrukcje dla dobrej modlitwy. Zachwycają dwie rzeczy: łaska przełożenia niewyrażalnych treści na język, czyli „przyodzianie” słowem, oraz kunszt literacki – twierdzi o. Zawada.

Matka wróciła do Krakowa

Starania o beatyfikację Matki Marchockiej trwały od kilku wieków. Zabiegał o to m. in. św. Rafał Kalinowski, który nazywał ją „błogosławioną”. Ruszyły na dobre w 1987 r. Proces na szczeblu diecezjalnym rozpoczął się w 2007 r., zakończył zaś w 2015 r. Owocem jego trwania były m. in. szeroko zakrojone prace badawcze nad życiem i pismami Matki Teresy od Jezusa, prowadzone szczególnie przez o. prof. Czesława Gila, karmelitę z Wadowic. Jest on zarówno wydawcą naukowej „Autobiografii mistycznej” (2010) jak i autorem ciekawej biografii „Wpatrzona w Ukrzyżowanego. Matka Teresa Marchocka” (2011).
Na paradoks zakrawa, że o wstawiennictwo Matki Marchockiej nie modlą się w kościele który budowała, zaś jej relikwie leżą w klasztorze, którego nigdy w życiu nie widziała. W 1787 r. prymas Michał Poniatowski nakazał likwidacje klasztoru karmelitanek przy ul. Grodzkiej i przeniesienie się mniszek do klasztoru na Wesołej, który karmelitankom ufundowano w 1725 r. Kościół św. Marcina przez kilkadziesiąt lat stał pusty, zaś w 1818 r. Senat Wolnego Miasta Krakowa przekazał go wspólnocie ewangelickiej, w której posiadaniu znajduje się do dziś. Zrządzeniem opatrzności, w tym samym 1818 roku skasowano warszawski klasztor karmelitanek, które przeniosły się na podkrakowską wówczas Wesołą, zabierając ze sobą również trumnę ze szczątkami swej duchowej matki.
Matka dzieciom: tym duchowym i tym, których poczęcie i szczęśliwe narodziny wypraszała u Boga, wróciła do Krakowa.


Tekst ukazał się niegdyś w krakowskiej edycji "Gościa Niedzielnego".


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo