W tej notce zamierzam poruszyć trzy sprawy. Najpierw wpływ kulturalny, jaki wywierają poszczególne znaczące państwa europejskie i pobliskie, oczywiście całkowicie subiektywnie, na moim przykładzie. Potem spróbuję to zrobić trochę inaczej, określić jak obrazy poszczególnych państw wpływały na małe dzieci, zakładając, że może to prowadzić do jakiegoś wdrukowania stosunku do tych państw ,może formy indoktrynacji. Czy wtedy ktoś mógł podchodzić do tego w ten sposób? Jako bonus, krótkie omówienie fenomenalnego cyklu, który bardzo wpłynął na mój stosunek do Francji i zainteresowanie nią.
Kto wygrywa i decyduje o przyszłym świecie?
atrakcyjności innych narodów (
https://www.salon24.pl/u/krytykant70/1155292,muzykalna-rosja-i-jej-dwie-gwiazdy-kim-oni-tak-naprawde-sa-i-jaka-jest-ich-wrazliwosc). Podejdę teraz do tej kwestii nieco inaczej , nie skupiając się na muzyce, lecz na ogólnej atrakcyjności danego kraju postrzeganej przez otoczenie. Ta atrakcyjność jest bardzo subiektywna, wynika z siły dostarczanych opowieści, historii, czy inspiruje, skłania do jakichś działań, naśladowania, ogólnie daje silniej do myślenia, wreszcie, czy jest ciekawa.
Oczywiście, to co będę teraz pisał jest bardzo subiektywne, ale warto zwrócić uwagę, że sam ten mój subiektywizm
jest konsekwencją jakiejś zaistniałej sytuacji, a konkretnie wpływu właśnie atrakcyjności wspominanej kultury francuskiej i postrzegania takiego Francji. Zanim jednak przejdziemy dalej zastanówmy się trochę, czy taka droga ma w ogóle sens.
Zastanówmy się nad rolą dobrej promocji dla państwa, czy po prostu dobrej opinii wyrabianej przez wieki, która potem długo oddziaływała i oddziałuje. Znaczenie np. silnej pozycji kulturalnej, twórczości literackiej .Czy to przynosi jakieś zasadnicze skutki, daje siłę lub prawo, by silniej decydować, wdrażać jakąś swoją politykę, a ci słabsi pod tym względem powinni być bardziej ustępliwi?
Z drugiej strony, kogo należałoby tu rozważyć? Oczywiście: Francja, Niemcy, Wielka Brytania, Rosja, każdy ten kraj wiele wniósł do kultury, literatury, nauki... Nie ma sensu próbować nawet wymieniać tu "obiektywnie" tych dzieł. Spróbuję napisać parę subiektywnych zdecydowanie najsilniejszych dla mnie skojarzeń, brutalnie pomijając te trochę słabsze.
Francja kojarzy mi się z książkami Juliusza Verne'a, podobało mi się tu tak wiele konkretnych pozycji, że nie będę wszystkich wymieniał, oraz z Trzema muszkieterami (Aleksander Dumas), podobał mi się także bardzo Hrabia Monte Christo (cóż, znów Aleksander Dumas). W przypadku Francji powinien być tu jeszcze jeden ważny dla mnie cykl, ale piszę o nim szerzej niżej, więc by się nie powtarzać, to jedynie wzmiankuję tu jego istnienie.
Jeśli chodzi o Wielką Brytanię, to interesuję się wojnami na morzu, a zatem flota, podziwiałem i podziwiam Royal Navy, choć oczywiście miewała też bardzo kompromitujące wpadki. A zatem do głowy przychodzi też Robinson Kruzoe, Kapitan Blood (przyjmijmy Wielka Brytania, choć napisał w połowie Włoch). Poza tym historie celtyckie, król Artur, Robin Hood, zwłaszcza serial z Michaelem Praedem (Robin z Sherwood). I oczywiście Tolkien! I Sherlock Holmes!
Niemcy? Kompletna pustka.
Rosja? Cóż, oczywiście wspomniane w innych notkach książki o Alicji Sielezniewej. Może jeszcze cos z fantastyki...
Oczywiście, wszystko całkowicie subiektywne, prawdopodobnie kobieta wymieniłaby tu zupełnie coś innego, pasjonat przykładowo bardzo ambitnej literatury, poezji, footballu lub narciarstwa podobnie coś innego by wymienił.
Podsumowując - dwa kraje górują zdecydowanie, Francja i Wielka Brytania. Logiczne. Dwa najpotężniejsze kraje europejskie. Jeden dominujący na kontynencie przez stulecia, drugi budujący olbrzymie światowe imperium. Warte zauważenia? Kompletny brak Niemiec. Dla uproszczenia nie uwzględniałem w analizach Włoch i Hiszpanii, może i bym tam coś znalazł, ale na pewno mniej niż w przypadku Francji i Wielkiej Brytanii.
Kluczową sprawą jest na ile ta atrakcyjność jest ważna. Czy w dłuższej perspektywie decyduje postrzegana atrakcyjność, potęga przemysłu, armia, czy też posiadany majątek? Nie ma chyba na to jednoznacznej odpowiedzi, w historii bywało różnie. Jest wiele przykładów, kiedy wygrywali lepiej uzbrojeni kolonizatorzy, ale chyba nie zawsze tak było. Może raczej wygrywali bardziej zmotywowani, albo też ci, którzy byli wyposażeni w lepszą narrację lub byli uważani za "lepszych" lub mających więcej do zaoferowania. Być może się poważę na notkę dyskutującą tę sprawę głębiej odwołującą się do przełomowych wydarzeń w historii takich jak ekspansja Rzymu, podboje arabskie lub kolonizacja Ameryk, zobaczę, czy uda się dojść do jakichś interesujących, choć trochę niebanalnych wniosków (banalnym wnioskiem byłoby oczywiście, że jednak wygrywa (prawie) zawsze to zaawansowanie techniczne, siła armii oraz pieniądze).
A co my teraz sądzimy tak naprawdę o obecnych państwach europejskich?
Zastanówmy się nad grupą najbardziej znaczących państw europejskich, do których wypada zaliczyć Niemcy, Francję, (obecnie poza Unią) Wielką Brytanię, będę wspominał też taki znaczący pobliski kraj, jakim jest Rosja. Jak atrakcyjne one się wydają biorąc pod uwagę najbardziej podstawowy przekaz. Przez najbardziej podstawowy rozumiem to, co odbierałem najwcześniej, jako małe dziecko.
Dlaczego? Gdyż wydaje mi się, że być może takie właśnie wspomnienia kształtują, jak w istotnym stopniu są postrzegane te kraje przez całe życie, lub też przynajmniej wywierają na to bardzo silny wpływ. Co by więc było w takim przekazie? Moja pamięć jest oczywiście zawodna, a muszę sięgać do mojego najwcześniejszego pamiętanego dzieciństwa. Były to oczywiście programy dla dzieci, główne filmy animowane, ale nie tylko, trafiały do mnie np. pewne seriale dla młodzieży. Mogło trafić też coś innego, ale nie pamiętam, by trafiło, może były to jeszcze filmy na projektorze. Były różne popularne filmy wojenne, głównie o Drugiej Wojnie Światowej. Podkreślam, że chciałbym tu wspomnieć przede wszystkim o moich najstarszych pamiętanych skojarzeniach, ze wczesnego dzieciństwa.
Niemcy.
No cóż, ten kraj postrzegałem fatalnie. Jest on pariasem, chłopcem do bicia, oczywiście trudno powiedzieć, by miało być to niezasłużenie. Ostatnie dwie wojny, Polacy mieli z Niemcami skomplikowaną historię także przez poprzednie stulecia.
Istotny wpływ mają te wszystkie filmy wojenne oglądane w dzieciństwie, gdzie Niemcy byli przedstawieni jako okrutni, wredni lub głupi, lub też posiadali jednocześnie wszystkie te cechy. Jeśli chodzi o jakieś bajki niemieckie z dzieciństwa, to był to chyba tylko Piaskowy dziadek z NRD. Była to całkiem sympatyczna bajka, ale nie wzbudzała we mnie żadnych emocji, była jakaś nijaka.
Wielka Brytania
Słabo pamiętam, by coś w bardzo wczesnym dzieciństwie docierało do mnie z tego kierunku. Być może jakaś wersja Robin Hooda (ten najsłynniejszy i najlepszy z Michaelem Praedem był oczywiście dużo późniejszy). Mogłem też coś czytać, były filmy na projektorze, bardzo skrótowe. Jeśli chodzi o filmy na projektorze, to pamiętam Capitana Blooda (Wielka Brytania, ale autor w połowie Włoch) oraz Porwanego za młodu Stevensona (w przeciwieństwie do Blooda nie zrobił wtedy na mnie wrażenia). Był Robinson Crusoe, jako książka, ale nie mogę stwierdzić, czy to jednak nie nie był późniejszy okres, wtedy już czytałem dość swobodnie.
ZSRR/Rosja
Byliśmy oczywiście bombardowani różnymi dziełami z tego kraju, ale ten przekaz był jakiś wyjątkowo mało atrakcyjny i przynajmniej w moim przypadku napotykał on głównie obojętność, pomijając oczywiście Alicję Sielezniewą i jej przygody, o której pisałem w poprzednich notkach.. Przepraszam, były chyba jakieś jeszcze filmy fantastyczne, które mi się podobały, ale przemknęły i zniknęły...
Były też przygody Wilka i Zająca - ten serial był bardzo udany i z chęcią go oglądałem, jednak jego odcinków nie powstało chyba wtedy zbyt wiele i zdaje mi się, że często żałowałem, że tak rzadko można te przygody oglądać.
FRANCJA
Francja w moich wspomnieniach z najwcześniejszego dzieciństwa się wybijała. Jest to o tyle zaskakujące, że oznacza, że przebijała się jakoś przez żelazną kurtynę i to z silnym przekazem. Wszystkie francuskie skojarzenia są bardzo pozytywne, bo francuskie utwory bardzo mi się podobały.
Są to:
Thierry Śmiałek (Thierry la Fronde) - o takim francuskim odpowiedniku Robin Hooda, walczącym procą z Anglikami w wojnie stuletniej. Bardzo niewiele pamiętam, ale wbiła mi się w pamięć piosenka otwierająca, pamiętałem ją do dziś i odnalazłem na YouTube, i pamiętam, że jako małe dziecko ten serial bardzo mi się podobał, czekałem na niego i byłem bardzo rozczarowany, jak przestano go emitować i zastąpiono innym, chyba był to Wilhelm Tell.
Drugi świetny serial z Francji, to film animowany
Biały delfin Um. Doskonała muzyka oraz ten egzotyczny klimat - ocean i jakieś południowe wyspy, pamiętam, że go uwielbiałem.
https://www.youtube.com/watch?v=GR7mW-NVz0s
Tak więc podsumowując - jednak Francja była pod tym względem dla mnie najbardziej atrakcyjna, choć Rosja też jednak jakąś ofertę dla małego dziecka miała. Byli w uprzywilejowanej oczywiście sytuacji, ale chyba kompletnie nie potrafili z tego skorzystać...
Przełomowy utwór jeśli idzie o mój stosunek do Francji
Wypada napisać jeszcze o jednym cyklu, by domknąć ten temat. Tak, byłem tu jednak trochę starszy, to nie były jakieś niejasne wspomnienia. Niemniej jednak ten cykl miał na mnie wpływ tak fundamentalny, że nie mogę go pominąć i jest uzasadnione zrobienie wyjątku i potraktowanie go w sposób specjalny. Najważniejsze dzieło, poznane w szkole podstawowej. Najpierw serial i potem książki... Coś, co miało decydujący wpływ na moje zainteresowanie Francją i jej historią - Królowie przeklęci Marice Druona.
Jeśli ktoś nie zna tego cyklu historycznego - rozgrywa się w pierwszej połowie XIV wieku, gdy panują ostatni królowie z głównej linii Kapetyngów, potem jest początek panowania Walezjuszy, zdarzenia wiodące do wybuchu wojny stuletniej. Osią cyklu jest walka o władzę nad hrabstwem Artois między Robertem oraz jego ciotką Mahaut. Od tego czasu czytałem i oglądałem go po wielokroć, czytałem i oglądałem zarówno po polsku jak i francusku. W cyklu jest 6 książek, w sumie nawet siedem, ale siódma już słabiej związana z wcześniejszymi tomami, jest już z innymi głównymi bohaterami. Są też dwie stworzone wersje serialowe: pierwsza epicka z lat 70, dzięki której tak się zakochałem w tej historii, oraz druga, z XXI wieku, która stanowiła spore rozczarowanie.
Książka jest świetnie napisana, to interesująca historia, ciekawe postaci, zwłaszcza Roberta i jego ciotki Mahaut. Ale kilka innych postaci też uwielbiałem, Karol de Valois, ojciec pierwszego króla z dynastii Walezjuszy, królowa Izabela - Wilczyca z Francji, bankier Spinello Tolomei. Było też sporo mniej kluczowych, ale też wartych uwagi postaci... Wiele z tych postaci było interesujących, pomimo tego, że były często kontrowersyjne, egoistyczne, złe, bardzo dumne, mściwe, kompletnie bez skrupułów, intrygujące, albo po prostu szkodzące postępowi i logice dziejów...
Fabułę, choć czasem tak w tle, budowali Robert i Mahaut... Oboje przedstawieni bardzo interesująco, choć jako postacie, biorąc pod uwagę swoje postępki, byli to ludzie mocno odpychający. Sam nie wiem w sumie, które z nich powinno być odpychające bardziej... Robert wzbudzał i wciąż wzbudza we mnie wiele sympatii przez sposób przedstawienia w książce oraz brawurowe odegranie w serialu przez Jeana Piata, ale myślę, że nie jest to właściwe i zdumiewam się czasem nad sobą, że tak lubię tę postać. Robert robił straszne rzeczy, choć lepiej to wyglądało o tyle, że zbrodnie zlecał swojej służbie, podczas gdy jego ciotka dokonywała przerażających zbrodni własnymi rękoma.
https://www.youtube.com/watch?v=EegAcep5fVI
Żadna władza nie spełniła oczekiwanych przeze mnie minimalnych standardów.
Interesuję się historią, polityką, myślę, że ludzie z bardzo różnych obozów mogą mieć ciekawe spostrzeżenia i warto zwracać uwagę na rozsądne wypowiedzi. W skomplikowanym obecnym świecie nie ma prostych recept.
Interesuje mnie jak wiele osób popiera moje opinie oraz interesujące opinie innych użytkowników w celu wzbogacenia moich własnych.
"Nie ma spraw, których nie mogłoby przedyskutować dwóch siedzących w fotelach dwóch rozsądnych ludzi przy cygarze i whisky" (Edward VII)
Król Edward VII, syn królowej Wiktorii, jest znany z powiedzenia, że nie ma takiego problemu, którego nie można by rozsądnie przedyskutować siedząc w fotelach, pijąc whisky i paląc cygara. Jest to niewątpliwie bardzo ważna myśl podkreślająca konieczność dyskusji sytuacji w celu rozwiązania problemu i unikania wszelkiego rodzaju ekstremalnych działań. Uważam, że jest to kierunek działań, w którym należy podążać.
Czy są inne rozsądne sposoby postępowania, inne niż ten proponowany przez Edwarda? Wygląda, że nie, inne kierunki prowadzą tylko do katastrofy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo