Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna
586
BLOG

Piątek: Kto stoi tam, gdzie AK

Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna Polityka Obserwuj notkę 27

 Nasi polscy prawicowo-katoliccy nekrofile czczą akowców, czczą Szare Szeregi i oczywiście czczą także Aleksandra Kamińskiego. Nie wiem, czy trzeba przypominać, ale przypomnę: Aleksander Kamiński, autor Kamieni na szaniec, redaktor naczelny Biuletynu Informacyjnego AK, komendant Organizacji Małego Sabotażu „Wawer”, harcerz, duchowy przywódca Szarych Szeregów. Powiedzieć, że ten człowiek był solą, sercem i duchem AK, to mało. Nawet inicjały miał takie jak Armia Krajowa. Kato-Polacy polewają go teraz, tak samo jak całą AK, wodą święconą. I okadzają kadzidłem. Na tym polega nasze kato-polskie czczenie.
Ja osobiście mam wiele pretensji do świętej pamięci Aleksandra. Brzydzi mnie jego katolicyzm. Oburza mnie jego szkółka męczenników. Tworząc Szare Szeregi i „Wawer“, Kamiński z zachwytem i rozrzewnieniem hodował młodych egzaltowanych ludzi, których utwierdzał w przekonaniu, że mają umrzeć. We wspomnieniach z tamtego okresu można nieraz przeczytać rzeczy typu: „Szliśmy z Wackiem, Staszkiem i Krzyśkiem Marszałkowską. Mamy umrzeć, Wacek westchnął. Och tak, musimy umrzeć, zapalił się Staszek. Powinniśmy umrzeć, zaznaczył Krzysiek. Takiego wała, pomyślałem sobie po cichu“. Ciekawe, że tylko ten ostatni przeżył i wspomnienia napisał. Pozostali szli na śmierć – za hasło na murze. Malowali akowską kotwicę na jakiejś idiotycznej ścianie, a ceną tego wyczynu było ryzykowanie życiem. Tak nisko cenił to życie ich komendant. I zachwycał się przy tym ich młodością, w śmierci uwiecznioną. I dopisywał im w swoich książkach durne kwestie, nieistniejące dialogi o jakichś Termopilach, do których biedacy mieli aspirować.

Jawi mi się Kamiński jako ojczyźniana odmiana Gombrowicza. Kamiński był raczej hetero, ale do kultu młodości i chłopięcości nie trzeba być homo. Harcmistrza „Kamyka“ raziła dorosła Polska, Polska groteskowych drobnomieszczańskich hipokrytów, endeckich egoistów chowających się za narodową frazeologią, kombinatorów zakłamanych i podłych. Miał tę samą intuicję, co Gombrowicz: że Polak jest jak krokodyl. Kiedy jest młody - śliczna szmaragdowa jaszczureczka. Kiedy podrośnie - ohydny śmierdzący potwór. Taka musiała ich drążyć refleksja: w Polsce tylko młodość, niedojrzałość jest piękna, a dojrzała forma Polaka jest wyjątkowo ohydna. 

Gombrowicz mówił Polakom mniej więcej tak: wstydzicie się kochać to młode piękno – więc zastępczo wysyłacie je na śmierć. Nieudane powstania są namiastką orgii. Usuwacie wstydliwy obiekt pożądania, ale w taki sposób, żeby mieć jeszcze przy tym wielki orgazm żałobny. W ten sposób pozwalacie dorosnąć tylko temu, co brzydkie, albo temu, co gotowe jest zbrzydnąć u progu dorosłości. Stąd wrażenie, że Polska dzieli się na bardzo pokracznych dorosłych i bardzo pięknych młodzieńców, młodzieńców gotowych się oddać (głównie na śmiertelnym ołtarzu, skoro to jedyna forma powszechnej miłości, na jaką mogą liczyć).

Kamiński czuł pewnie w sposób bardziej prosty i fatalny. Młodość jest piękna, uczciwa, ofiarna, nie pozwalajmy jej więc się zestarzeć. Jeśli młodzież pójdzie na śmierć, to będzie mieć z tego same korzyści:

- spełni swoje pragnienie ofiary

- nie doświadczy degradacji estetycznej i etycznej związanej z dorosłością
- zostanie uwieczniona w swoim pięknie – zapamiętana młoda. 

To jest to, co w Kamińskim i w Szarych Szeregach krytykuję. I tylko to. Nie krytykuję reszty. Reszta to coś, co mógłbym nawet i czcić. 

Ale jaka reszta? Czy jest coś więcej w ich dziedzictwie, niż poświęcenie się młodzieży na ołtarzu ojczyzny? Solidnie oblane narodowo-katolicką wodą święconą?

No właśnie. Tak ich czcimy. Czcimy to, co nam podano na tacy (kościelnej): katolicyzm akowców i ich śmierć. A tak w ogóle, to czy mieli poza tym jakieś ideały? Czy walczyli o coś jeszcze, oprócz własnej śmierci?

 
„Walczymy o Polskę sprawiedliwości społecznej i dobrobytu najszerszych mas (…) O Polskę, która podniesie stopę życiową najbiedniejszych i obniży niesprawiedliwie wysokie zyski warstw dotąd uprzywilejowanych. O Polskę, która szanując w rozsądnych granicach własność prywatną – wyzwoli kraj z bezsensu kapitalizmu i uspołeczni wielkie warsztaty pracy. (…) Polski ideał sprawiedliwości społecznej jest przeciwieństwem sowiecko-komunistycznej nędzy, w której niewolnicze życie pędzi chłop i robotnik rosyjski. Walczymy o Polskę wielką kulturalnie, to znaczy o upowszechnienie i uspołecznienie kultury w Polsce. W oparciu o znośne warunki materialne dążyć będziemy do zapewnienia wszystkim polskim rodzinom odpowiednich mieszkań (…) A w tych ludzkich mieszkaniach musimy zapewnić wszystkim rodzinom nie tylko samo życie, lecz także życie kulturalne, udostępniając najszerszym warstwom cały dorobek kultury duchowej i materialnej“.


Tak w artykule O jaką Polskę walczymy? pisał w roku 1943 Aleksander Kamiński. Przeczytaj sobie ten artykuł, prawicowy nekrofilu Jarosławie Kaczyński. Przeczytaj go sobie, szacowny karierowiczu Bronisławie Komorowski. Przeczytajcie go sobie, Dziwiszu i Michaliku. I nie mówcie nam nigdy więcej, drodzy panowie z prawicy, że to wy stoicie tam, gdzie stało AK. Nie stoicie tam, jesteście zupełnie gdzie indziej. 


Nie powiem, że to my, w Krytyce Politycznej, stoimy tam, gdzie stało AK. To byłaby przesada. Ale kiedy „Rudy“, ten z Akcji pod z Arsenałem, wstanie z grobu – a wierzę, że kiedyś wstanie – to przyjdzie raczej do KP. Bo gdzie indziej nie będzie miał z kim pogadać.

 

Tomasz Piątek

 

Tekst ukazał się na www.krytykapolityczna.pl

www.tomaszpiatek.pl

  

Krytyka Polityczna

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka