Księgowy Księgowy
424
BLOG

Płynie, Wisła płynie, po polskiej krainie

Księgowy Księgowy Polityka Obserwuj notkę 4

Woda ma to do siebie, że jak deszcz pada, to się gromadzi i spływa rzekami do Bałtyku - orzekł złotousty marszałek//p.o.p./kandydat. A słowa te święte i wzniosłe przypomniały mi fragment piosenki: "Płynie, Wisła płynie po polskiej krainie, po polskiej krainie, a dopóki płynie - Polska nie zaginie". Oba teksty rozumiem, ale pewnie żadnego nie chciałbym deklamować powodzianom. Przynajmniej bym się nie odważył.

Nad ponadczasowym sensem refleksji B. Komorowskiego mają możność zadumać się Polacy mieszkający w pobliżu Wisły. Królowa polskich rzek zalała miejscowości na Śląsku, w Małopolsce, na Podkarpaciu, w woj. świętokrzyskim, na Lubelszczyźnie, Mazowszu i Kujawach. Popłynęła ulicami Krakowa, Sandomierza, Warszawy i Płocka - to robi wrażenie. Wsie zalane do wysokości dachów domów - to potęguje grozę. Odra też swoje robi, trzy grosze dorzuca w tym roku Warta.

Tysięczne tłumy przy łataniu cieknących, poprzerywanych wałów - to budzi szacunek. Niestety, kolejny raz, gdy przychodzi podobny kataklizm, okazuje się, że ludzie, chcąc ratować swój dobytek i własne życie, mogą i powinni liczyć przede wszystkim na własną siłę i pomysłowość. Tego dowodzą choćby incydenty z Krakowa i Sandomierza.

Niech nikt nie da się zwieść bajaniu urzędników - to nieprawda, że skutków powodzi, jakie nas dotykają, nie da się ograniczyć, bo to siła wyższa. W ten sposób można by było argumentować, ale pod warunkiem, że przez ostatnie kilkanaście lat państwo wykonałoby zadania, które samo przed sobą wcześniej postawiło. A jak wiemy, tak się nie stało. Bo kryzys, bo pieniędzy zawsze za mało, bo wymówek jest zawsze dość. Większość przecież ogląda powódź tylko na ekranach telewizorów - masa krytyczna buntu przeciwko nieudolności władzy nie zostanie, pewnie i tym razem, przekroczona. Nadal będziemy zatem karnie płacić podatki - ze świadomością, że na pensje dla urzędników na pewno ich nie zabraknie. Na zaspokojenie potrzeb społecznych - na pewno tak. 

Od naszego państwa nie wymagam cudów. Jeśli ono działa, niech się ujawni, choćby po powodzi.

Ale nie w sposób, w jaki działał impresario-ubek w Pagarcie, który wysyłał gwiazdy estrady PRL, do NRD i Jugosławii. Oglądając kolejny już dzień z rzędu peregrynację Donalda Tuska po miejscowościach zalanych brązowo-mętną, ochydną cieczą, nie mogę powstrzymać wzbierającej fali obrzydzenia. Podniszczony i pomięty premier w przykusej kurteczce, przygarbiony wśród ludzi przygniecionych nieszczęściem, przypomina mi taką gwiazdę, wysłaną przez niewidzialnego impresario na pierwszą linię. To jest ktoś (miś) na miarę naszej epoki. Na takiego nas stać. Idealny wyrobnik w nigdy niekończącym się serialu polskiego nieudacznictwa i symulowania roboty.

Gwiazda jakby nieświeża, a i dekoracje straszne: mroczki wszystkich seriali, łączcie się!

 

Księgowy
O mnie Księgowy

Mówią, że jestem złośliwy. A ja po prostu nie mogę zapanować nad wadą szczerego wyrażania myśli.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka